[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tojasne - p³yn¹ce z pr¹dem wody pe³ne s¹ po¿ywieniawyp³ukanego kontynentów z bli¿szych Osi.Zastanawia³ siê, coto w³aœciwie za ¿ycie, kiedy trzeba p³yn¹æ bez przerwy, bypozostaæ w tym samym miejscu.Bardzo podobne do jego ¿ycia,uzna³.Zauwa¿y³ ma³¹, zielon¹ ¿abê, rozpaczliwie machaj¹c¹³apkami w walce z nieub³aganym nurtem.Ku zdumieniuDwukwiata, znalaz³ wios³o i ostro¿nie wyci¹gn¹³ je w stronêniewielkiego stworzonka.¯aba wczo³ga³a siê z wdziêcznoœci¹.U³amek sekundy póŸniej dwie szczêki wynurzy³y siê z wody izatrzasnê³y w miejscu, gdzie przed chwil¹ p³ynê³a.¯aba spojrza³a na Rincewinda z ko³yski jego d³oni, poczym w zamyœleniu ugryz³a go w kciuk.Dwukwiat zachichota³.Rincewind wrzuci³ ¿abê do kieszeni i udawa³, ¿e niczego nies³ysza³.- To bardzo humanitarne, ale po co? - spyta³ Dwukwiat.- Za godzinê i tak bêdzie po wszystkim.- Po to - odpar³ niezbyt jasno Rincewind i trochêpowybiera³ wodê.Pojawi³ siê py³ wodny, a pr¹d by³ ju¿ taksilny, ¿e fale za³amywa³y siê ze wszystkich stron.Wszystkozdawa³o siê nienaturalnie ciep³e, a nad wod¹ unosi³a siêgor¹ca, z³ocista mg³a.Ryk by³ coraz g³oœniejszy.Oœmiornica wiêksza odwszystkiego, co Rincewind w ¿yciu widzia³, wyskoczy³a ponadwodê o kilkaset s¹¿ni od nich i szaleñczo chlapi¹c mackamizapad³a siê z powrotem.Coœ innego, co by³o wielkie i naszczêœcie nierozpoznawalne, zawy³o we mgle.Ca³a eskadralataj¹cych ryb wzlecia³a w chmurze têczowych kropel izdo³a³a zyskaæ kilka ³okci, nim opad³a i porwa³ j¹ wir.Œwiat koñczy³ siê pod nimi.Rincewind odrzuci³ wiadro ichwyci³ maszt, a ryk - ostateczny koniec wszystkiego -zbli¿a³ siê ku nim coraz prêdzej.- Muszê to zobaczyæ - zawo³a³ Dwukwiat, na wpó³ padaj¹c,na wpó³ nurkuj¹c w stronê dziobu.Coœ twardego i sztywnego uderzy³o o kad³ub, który obróci³siê o dziewiêædziesi¹t stopni i przywar³ burt¹ doniewidocznej przeszkody.Statek zatrzyma³ siê nagle i falazimnej morskiej piany sp³ynê³a po pok³adzie tak, ¿e na kilkasekund Rincewinda zakry³a wrz¹ca zielona topiel.Spróbowa³krzykn¹æ, a potem podwodny œwiat nabra³ g³êbokiego,dudni¹cego, fioletowego koloru zanikaj¹cej œwiadomoœci.poniewa¿ mniej wiêcej w tym momencie Rincewind zacz¹³ ton¹æ.*Przebudzi³ siê z ustami pe³nymi pal¹cej cieczy, a kiedyj¹ prze³kn¹³, piek¹cy ból w gardle wyrwa³ go znieœwiadomoœci.Na plecach czu³ ucisk desek pok³adu, a Dwukwiatprzygl¹da³ mu siê z wyrazem g³êbokiej troski.Rincewindstêkn¹³ i usiad³.Jak siê okaza³o, pope³ni³ b³¹d.Koniec œwiata by³oddalony ledwie o kilka stóp.Poza nim, odrobinê poni¿ej nieskoñczonego WodospaduKrawêdziowego, znajdowa³o siê coœ absolutnie cudownego.*Jakieœ siedemdziesi¹t mil od tego miejsca, w bezpiecznejodleg³oœci od krañcowego pr¹du, akacja z czerwonymi ¿aglami,typowymi dla niezale¿nego handlarza niewolników, dryfowa³abez celu wœród aksamitnego zmierzchu.Za³oga - ci, którzypozostali - t³oczy³a siê na dziobowym pok³adzie, otaczaj¹cmê¿czyzn pracuj¹cych gor¹czkowo przy tratwie.Kapitan - krêpy mê¿czyzna nosz¹cy ³okciowe turbany,charakterystyczne dla plemion Wielkiego Nefu, bywa³ wœwiecie i pozna³ wiele dziwów i niezwyk³ych ludzi.Potemspor¹ ich czêœæ ukrad³ lub porwa³ w niewolê.Swoj¹ karierêzacz¹³ jako ¿eglarz na Odwodnionym Oceanie w samym sercunajsuchszej pustyni Dysku.(Woda na Dysku ma niezwyk³y,czwarty stan skupienia, wynikaj¹cy z intensywnego upa³u orazwysuszaj¹cego dzia³ania oktarynowego œwiat³a; pod wp³ywemtych czynników odwadnia siê, pozostawiaj¹c srebrzysty py³podobny do p³yn¹cego swobodnie piasku.Dobrze zaprojektowanykad³ub mo¿e bez wysi³ku sun¹æ po takim pod³o¿u.OdwodnionyOcean to dziwne miejsce, lecz nie a¿ tak dziwne, jak ¿yj¹cew nim ryby.)Kapitan nigdy jeszcze nie przestraszy³ siê naprawdê.Teraz by³ przera¿ony.