[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."G³Ã³wnym zadaniem nauki jest oddzielenie prawdy od nieprawdy w nadziei.w nadziei." Co by³o dalej?Biney powtórzy³ s³owo w s³owo ca³¹ wypowiedŸ, jak gdyby d³ugo przedtem nauczy³ siê jej na pamiêæ.PóŸniej jednym, zdumiewaj¹co d³ugim haustem wychyli³ swoj¹ szklaneczkê do dna.Wsta³, uœmiechn¹³ siê po raz pierwszy tego wieczora i run¹³ na stolik.9Athor 77 z kamienn¹ twarz¹ zacz¹³ badaæ le¿¹cy przed nim na biurku plik wydruków, jakby by³y to mapy nigdy nie istniej¹cych kontynentów.By³ bardzo spokojny.Sam siê dziwi³, jak bardzo by³ spokojny.70- To niezmiernie ciekawe, Bineyu - powiedzia³ powoli.- Niezmiernie, bardzo ciekawe.- Oczywiœcie, panie profesorze, zawsze istnieje mo¿liwoœæ, ¿e nie tylko ja pope³ni³em zasadniczy b³¹d w obliczeniach, ale Imot i Faron równie¿.- Wszyscy trzej mielibyœcie przyj¹æ b³êdne za³o¿enia? Nie, trudno w to uwierzyæ.- Chcia³em tylko wskazaæ, ¿e taka mo¿liwoœæ istnieje.- Proszê, daj mi chwilê pomyœleæ - rzek³ Athor.By³ póŸny poranek.Przez wysokie okno gabinetu dyrektora obserwatorium wpada³y oœlepiaj¹ce promienie Onosa.Dovim by³ ledwo widoczny; sprawia³ wra¿enie ma³ej czerwonej kropki poruszaj¹cej siê wysoko w kierunku pó³nocnym.Athor przesuwa³ palcem po papierach, przek³adaj¹c je tam i z powrotem na swoim biurku.I jeszcze raz tam i z powrotem."Jakie to dziwne, wszystko przyj¹³em tak spokojnie - pomyœla³.- Biney wygl¹da na poruszonego do g³êbi, podczas gdy ja w³aœciwie nie zareagowa³em prawie wcale.Mo¿e jestem w szoku" - przemknê³o mu przez g³owê.- Tutaj, panie profesorze, jest obliczenie orbity Kal-gasza zgodnie z ogólnie przyjêtymi w kalendarzu astronomicznym za³o¿eniami.A tu, na tym wydruku, jest orbita przewidziana przez nowy komputer.- Proszê, Bineyu.Powiedzia³em ci, ¿e muszê pomyœleæ.Biney sztywno skin¹³ g³ow¹.Athor uœmiechn¹³ siê, co nie by³o dla niego rzecz¹ ³atw¹.Ten budz¹cy trwo¿ny szacunek szef obserwatorium, wysoki chudy starzec o w³adczym wygl¹dzie, z imponuj¹c¹ grzyw¹ gêstych siwych w³osów, tak dawno wszed³ w rolê srogiego Tytana Nauki, ¿e ogromn¹ trudnoœæ sprawia³o mu okazywanie zwyk³ych ludzkich reakcji.Zw³aszcza tu, w obserwatorium, gdzie ka¿dy traktowa³ go jak swego rodzaju pó³boga.W domu, z ¿on¹ i z dzieæmi, a szczególnie z ha³aœliwym stadkiem wnuków, by³ zupe³nie innym cz³owiekiem.A wiêc teoria powszechnego ci¹¿enia nie jest ca³kowicie poprawna?71Nie! To niemo¿liwe! Ka¿da cz¹stka jego umys³u buntowa³a siê przeciwko temu.Koncepcja powszechnego ci¹¿enia stanowi³a podstawê zrozumienia struktury wszechœwiata.O tym Athor by³ przekonany.Athor to wiedzia³.By³o to zbyt klarowne, zbyt logiczne, zbyt piêkne, by mog³o byæ b³êdne.Gdyby odrzuciæ powszechne ci¹¿enie, ca³a logika kosmosu zamienia siê w chaos.Niemo¿liwe, niewyobra¿alne.Ale te liczby - ten przeklêty wydruk Bineya.- Widzê, ¿e jest pan rozgniewany - znów wtr¹ci³ Biney - i chcê powiedzieæ, ¿e w pe³ni rozumiem, jak bardzo ta sytuacja w pana uderza.Ka¿dy by³by z³y, gdyby pod znakiem zapytania stan¹³ nagle dorobek ca³ego jego ¿ycia.- Bineyu.