[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale on ich rozbroi³.Podwa¿y³ ich zeznania, ich trzeŸwoœæ, ich charakter.Jeden wybieg³ z sali s¹dowej z p³aczem.Gdy zeznawa³ sam oskar¿ony, Tate ujawni³ w jego zeznaniu setki dziur.Zmusi³ go do przyznania, ¿e by³ wœciek³y na narzeczon¹, ¿e pok³Ã³ci³ siê z ni¹ feralnego dnia, ¿e nie pamiêta³, gdzie siê znajdowa³ w chwili morderstwa.Maryland.Nie, Wirginia.Nie, Pensylwania.£awa przysiêg³ych obradowa³a przez dwie godziny.Wrócili z werdyktem: morderstwo pierwszego stopnia.- Teraz przychodzi czas na drug¹ fazê procesu - okolicznoœci ³agodz¹ce.- Prokurator stanowy domaga siê kary œmierci, a obroñca podwa¿a jego argumenty.Adwokat oskar¿onego, podsumowa³ Tate, przywo³a³ argument, ¿e ten cz³owiek nigdy nie mia³ konfliktu z prawem.Nigdy nikogo nie pobi³.Nigdy nie zosta³ skazany.Ale Tate równie¿ odrobi³ zadanie domowe i znalaz³ problemy, jakie mia³ m³odzieniec.Powa¿ne zatargi z rodzicami w wieku dojrzewania.Problemy emocjonalne, wybuchy niekontrolowanej z³oœci.Nienawidzi³ swojej rodziny.Tate by³ nieugiêty.- Zalecenie kary œmierci pad³o po czterogodzinnej naradzie.Wypowiedzi przysiêg³ych po werdykcie? - Tate rozeœmia³ siê ponuro.- Powiedzieli, ¿e ich zahipnotyzowa³em.Jeden z nich zamierza³ iœæ na cmentarz i modliæ siê na grobie ofiary.- A on by³ niewinny, prawda? - spyta³a Bett.Prawa d³oñ Tate’a zacisnê³a siê na kierownicy.RozluŸni³ j¹ i wytar³ w spodnie.- Trzy dni po tym, jak siê powiesi³, policja stanowa w Marylandzie przejrza³a taœmê z kamery przemys³owej na stacji benzynowej w Ellicott City.Cztery miesi¹ce wczeœniej by³o tam w³amanie i znaleŸli œwiadka.Puszczali mu tê kasetê.Jeden z policjantów zauwa¿y³ samochód zaparkowany na dalszym planie.Kierowca kupowa³ wodê mineraln¹.Rozpoznano markê samochodu i numer rejestracyjny.Przys³ali wiadomoœæ z hrabstwa Fairfax.Tak, kierowc¹ by³ ten cz³owiek, którego skaza³em.Znajdowa³ siê o piêædziesi¹t mil od miejsca zbrodni niemal dok³adnie w tej chwili, w której dziewczyna zosta³a zamordowana.Cz³owiek mo¿e w¹tpiæ w to, co s³yszy.To, co widzi, te¿ mo¿e podaæ w w¹tpliwoœæ.- Zagada³em tego ch³opaka na œmieræ, Bett.Zaczarowa³em ³awê przysiêg³ych.Po mojej stronie by³ dar, nie prawo.Zniszczy³em rodzinê, pomyœla³.Ale nie odwa¿y³ siê powiedzieæ tego na g³os.Ale nie mo¿e zw¹tpiæ w to, co robi.Czeka³ na jej odrazê lub gniew.Albo na to, czego siê spodziewa³ - uprzejm¹ proœbê o odwiezienie do domu, jako ¿e w takiej proœbie zawarta by³aby uwaga: Mówi³am ci, ¿e tak siê to skoñczy, Tate.Ale ku swemu zaskoczeniu, poczu³ dotyk jej d³oni na kolanie.- Przykro mi - powiedzia³a.Spojrza³ na ni¹ i nie dostrzeg³ litoœci ani wyrzutów, ale ¿al z powodu jego cierpienia.- Wywalili ciê? Z biura?- Och, nie.Po prostu odszed³em.Straci³em ¿¹dzê krwi.- Nigdy nie s³ysza³am o tej sprawie.- Biuro j¹, rzecz jasna, zatuszowa³o.Naturalnie.Rodzina skazanego nigdy nie wnios³a oskar¿enia, nie powiadomi³a prasy.Sprawa umar³a na kolumnie lokalnej gazety.- Wpatruj¹c siê w szosê, wyzna³ wreszcie: - Chcia³em ci powiedzieæ.Kiedy dowiedzia³em siê o tej taœmie, siêgn¹³em po telefon, ¿eby w pierwszej kolejnoœci zadzwoniæ do ciebie.Przed rozmow¹ z Konniem.Nie widzia³em ciê przesz³o rok.Mo¿e nawet dwa lata.Ale w³aœnie tobie chcia³em powiedzieæ.- Szkoda, ¿e tego nie zrobi³eœ.- Nienawidzi³aœ mnie za te wyroki œmierci.Przed chwil¹ pomyœla³em, ¿e mo¿e w ten sposób jakoœ to wyrównam.To znaczy, szukaj¹c z tob¹ Megan.Nasta³a d³uga chwila ciszy, jakby Bett rozwa¿a³a tê mo¿liwoœæ.Wreszcie odezwa³a siê:- Myœlê, ¿e wystarczaj¹co d³ugo siedzia³eœ w wiêzieniu z powodu tej sprawy.Wiêkszoœæ wiêŸniów ma mo¿liwoœæ ubiegania siê o zwolnienie warunkowe, prawda?Po³o¿y³ d³oñ na jej d³oni i splót³ palce z jej palcami.Istoty ludzkie dotkniête s¹ szczególnym przekleñstwem: jako jedyni spoœród zwierz¹t wierzymy w mo¿liwoœæ zmiany nas samych i tych, których kochamy.Ta zdolnoœæ mo¿e nas zniszczyæ albo - jak¿e rzadko - uratowaæ nasze przeklête serca.Sêk w tym, ¿e nie wiemy, w któr¹ stronê to zd¹¿a, a¿ czêsto jest za póŸno.- Co teraz, Tate?- Czekamy - odpar³ po d³u¿szej chwili.Ostro¿nie, pomyœla³ Robert Carson.Nie mia³ pojêcia, kim by³ ten cz³owiek, który przeszed³ obok boiska i spojrza³ na niego.Dostrzeg³ w jego oczach pogardê.Mo¿e z powodu mojego niechlujnego ubrania, bandziocha wskazuj¹cego na nadu¿ywanie trunków, zmierzwionych w³osów?Ale mo¿e dlatego, ¿e w³aœnie pog³aska³ szczuplutkie jak u ptaszka ramiê Carole.Musi zachowaæ ostro¿noœæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]