[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygl¹da³a na wystraszon¹.- Tak myœlê, czy ma pani czas dziœ wieczorem?- Tak - odpowiedzia³a, nadaj¹c g³osowi ton pewnegowahania.- Mo¿e pójdziemy razem coœ zjeœæ? - zapyta³, sk³adaj¹c kartkê papieru iwpuszczaj¹c j¹ do kieszeni marynarki.- Wspaniale.- Myœli pan o jakimœ konkretnym miejscu?- Decyzjê zostawiam pani.- Grill reñski u Hiltona jest najlepszy w mieœcie.- Ósma wieczór? - zapyta³.- Z radoœci¹ czekam na to spotkanie.Proszê teraz wybaczyæ, muszê przejrzeækilka rzeczy, zanim przybêd¹ moi s³uchacze.Mój asystent zaraz tu bêdzie.Po jej wyjœciu osun¹³ siê wygodnie w fotelu.O co tu, do diab³a, chodzi?* * *Przejazd samochodem z Lozanny do Fryburga zabra³ Sabrinie czterdzieœci minut.Potrzebowa³a nastêpnych piêtnastu aby dotrzeæ do oddalonej bocznicy kolejowej,gdzie jak powiedzia³ Teufel, dy¿urny ruchu w Lozannie, powinna znaleŸæposzukiwane wagony.Zaparkowa³a wypo¿yczonego audi-coupe przed ogrodzeniem zmetalowej siatki i siêgnê³a do torby, zawieraj¹cej licznik Geigera-Mullera,który uda³o jej siê kupiæ po licznych rozmowach przez telefon ze sprzedawcami wLozannie.MroŸny wiatr uderzy³ j¹ w twarz, gdy otworzy³a drzwi samochodu.Zapiê³a kurtkê pod sam¹ szyjê i naci¹gnê³a kaptur na g³owê.Brama by³a zamkniêtana k³Ã³dkê od wewn¹trz.Nasunê³a paski torby na ramiona, z ³atwoœci¹ wspiê³a siêna ogrodzenie i, gdy by³a ju¿ w po³owie drogi w dó³ po drugiej stronie, zwinniezeskoczy³a na ziemiê.Przykucnê³a obok ca³ego szeregu wagonów towarowych ispojrza³a dooko³a.Po prawej stronie magazyn towarów, po lewej dwie linie torówkolejowych i zardzewia³y wagon towarowy, którego ko³a ledwo by³o widaæ zpl¹taniny wybuja³ego zielska.Ca³a okolica by³a zupe³nie pusta.Przenios³a sw¹berettê z futera³u zawieszonego na ramieniu do kieszeni kurtki i zaczê³a siêposuwaæ wzd³u¿ szeregu wagonów towarowych, szukaj¹c numeru, który zapisa³Teufel.By³ narysowany bia³¹ farb¹ na wagonie towarowym, czwartym w kolejnoœci.Wyjê³alicznik Geigera-Mullera z torby, nie mog³a jednak uzyskaæ ¿adnego odczytu przezzamkniête drzwi.Przejecha³a palcami wzd³u¿ w¹skiego rowka miêdzy skrzyd³amidrzwi, sprawdzaj¹c czy nie ma tam jakiegoœ drutu - na wypadek (ma³oprawdopodobny) pu³apki w wagonie.Jej obawy by³y bezpodstawne - otworzy³a drzwi.K¹tem oka dojrza³a, ¿e coœ siê wmroku poruszy³o i siêga³a w³aœnie po berettê, gdy coœ silnie uderzy³o j¹ wramiê, wytr¹caj¹c licznik Geigera-Mullera z rêki, który uderzy³ w zardzewia³ywagon.Okaza³o siê ¿e ma rozbite zewnêtrzne szk³o i wygiêty anodowy czujnik.Ry¿y, zdzicza³y kot patrzy³ na ni¹, bij¹c gniewnie ogonem na obie strony.Odczeka³a, a¿ odszed³ pe³nym godnoœci krokiem zanim zebra³a resztki licznikaGeigera-Mullera i wrzuci³a je do torby.Uœmiechnê³a siê ponuro, lecztriumfuj¹co, gdy ponownie spojrza³a do wnêtrza otwartego wagonu