[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co do mnie,zalecam zawsze s³uchaczom moich wyk³adów, aby przywykli dopodawania pacjentom w³asnej daty urodzenia, bo mnie przynajmniejzdarzy³o siê kiedyœ, ¿e w zamêcie pracy zapomnia³em, jak¹ to datêzada³em pacjentowi do zapamiêtania, tak ¿e w koñcu nie mog³emskontrolowaæ, czy zapomnia³ daty pacjent, czy ja sam.Nie ma jednak mowy, aby za pomoc¹ tego rodzaju czy w ogólejakichkolwiek testów mo¿na by³o zbli¿yæ siê do ujêcia samego j¹draosobowoœci.Sam profesor Villinger wskaza³ dobitnie w jednej zeswych publikacji na niepewnoœæ wszelkich metod testowych i naniebezpieczeñstwo arbitralnych interpretacji.Jeszcze stosunkowonajmniejsze, jak mówi, jest to niebezpieczeñstwo i niepewnoœæ przyocenianiu testami inteligencji i sprawnoœci.Dowolnoœæinterpretacji wzrasta jednak przy teœcie zdolnoœci, niezbêdnym wporadnictwie zawodowym, a staje siê nieobliczalna przy testachosobowoœci.Kto próbuje uj¹æ osobowoœæ za pomoc¹ testów, temugrozi popadniecie - mówi¹c s³owami Villingera - w œcis³oœæpozorn¹, w pseudonaukowoœæ.Uczony stanowczo przestrzega przednadmiernym zaufaniem do œcis³oœci laboratoryjnej, nie bêd¹cej defacto ¿adn¹ œcis³oœci¹.Tyle Yillinger.Równie¿ psychiatramoguncki profesor Kraemer przyzna³, ¿e zrêczne badanie lekarskie,ze znajomoœci¹ rzeczy przeprowadzona rozmowa z pacjentem, dajetyle, co nader skomplikowana czêsto praca metodami testowymi.Alenie tylko d³u¿ej trwaj¹ca obserwacja psychiatryczna prowadzi dotych samych wyników.Zas³uguje na uwagê fakt, ¿e profesor Lange wswej opublikowanej i popartej statystyk¹ pracy dowiód³, i¿ostateczne rozpoznanie psychiatryczne ustalone po d³u¿szejszpitalnej obserwacji chorych psychicznie w co najmniej 80procentach przypadków w pe³ni pokrywa³o siê ze zwyk³ym pierwszymwra¿eniem lekarza z pierwszej rozmowy z pacjentem.Przypsychozach, a wiêc chorobach psychicznych, sprawdza³o siê to w 80procentach.A w nerwicach, a wiêc w tak zwanych zaburzeniachnerwowych? tu ostateczne rozpoznanie zgadza³o siê we wszystkichprzypadkach z pierwszym wra¿eniowym rozpoznaniem pacjenta.Powiedzia³em: rozpoznaniem pacjenta.Dok³adniej powinienem by³rzec: rozpoznaniem niepowtarzalnej, jedynej w swoim rodzaju i niedaj¹cej siê pomyliæ z inn¹, osobowoœci w³aœciwej ostatecznieka¿dej jednostce ludzkiej, i w konsekwencji te¿ ka¿dej jednostcechorej.Jeœli chcemy przybli¿yæ siê przy pomocy testów do tegoelementu osobowego, bezwzglêdnie indywidualnego, ludzkiejjednostki, a wiêc uj¹æ z niej coœ wiêcej ni¿ czysty typ, bo sam¹osobê, to nigdy nie mo¿na doœæ indywidualizowaæ.Wiêcej jeszcze!W³aœciwie nale¿a³oby dopiero wynaleŸæ w³asny test dla ka¿dej osobyi, dodajê od razu, dla ka¿dej sytuacji, w jakiej siê ona znajduje.Nigdy te¿ nie doœæ improwizowania.Objaœniê to na przyk³adzie.Pewnego dnia zlecono mi wydanie psychiatrycznego