[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze?- Hm.dobrze.Carol wsta³a i ruszy³a w kierunku Jane, która tak¿e zaczê³a siê podnosiæ.- Nie, ty zostañ na swoim miejscu.- Carol stanê³a za dziewczynk¹ i przy³o¿y³a koniuszki palców do jej skroni.- Odprê¿ siê, kochanie.Odchyl do ty³u.Rêce na udach.D³onie wewnêtrzn¹ stron¹ do góry, palce luŸno.Œwietnie.Teraz zamknij oczy.S¹ zamkniête?- Tak.- Dobrze.Bardzo dobrze.Teraz chcê, ¿ebyœ pomyœla³a o latawcu.Du¿ym latawcu w kszta³cie rombu.WyobraŸ go sobie.Jest olbrzymi, niebieski i ¿egluje wysoko po b³êkitnym niebie.Widzisz go?Po krótkim wahaniu dziewczynka odpar³a:- Tak.- Obserwuj latawiec, kochanie.Patrz, jak ³agodnie wznosi siê i opada wraz z pr¹dami powietrznymi.Wznosi siê i opada, w górê i w dó³, w górê i w dó³, z boku na bok, ¿egluje z wdziêkiem, daleko ponad ziemi¹, w pó³ drogi miêdzy ziemi¹ i chmurami, daleko ponad twoj¹ g³ow¹.- Carol mówi³a aksamitnym, koj¹cym g³osem i patrzy³a na bujne blond w³osy dziewczynki.- Kiedy tak obserwujesz latawiec, stopniowo stajesz siê tak lekka i wolna jak on.Uczysz siê wznosiæ coraz wy¿ej w b³êkitne niebo.- Koniuszkami palców Carol zatacza³a delikatne ko³a na skroniach Jane.- Opuszcza ciê napiêcie.Wszystkie troski i niepokoje odp³ywaj¹ daleko, i myœlisz tylko o latawcu ¿egluj¹cym po b³êkitnym niebie.Wielki ciê¿ar zostaje zdjêty z twojej g³owy, czo³a i skroni.Czujesz siê o wiele l¿ej.- Zsunê³a rêce na kark dziewczynki.- Miêœnie na karku rozluŸniaj¹ siê.Napiêcie znika.Wielki ciê¿ar zostaje zdjêty.Jesteœ teraz tak lekka, ¿e mo¿esz wznieœæ siê jak latawiec.prawie.prawie.- Opuœci³a rêce na ramiona malej.- Odprê¿ siê.Niech napiêcie odejdzie.Jesteœ l¿ejsza, coraz l¿ejsza.Ciê¿ar spada tak¿e z twoich piersi.A teraz unosisz siê.Tylko kilka centymetrów nad ziemi¹, ale unosisz siê.- Tak.unoszê.- powiedzia³a niskim g³osem.- Latawiec szybuje daleko w górze, a ty powoli, powoli poruszasz siê, aby do niego do³¹czyæ.Mówi³a jeszcze chwilê, a potem wróci³a na swój fotel.Jane osunê³a siê na oparcie, g³owê przekrzywi³a na bok, zamknê³a oczy, twarz mia³a spokojn¹ i rozluŸnion¹; oddycha³a cicho.- Jesteœ teraz pogr¹¿ona w bardzo g³êbokim œnie - powiedzia³a Carol.- To odprê¿aj¹cy, bardzo g³êboki sen.Rozumiesz?- Tak - wymamrota³a dziewczynka.- Odpowiesz mi na kilka pytañ.- Dobrze.- Pozostaniesz w tym g³êbokim œnie i bêdziesz odpowiada³a na moje pytania, dopóki ci nie powiem, ¿e ju¿ czas siê obudziæ.Rozumiesz?- Tak.- Dobrze.Bardzo dobrze.A teraz powiedz mi, jak siê nazywasz.Dziewczynka milcza³a.- Jak siê nazywasz, kochanie?- Jane.- Czy to twoje prawdziwe imiê?- Nie.- Jak brzmi twoje prawdziwe imiê?Jane zmarszczy³a brwi.- Ja.nie pamiêtam.- Sk¹d pochodzisz?- Ze szpitala.- A przedtem?- Znik¹d.Kropelka œliny b³ysnê³a w k¹ciku jej ust.Zliza³a j¹ ospale, zanim zd¹¿y³a sp³yn¹æ po policzku.- Kochanie, przypominasz sobie zegar z Myszk¹ Miki, który ogl¹da³aœ kilka minut temu? - spyta³a Carol.- Tak.- Biorê zatem ten zegar z pó³ki - powiedzia³a Carol, nie poruszaj¹c siê z miejsca.- A teraz krêcê jego wskazówkami do ty³u, dooko³a cyferblatu, ca³y czas do ty³u.Czy widzisz wskazówki poruszaj¹ce siê do ty³u na zegarze z Myszk¹ Miki?- Tak.- A teraz dzieje siê coœ zdumiewaj¹cego.Kiedy krêcê wskazówkami do tylu, czas zaczyna p³yn¹æ w odwrotnym kierunku.Nie ma ju¿ kwadransa po jedenastej.Teraz jest jedenasta.To magiczny zegar.Rz¹dzi up³ywem czasu.A teraz jest dziesi¹ta rano.dziewi¹ta.