towarowego.Jedyn¹ jego zawartoœci¹ by³o szeœæ metalowych beczek do piwa.Wdrapa³a siê dowagonu, by im siê bli¿ej przyjrzeæ, pamiêtaj¹c o utrzymaniu dystansu, któryuwa¿a³a za bezpieczny.Na wszystkich szeœciu korkach by³y plomby i nie by³o na nich ¿adnego znaku, i¿któryœ z nich by³ uszkodzony.Nawet mistrzowski spawacz musia³by pozostawiæjakieœ œlady swej roboty.Musia³a w tym byæ jakaœ pu³apka.Kula uderzy³a w najbli¿sz¹ beczkê.Rzuci³a siê na pod³ogê i przetoczy³a wbezpieczne miejsce za wpó³ otwartymi drzwiami, trzymaj¹c mocno berettê wodzianej w rêkawiczkê d³oni.Chocia¿ strzelec przyszpili³ j¹ do pod³ogi, niestanowi³ dla niej bezpoœredniego zagro¿enia.Serce bi³o jej ze strachu, gdypowoli spogl¹da³a przez ramiê.Kula wyrwa³a strzêpiast¹ dziurê w boku beczki, nie by³o jednak œladuœmiertelnego plutonu, który - jak sobie wyobra¿a³a - powinien s¹czyæ siê wpowietrze.Odetchnê³a g³êboko z ulg¹.Te beczki by³y wiêc tylko dla zbicia ich zw³aœciwego tropu.Mike mia³ racjê.Z k¹ta, pod jakim kula przebi³a beczkê, mo¿nasiê by³o zorientowaæ, i¿ wystrzelona zosta³a z okolic magazynu.Nie mog³a skorzystaæ z drzwi wagonu towarowego jako drogi ucieczki, wystawi³abysiê bowiem na kule snajpera.Zauwa¿y³a, ¿e jedna z drewnianych belek wprzeciwleg³ej œcianie by³a wy³amana, wskutek czego w k¹cie wagonu powsta³adziura wielkoœci pi³ki futbolowej.Rozwi¹zywa³o to tajemnicê, w jaki sposób kotdosta³ siê do wnêtrza.Opar³a siê o œcianê i szuraj¹c siedzeniem d¿insów popod³odze, zaczê³a przesuwaæ siê w kierunku dziury, ci¹gle ³ypi¹c oczami naotwarte drzwi, dla upewnienia siê czy ci¹gle jeszcze jest niewidoczna zmagazynu.Wilgotne drzewo by³o ju¿ spróchnia³e, co umo¿liwi³o jej wy³amaniedalszych kawa³ków belki, jakby to by³y kawa³ki rozmok³ego kartonu.Belka le¿¹cawy¿ej by³a mocniejsza, ale gwoŸdzie puœci³y gdy kopnê³a j¹ silnie obcasem buta.Kopnê³a jeszcze raz, tym razem odbijaj¹c j¹ parê stóp od z³¹czenia z przyleg³¹œcian¹.Trzecie kopniêcie roz³upa³o belkê tak, ¿e mog³a j¹ od³amaæ.Spojrza³aprzez dziurê, nie widzia³a jednak nic oprócz ogrodzenia, odleg³ego o trzydzieœcijardów.Spocona ze strachu wyœliznê³a siê przez dziurê.Nastêpnie wesz³a pod wagontowarowy i zaczê³a powoli czo³gaæ siê na brzuchu miêdzy dwoma liniami szyn.Coprawda, nie mog³a byæ przez nikogo widziana, ale i sama nie widzia³a magazynu,ani, co wa¿niejsze, miejsca, w którym siedzia³ snajper.Mia³a ju¿ tylko kilka stóp do zderzaków, gdy szczur przebieg³ przed ni¹ ichocia¿ szybko cofnê³a g³owê, jego mokry ogon zaszorowa³ j¹ po policzku gdyznika³ w luce miêdzy dwoma odcinkami zardzewia³ych szyn.Zagryz³a doln¹ wargê,by st³umiæ okrzyk i poczu³a ciarki przechodz¹ce po skórze.Gdzie podzia³ siê tenprzeklêty kot, gdy by³ najbardziej potrzebny? Zawsze dumna by³a ze swojejœmia³oœci i odwagi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]