[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprawdzie niezupeÅ‚nie to miejsce miaÅ‚em na myÅ›li, potrafiÄ™ jednak odczytywać wÅ‚asne wróżby.      - Co to jest? - spytaÅ‚ Ganelon.- Co takiego trzymasz w rÄ™ku? Wiadomość?      KiwnÄ…Å‚em gÅ‚owÄ… i podaÅ‚em mu jÄ….Nie bardzo mogÅ‚em wyrzucić tÄ™ karteczkÄ™, skoro widziaÅ‚, jak jÄ… czytaÅ‚em.ByÅ‚o na niej napisane: "Przybywam".A niżej byÅ‚ mój podpis.      Ganelon pyknÄ…Å‚ z fajki i w Å›wietle jarzÄ…cego siÄ™ tytoniu odczytaÅ‚ kartkÄ™.      - On żyje? I przybÄ™dzie tutaj? - zdumiaÅ‚ siÄ™.      - Tak nateżaÅ‚oby sÄ…dzić.      - Dziwne - stwierdziÅ‚.- Nie rozumiem.      - To wyglÄ…da na obietnicÄ™ pomocy - odrzekÅ‚em, odprawiajÄ…c ptaka, który zagruchaÅ‚ dwa razy, zatoczyÅ‚ krÄ…g nad mojÄ… gÅ‚owÄ… i odleciaÅ‚: Ganelon pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….      - Nie rozumiem.      - Po cóż darowanemu koniowi zaglÄ…dać w zÄ™by? Tobie udaÅ‚o siÄ™ jedynie powstrzymać KrÄ…g.      - To prawda - przyznaÅ‚.- On go może zdoÅ‚a zniszczyć.      - A jeÅ›li to tylko żart? Dość okrutny?      Znowu pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….      - Nie.To nie w jego stylu.Zastanawiam siÄ™, o co może mu chodzić.      - PrzeÅ›pij siÄ™ z tym problemem - zaproponowaÅ‚em.      - Niewiele wiÄ™cej mogÄ™ teraz zrobić - odrzekÅ‚ tÅ‚umiÄ…c ziewanie.      WstaliÅ›my i ruszyliÅ›my wzdÅ‚uż muru.Na korytarzu życzyliÅ›my sobie dobrej nocy, po czym ja, zataczajÄ…c siÄ™, powÄ™drowaÅ‚em ku otchÅ‚ani snu, w którÄ… zwaliÅ‚em siÄ™ na Å‚eb, na szyjÄ™.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]