[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyrok spada na Abu Kassima jak grom z jasnego nieba, ale kupiec musi zap³aciæ.Teraz Abu Kassim jest zdecydowany za wszelk¹ cenê pozbyæ siê swoich papuci raz na zawsze.Aby zyskaæ pewnoœæ, ¿e w przysz³oœci k³opoty siê ju¿ nie powtórz¹, odbywa dalek¹ wêdrówkê za miasto i wrzuca papucie do odleg³ego stawu, patrz¹c z zadowoleniem, jak opadaj¹ na dno.Ale staw zaopatruje wodoci¹g miejski i w koñcu papucie zatykaj¹ rury; stra¿nicy, wys³ani, aby usun¹æ niedro¿noœæ, znajduj¹ papucie i rozpoznaj¹ je, poniewa¿ ka¿dy zna pantofle niepoprawnego sk¹pca.Abu Kassim zostaje ponownie doprowadzony przed oblicze kalifa pod zarzutem zanieczyszczenia wody miejskiej, a grzywna na³o¿ona na niego jest o wiele wiêksza ni¿ poprzednie.Papucie znowu zostaj¹ mu zwrócone.Tym razem Abu Kassim postanawia spaliæ pechowe pantofle, ale ¿e s¹ jeszcze mokre, wywiesza je na balkonie, aby wysch³y.Znajduje je pies i bawi siê nimi; jeden z papuci wypada mu z pyska i spada na ulicê z du¿ej wysokoœci, uderzaj¹c przechodz¹c¹ tamtêdy kobietê.Kobieta jest ciê¿arna, a si³a uderzenia okazuje siê tak wielka, ¿e wywo³uje poronienie.M¹¿ kobiety udaje siê do s¹du, aby domagaæ siê odszkodowania.S¹d przyznaje hojne odszkodowanie, a Abu Kassim, teraz ju¿ zupe³nie za³amany i zubo¿a³y, bêdzie je musia³ sp³acaæ.¯artobliwie dos³owny mora³ arabski stwierdza, ¿e ta historia pokazuje, jakie szkody mo¿e ponieœæ cz³owiek, który nie zmienia swoich papuci wystarczaj¹co czêsto.Bez w¹tpienia jednak tym, co tak wzburzy³o Normanów, jest pod³o¿e opowieœci, problem cz³owieka, który nie mo¿e pozbyæ siê jakiegoœ drêcz¹cego brzemienia.PóŸniej noc mija³a na dalszych uroczystoœciach, a wszyscy wojownicy Buliwyfa zabawiali siê beztrosko.Spostrzeg³em, ¿e syn Wiglif wpatrywa³ siê w Buliwyfa, zanim opuœci³ dwór, ale Buliwyf nie zwraca³ na to uwagi, daj¹c pierwszeñstwo zabiegom niewolnic i wolno urodzonych kobiet.Po pewnym czasie zasn¹³em.Rano obudzi³em siê na dŸwiêk kucia czy stukania m³otów i, odwa¿ywszy siê wyjœæ z wielkiego dworu Hurot, odkry³em, ¿e wszyscy ludzie z królestwa Rothgara pracuj¹ przy fortyfikacjach.By³y one budowane od podstaw: konie wci¹ga³y mnóstwo pali ogrodzeniowych, które wojownicy ostrzyli u góry; Buliwyf sam wskazywa³ sposób rozmieszczenia umocnieñ obronnych, ostrzem miecza wyrysowuj¹c na ziemi oznaczenia.Nie u¿ywa³ do tego swojego wielkiego miecza Rundinga, ale raczej jakiegoœ innego; nie wiem, czy by³ po temu szczególny powód.W po³owie dnia przyby³a kobieta, któr¹ nazywano anio³em œmierci20, rozrzuci³a na ziemi koœci i odprawi³a nad nimi czary, wreszcie oœwiadczy³a, ¿e mg³a nadejdzie tej nocy.S³ysz¹c to, Buliwyf rozkaza³, aby przerwano wszelkie prace i przygotowano wielk¹ ucztê.W tej sprawie wszyscy byli zgodni i zaprzestali wszelkich wysi³ków.Spyta³em Hergera, dlaczego mia³aby siê odbyæ uczta, ale odpowiedzia³ mi, ¿e zadajê zbyt wiele pytañ.Co prawda wybra³em nieodpowiedni moment na swoje dociekania, poniewa¿ by³ on w³aœnie zajêty przybieraniem efektownej pozy przed jasnow³os¹ niewolnic¹, która uœmiecha³a siê ciep³o do niego.PóŸniej, w dalszej czêœci dnia, Buliwyf zwo³a³ wszystkich swoich wojowników i rzek³ do nich:— Przygotujcie siê do walki.Zgodzili siê i ¿yczyli sobie nawzajem powodzenia, podczas gdy wszêdzie wokó³ nas czyniono przygotowania do uczty.Nocna uczta by³a bardzo podobna do poprzedniej, chocia¿ przyby³o na ni¹ mniej hrabiów i szlachciców Rothgara.Istotnie, dowiedzia³em siê, ¿e wielu szlachciców nie uczestniczy³o w niej w ogóle, ze strachu przed tym, co mia³o siê wydarzyæ we dworze Hurot tej nocy, gdy¿ wygl¹da³o na to, ¿e w³aœnie dwór by³ przedmiotem szczególnego zainteresowania biesa w tym rejonie; ¿e po¿¹da³ on dworu Hurot, czy coœ takiego — nie mogê byæ pewien znaczenia.Ta uczta nie by³a dla mnie mi³a, gdy¿ obawia³em siê nadchodz¹cych wydarzeñ.Jednak¿e zdarzy³ siê taki przypadek: jeden ze starszych szlachciców mówi³ trochê po ³acinie, zna³ te¿ nieco kilka dialektów iberyjskich, albowiem jako m³odszy wówczas cz³owiek podró¿owa³ niegdyœ po terenach kalifatu kordobañskiego, wiêc zaj¹³em go rozmow¹.Tym sposobem, jak zobaczycie, posiad³em wiedzê, której wczeœniej nie mia³em.Mówi³ do mnie tak oto:— A wiêc ty jesteœ cudzoziemcem, który ma byæ numerem trzynastym?Odrzek³em, ¿e tak.