- Nic nie s³yszê - szepn¹³ do pierwszego oficera.Oficer wbi³ spojrzenie w mrok.- Mo¿e wypad³ za burtê - zasugerowa³ z nadziej¹.Jakby w odpowiedzi z pok³adu wios³owego pod nimi dobieg³oprzeraŸliwe dudnienie i odg³os pêkaj¹cego drewna.Marynarzest³oczyli siê lêkliwie, potrz¹saj¹c toporami i pochodniami.Prawdopodobnie nie oœmieliliby siê ich u¿yæ, nawet gdybyPotwór ruszy³ prosto na nich.Zanim w pe³ni zrozumiano jegostraszliw¹ naturê, kilku ludzi spróbowa³o ataku siekierami.W rezultacie porzuci³ wytrwa³e przeszukiwanie statku i albowypchn¹³ ich za burtê, albo.po¿ar³? Kapitan nie by³ca³kiem pewien.Potwór wygl¹da³ jak zwyk³y kufer, mo¿e niecowiêkszy ni¿ przeciêtny, ale nie a¿ tak, by wzbudziæ jakieœpodejrzenia.Co prawda, czasami zawiera³ w sobie takierzeczy jak stare skarpety, jednak kiedy indziej.kapitanzadr¿a³.wydawa³ siê.zdawa³ siê mieæ.Spróbowa³ o tymnie myœleæ.Tyle ¿e ludzie, którzy utonêli za burt¹, mielichyba wiêcej szczêœcia od tych, których dogoni³.O tymrównie¿ spróbowa³ nie myœleæ.Tam by³y zêby, straszne zêbypodobne do drewnianych, bia³ych nagrobków, i jêzor czerwonyjak mahoñ.Spróbowa³ o tym nie myœleæ.Bezskutecznie.O jednym za to myœla³ z gorycz¹.To ju¿ ostatni razocali³ przed utoniêciem niewdziêcznych ludzi, spotkanych wniezwyk³ych okolicznoœciach.Przecie¿ lepsza chyba niewolani¿ rekiny, prawda? A potem uciekli, a kiedy marynarzezbadali ich kufer.a w³aœciwie sk¹d siê wziêli poœrodkuspokojnego oceanu, siedz¹c na wielkim kufrze?.a tenodgrr.Znowu spróbowa³ o tym nie myœleæ, ale musia³ siêzastanowiæ, co siê stanie, gdy przeklêty stwór pojmie, ¿ejego w³aœciciela nie ma ju¿ na pok³adzie.- Tratwa gotowa, panie - oznajmi³ pierwszy oficer.- Do wody z ni¹ - krzykn¹³ kapitan.I: - Opuœciæ pok³ad!- I jeszcze: - Podpaliæ statek!W koñcu nietrudno bêdzie zdobyæ drugi statek,filozofowa³.A zanim cz³owiekowi dadz¹ drugie ¿ycie, d³ugomusi siê naczekaæ w tym raju reklamowanym przez mu³³Ã³w.Niech to czarodziejskie pud³o ¿re homary.Niektórzy z piratów zyskiwali nieœmiertelnoœæ przezokrutne i œmia³e czyny.Inni zyskiwali nieœmiertelnoœægromadz¹c olbrzymie skarby.Lecz kapitan ju¿ bardzo dawnotemu zdecydowa³, ¿e ogólnie rzecz bior¹c wola³by osi¹gn¹ænieœmiertelnoœæ nie umieraj¹c.*- Co to jest, do licha? - chcia³ wiedzieæ Rincewind.- Piêkna - szepn¹³ w natchnieniu Dwukwiat.- Wyra¿ê opiniê, kiedy siê dowiem, co to jest - odpar³mag.- To Krañcowa Têcza - wyjaœni³ jakiœ g³os tu¿ za jegouchem.- Macie wielkie szczêœcie, ¿e mo¿ecie j¹ ogl¹daæ.Wka¿dym razie od góry.G³osowi towarzyszy³ podmuch ch³odnego, pachn¹cego rybamioddechu.Rincewind znieruchomia³.- Dwukwiacie.- zacz¹³.- Tak?- Jeœli odwrócê siê teraz, co zobaczê?- Ma na imiê Tethis.Twierdzi, ¿e jest morskim trollem.To jego ³Ã³dŸ.Uratowa³ nas - wyjaœni³ Dwukwiat.- Odwróciszsiê?- Chwilowo nie, dziêkujê.Wiêc dlaczego nie spadamy zaKrawêdŸ? - zapyta³ Rincewind z lodowatym spokojem.- Poniewa¿ wasz statek trafi³ w Obwód - odpowiedzia³ g³osza plecami (tonem, który malowa³ w wyobraŸni obrazypodwodnych otch³ani i stworów zaczajonych wœród raf).- Obwód? - powtórzy³.- Tak.Biegnie wokó³ krawêdzi œwiata - wyjaœni³niewidoczny troll.Rincewindowi zdawa³o siê, ¿e wœród hukuwodospadu s³yszy plusk wiose³.W ka¿dym razie mia³ nadziejê,¿e to wios³a.- Ach, masz na myœli obwód.Obwód tworz¹cy brzeg wszelkichkszta³tów.- Tak samo jak Obwód - zgodzi³ siê troll.- Jemu chodzi o to.- Dwukwiat wyci¹gn¹³ rêkê.Rincewind spojrza³ wzd³u¿ jego palca, lêkaj¹c siê tego,co mo¿e zobaczyæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]