orzeczenia opoczytalnoœci przebywaj¹cego w areszcie m³odocianego przestêpcy.T³umaczy³ siê, ¿e przyjaciel nak³oni³ go do czynu przestêpczego,obiecuj¹c mu za to tysi¹c szylingów po dokonanym czynie.S¹dchcia³ dowiedzieæ siê od psychiatry, czy ów m³ody cz³owiekrzeczywiœcie tak ³atwowiernie ulega³ wp³ywom; jego przyjacielzaprzecza³ bowiem jakiemukolwiek zwi¹zkowi z t¹ spraw¹.Gdybybadany by³ rzeczywiœcie tak ³atwowierny, to trzeba by by³o u niegowykazaæ choæby nieznaczny stopieñ niedorozwoju.Jednak¿e wynikitestów na to wcale nie wskazywa³y.Mo¿na wiêc by³o przypuszczaæ,¿e bêd¹c najdalej od niedorozwoju umys³owego, by³ on, odwrotnie,dostatecznie sprytny, aby t³umaczyæ siê rzekom¹ namow¹ ze stronyprzyjaciela.Sêdzia pragn¹³ wiedzieæ, czy ch³opiec by³ a¿ takg³upi, aby uwierzyæ, ¿e przyjaciel da mu rzeczywiœcie tysi¹cszylingów, czy a¿ tak sprytny, aby kazaæ nam uwierzyæ, ¿e jest takg³upi.Testy inteligencji, powtarzam, zawiod³y.W ostatniej chwilizaimprowizowa³em: spyta³em, czy mo¿e mi daæ dziesiêæ szylingów, bopotrafiê za nie wyjednaæ u prezesa s¹du natychmiastowe wstrzymaniedochodzenia, a nawet niezw³oczne wypuszczenie na wolnoœæ.Zmiejsca zgodzi³ siê na propozycjê i tylko z trudem przekona³em go,¿e nie myœla³em o tym na serio.By³ wiêc tak ³atwowierny, aledowieœæ tego mo¿na by³o dopiero za pomoc¹ zaimprowizowanego,specjalnie wymyœlonego testu.Jest rzecz¹ samo przez siê zrozumia³¹, ¿e wspó³czesnej epoce,która jeszcze nie przezwyciê¿y³a materializmu i nihilizmu, niejakoodpowiada wypowiadanie siê o duszy ludzkiej, a nawet uznawanie jejistnienia o tyle tylko, o ile jest w niej coœ, co daje siêzmierzyæ i zwa¿yæ.Ale jak wyrazi³ siê raz Schiller: Spricht dieSeele, so spricht, ach, schon die Seele nicht mehr, dusza mówi¹cazaprzecza ju¿, niestety, swemu istnieniu.Mo¿na to sparafrazowaæ:jeœli poddaje siê cz³owieka testom, nie jest to ju¿ cz³owiek, wka¿dym razie nie ujmuje siê w ten sposób jego istoty.Psychologia,w której dominuje metoda testowa, raczej przenosi cz³owieka zw³aœciwej mu sfery w sferê miary i wagi.W taki sposób traci zpola widzenia to, co w cz³owieku jest istotnie i w³aœciwieludzkie, samo j¹dro jego osobowoœci.Ale to mo¿e w³aœnie nie dasiê w ogóle uj¹æ w drodze naukowej, ani tym mniej na drodzeprzyrodniczej, lecz wymaga jakiegoœ innego podejœcia.Mo¿liwe, ¿ew sposób analogiczny odnosi siê do cz³owieka to, co powiedzia³kiedyœ wielki lekarz Paracelsus: Kto nie poznaje Boga, ten za ma³oGo kocha.Byæ mo¿e, trzeba owego wewnêtrznego otwarciapolegaj¹cego na mi³osnym oddaniu siê nieomylnie rozpoznawalnemu Tytego drugiego, jeœli chcemy uj¹æ je w jego istocie.Wszak¿emi³owaæ to ostatecznie nic innego jak móc powiedzieæ drugiemu: Ty,uj¹æ go w jego jedynoœci i niepowtarzalnoœci, i oczywiœcie:jeszcze coœ ponadto: potwierdziæ go w jego wartoœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]