— Musisz byæ nadzwyczaj odwa¿ny — powiedzia³ starzec — i za tw¹ odwagê oddajê ci czeœæ.Udzieli³em na to jakiejœ b³ahej, uprzejmej odpowiedzi, wyra¿aj¹c myœl, ¿e jestem tchórzem w porównaniu z pozosta³ymi cz³onkami kompanii Buliwyfa, co w istocie by³o wiêcej ni¿ prawd¹.— Nie szkodzi — powiedzia³ starzec, który, poch³oniêty swymi kielichami, popija³ miejscowy likwor — pod³¹ substancjê, nazywan¹ przez nich miodem, ale bardzo mocn¹ — jesteœ jednak odwa¿nym cz³owiekiem, oœmielasz siê bowiem stawiæ czo³o wendolom.Poczu³em teraz, ¿e móg³bym w koñcu dowiedzieæ siê czegoœ, konkretnego o tych sprawach.Powtórzy³em temu staremu cz³owiekowi pewne powiedzenie Normanów, które s³ysza³em raz od Hergera.Powiedzia³em:— Zwierzêta umieraj¹, przyjaciele umieraj¹, ja równie¿ umrê, ale jedna rzecz nigdy nie umiera, a rzecz¹ t¹ jest s³awa, któr¹ pozostawiamy w chwili naszej œmierci.Starzec zagulgota³ na to bezzêbnymi ustami; by³ zadowolony, ¿e znam normañskie przys³owie.— Tak jest w istocie, ale wendole równie¿ maj¹ pewn¹ s³awê — odrzek³.— Naprawdê? Ja nic o tym nie wiem — odpowiedzia³em z najwiêksz¹ obojêtnoœci¹.Na to starzec rzek³, ¿e jestem cudzoziemcem, on zaœ sk³onny by³by oœwieciæ mnie, i opowiedzia³ mi to: nazwa „wendol” lub „windon” jest bardzo star¹ nazw¹, tak star¹ jak ka¿dy z ludów krainy Pó³nocy, a znaczy ona: „czarna mg³a”.Dla Normanów oznacza to mg³ê, która sprowadza, pod os³on¹ nocy, czarne biesy, które morduj¹, zabijaj¹ i zjadaj¹ cia³a ludzkich istot21.Biesy te s¹ ow³osione, wzbudzaj¹ wstrêt przy dotkniêciu i maj¹ obrzydliwy zapach; s¹ one dzikie, gwa³towne i podstêpne; nie mówi¹ ¿adnym ludzkim jêzykiem, a jednak porozumiewaj¹ siê miêdzy sob¹; przybywaj¹ wraz z nocn¹ mg³¹ i znikaj¹ w dzieñ, a dok¹d odchodz¹ — ¿aden cz³owiek nie oœmieli³ siê sprawdziæ.Starzec ten mówi³ mi tak:— Rejony, w których zamieszkuj¹ te biesy z czarnej mg³y, mo¿na rozpoznaæ ró¿nymi sposobami.Od czasu do czasu zdarza siê, ¿e wojownicy poluj¹ konno z psami na jelenia, œcigaj¹c tego jelenia po górach i dolinach, przemierzaj¹c wiele mil w lasach i otwartym terenie.A¿ wreszcie jeleñ ów dociera do jakiegoœ b³otnistego górskiego stawu albo do s³onawego moczaru i zatrzymuje siê tam, woli bowiem zostaæ rozszarpany na kawa³ki przez myœliwskie psy, ni¿ zapuœciæ siê na te obmierz³e tereny.Tak oto rozpoznajemy obszary, na których ¿yj¹ wendole, i wiemy, ¿e nawet zwierzêta nie pójd¹ tam z tego powodu.S³ysz¹c tê opowieœæ, wyrazi³em nadmierne zdumienie, by pobudziæ starego cz³owieka do dalszego mówienia.Wówczas dostrzeg³ mnie Herger i przes³a³ mi groŸne spojrzenie, ale nie zwraca³em na niego uwagi.Starzec kontynuowa³ tak oto:— W dawnych czasach wszyscy Normanowie, z ka¿dego terenu, bali siê tej czarnej mg³y.Odk¹d ¿y³ mój ojciec i jego ojciec, i przedtem jeszcze ojciec ojca mojego ojca, ¿aden Norman nie widzia³ czarnej mg³y, wiêc niektórzy z m³odych wojowników uwa¿ali nas za starych durniów, gdy¿ przechowywaliœmy w pamiêci te pradawne opowieœci o minionej grozie i rozbojach.Jednak¿e wodzowie Normanów we wszystkich królestwach, nawet w Norwegii, zawsze byli przygotowani na powrót czarnej mg³y.Wszystkie nasze miasta i nasze twierdze maj¹ os³ony obronne i umocnienia od strony l¹du.Od czasów ojca ojca mojego ojca nasze ludy tak w³aœnie postêpuj¹, a nigdy nie widzieliœmy czarnej mg³y.Teraz zaœ powróci³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]