ósma.Rozejrzyj siê.Gdzie siê teraz znajdujesz?Dziewczynka otworzy³a oczy.Utkwi³a je w jakimœ odleg³ym punkcie.Powiedzia³a:- Hmmm.w kuchni.Tak.Stolik œniadaniowy.O rany, boczek jest smaczny i chrupi¹cy.Stopniowo Carol przenosi³a j¹ w czasie, cofaj¹c siê do pobytu w szpitalu, wreszcie do wypadku w ubieg³y czwartek rano.Dziewczynka skrzywi³a siê z bólu i krzyknê³a, na nowo prze¿ywaj¹c moment zderzenia, a potem cofnê³y siê jeszcze o parê minut.- Stoisz na chodniku - mówi³a Carol.- Jesteœ ubrana tylko w bluzkê i d¿insy.Pada deszcz.Jest ch³odno.Dziewczynka znów zamknê³a oczy.Dr¿a³a.- Jak siê nazywasz? - spyta³a Carol.Cisza.- Jak siê nazywasz, kochanie?- Nie wiem.- Sk¹d przysz³aœ?- Znik¹d.- Chcesz powiedzieæ, ¿e masz amnezjê?- Tak.- Ju¿ przed wypadkiem?- Tak.Chocia¿ wci¹¿ skoncentrowana na dziewczynce, Carol poczu³a ulgê, s³ysz¹c, ¿e nie ponosi odpowiedzialnoœci za stan Jane.Przez chwilê czu³a siê jak niebieski latawiec, mog¹cy szybowaæ wysoko w górze.Kontynuowa³a:- Dobrze.Masz w³aœnie wkroczyæ na jezdniê.Czy chcesz tylko przejœæ przez ni¹, czy te¿ zamierzasz rzuciæ siê pod samochód?- Ja.nie.wiem.- A jak siê czujesz? Weso³a? Przygnêbiona? Zobojêtnia³a?- Przestraszona - dziewczynka odezwa³a siê s³abym, roztrzêsionym g³osem.- Co ciê wystraszy³o?Cisza.- Czym jesteœ przestraszona?- To nadchodzi.- Co nadchodzi?- Za mn¹!- Co jest za tob¹?Dziewczynka znów otworzy³a oczy.Wci¹¿ gapi³a siê na jakiœ odleg³y punkt.- Co jest za tob¹? - spyta³a ponownie Carol.- O Bo¿e - jêknê³a Jane.- Co to jest?- Nie, nie.- Potrz¹snê³a g³ow¹.Carol pochyli³a siê do przodu.- Odprê¿ siê, kochanie.Odprê¿ysz siê i uspokoisz.Zamknij oczy.Spokojna.jak latawiec.daleko ponad wszystkim.unosisz siê.ciep³o.Napiêcie zniknê³o z twarzy Jane.- W porz¹dku - rzek³a Carol.- Jesteœ spokojna, odprê¿ona i spokojna.Powiesz mi, czego siê boisz?Dziewczynka nie odpowiedzia³a.- Kochanie, co ciê wystraszy³o? Co jest za tob¹?- Coœ.- Co?- Coœ.- Wyra¿aj siê œciœle.- Nie wiem.co to.ale nadchodzi.i mnie przera¿a.- Dobrze.Cofnijmy siê jeszcze trochê.Odwo³uj¹c siê do obracaj¹cych siê wstecz wskazówek zegarka z Myszk¹ Miki, przesunê³a wydarzenia o ca³y dzieñ do ty³u- Teraz siê rozejrzyj.Gdzie siê znajdujesz?- Nigdzie.- Co widzisz?- Nic.- Musisz coœ widzieæ, kochanie.- Ciemnoœæ.- Jesteœ w ciemnym pokoju?- Nie.- Jesteœ w nocy na dworze?- Nie.Cofnê³a dziewczynkê o jeszcze jeden dzieñ.- A co teraz widzisz?- Tylko ciemnoœæ.- Musi tam byæ coœ jeszcze.- Nie.- Otwórz oczy, kochanie.Dziewczynka pos³ucha³a.Jej niebieskie oczy by³y puste, szkliste.- Nic.Carol zmarszczy³a brwi.- Siedzisz czy stoisz w tym ciemnym miejscu?- Nie wiem.- A co czujesz pod sob¹? Krzes³o? Pod³ogê? £Ã³¿ko?- Nic.- Siêgnij.Dotknij pod³ogi.- Tu nie ma ¿adnej pod³ogi.Zaniepokojona obrotem sprawy, Carol unios³a siê na krzeœle i wpatrywa³a przez chwilê w Jane, zastanawiaj¹c siê, czego teraz spróbowaæ.Wreszcie siê odezwa³a.- W porz¹dku.Znów obracam wskazówki w przeciwnym kierunku.Czas p³ynie wstecz, godzina za godzin¹, dzieñ za dniem, szybciej i szybciej.Chcê, ¿ebyœ mnie zatrzyma³a, ale dopiero wtedy, gdy wyjdziesz z ciemnoœci i bêdziesz potrafi³a powiedzieæ, gdzie siê znajdujesz.Obracam teraz wskazówki.Do ty³u.do ty³u.Mija³y sekundy.Dwadzieœcia, trzydzieœci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]