- Niech mi pan tylko pozwoli dodaæ, panie profesorze, ¿e zrobi³bym wszystko, ¿eby panu tego nie przekazaæ.Wiem, jest pan na mnie wœciek³y, ale mogê jedynie powiedzieæ, ¿e przed przyjœciem tutaj d³ugo i intensywnie nad tym myœla³em.Chcia³em to wszystko spaliæ i zapomnieæ, ¿e kiedykolwiek siê do tego zabra³em.Jestem przera¿ony tym, co odkry³em, przera¿ony, ¿e to ja w³aœnie.- Bineyu.- Athor znów mu przerwa³ z³owieszczym tonem.- S³ucham?- Tak, jestem na ciebie wœciek³y, ale nie z tego powodu, o którym myœlisz.- Panie profesorze.- Po pierwsze, jestem rozgniewany tym gadaniem na mój temat, podczas gdy ja chcê tylko w spokoju przeanalizowaæ wnioski wynikaj¹ce z twoich opracowañ.Po drugie, i o wiele wa¿niejsze, gniewa mnie sama myœl, ¿e choæby przez moment mog³eœ siê wahaæ, czy donieœæ mi o swoich odkryciach.Dlaczego tak d³ugo zwleka³eœ?- Dopiero wczoraj zakoñczy³em sprawdzanie obliczeñ.- Wczoraj! Wiêc powinieneœ byæ tutaj ju¿ wczoraj! Czy naprawdê chcesz przez to powiedzieæ, Bineyu, ¿e powa¿nie72rozwa¿a³eœ mo¿liwoœæ zatajenia wszystkiego?! ¯e po prostu wyrzuci³byœ swoje wyniki i nic nikomu nie powiedzia³?- Nie, panie profesorze - odrzek³ nieœmia³o Biney.- W³aœciwie nigdy o tym nie myœla³em.- Chwa³a Bogu.Powiedz mi ch³opcze, czy uwa¿asz, i¿ tak bardzo jestem rozmi³owany w swej piêknej teorii, ¿e chcia³bym, aby jeden z moich najbardziej utalentowanych wspó³pracowników broni³ mnie przed przykr¹ prawd¹ o jej s³abym punkcie?- Nie, panie profesorze.Oczywiœcie, ¿e nie.- Wiêc dlaczego nie przybieg³eœ z t¹ wiadomoœci¹ w chwili, gdy zyska³eœ pewnoœæ, ¿e masz racjê?- Poniewa¿.poniewa¿, panie profesorze.- Biney chcia³ zapaœæ siê pod ziemiê.- Poniewa¿ wiedzia³em, jak pana by to zdenerwowa³o.Poniewa¿ pomyœla³em sobie, ¿e mo¿e pan.¿e mo¿e pan tak siê zdenerwowaæ, i¿ ucierpi pañskie zdrowie.Dlatego te¿ wstrzyma³em siê, porozmawia³em z kilkoma przyjació³mi, przemyœla³em moje po³o¿enie w tej sytuacji i zrozumia³em wreszcie, ¿e tak naprawdê nie mam wyboru i muszê panu powiedzieæ, i¿ teoria powszech.- Wiêc naprawdê s¹dzisz, ¿e sw¹ w³asn¹ teoriê kocham bardziej od prawdy?- Och, nie, nie, panie profesorze!- Ale wiesz, ch³opcze, tak w³aœnie jest! - Na twarzy Athora znów pojawi³ siê uœmiech, lecz tym razem zupe³nie niewymuszony.- Mo¿e trudno w to uwierzyæ, ale jestem takim samym cz³owiekiem, jak wszyscy inni.Teoria powszechnego ci¹¿enia przynios³a mi wszelkie mo¿liwe zaszczyty naukowe.Jest moj¹ przepustk¹ do nieœmiertelnoœci, Bineyu.Dobrze o tym wiesz.I to, ¿e trzeba wzi¹æ pod uwagê mo¿liwoœæ b³êdu w tej teorii.ach, jest dla mnie potê¿nym wstrz¹sem! Uwierz mi.Oczywiœcie wci¹¿ uwa¿am, ¿e moja teoria jest s³uszna.- Jeœli pan pozwoli - przerwa³ Biney z a¿ nadto widoczn¹ konsternacj¹ - sprawdza³em to raz, drugi, trzeci.- Ja tak¿e jestem pewien, ¿e wasze wyniki s¹ prawid³owe.'73Ty, Faron i Imot nie pope³nilibyœcie tego samego b³êdu.Nie, nie, powiedzia³em ju¿, ¿e raczej wykluczam tak¹ mo¿liwoœæ.Ale te liczby niekoniecznie obalaj¹ teoriê powszechnego ci¹¿enia.- Nie obalaj¹? - Biney zamruga³ powiekami.- Oczywiœcie, ¿e nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]