[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PochwyciÅ‚ mnie i oszoÅ‚omiÅ‚ jej blask.DostrzegÅ‚em smugÄ™ Å›wiatÅ‚a i wiedziaÅ‚em, że to jest poczÄ…tek.      ZnalazÅ‚em siÄ™ zbyt blisko, zagubiony, by dostrzegać jeszcze ogólny ukÅ‚ad, ale sploty migotanie, sprzężenie wszystkiego, co widziaÅ‚em dookoÅ‚a, budziÅ‚o wÄ…tpliwość, czy trzy wymiary to dość, by wyjaÅ›nić oszaÅ‚amiajÄ…cÄ… zmysÅ‚y zÅ‚ożoność, jakÄ… miaÅ‚em przed sobÄ….Od galaktycznej analogii umysÅ‚ przeskoczyÅ‚ na przeciwny biegun, sugerujÄ…c nieskoÅ„czenie wymiarowÄ… przestrzeÅ„ Hilberta czÄ…stek subatomowych.ByÅ‚o to jednak desperackie porównanie.Szczerze i zwyczajnie, nic z tego nie rozumiaÅ‚em.MiaÅ‚em tylko coraz silniejsze wrażenie - wywoÅ‚ane przez Wzorzec czy może instynktowne - że muszÄ™ przejść przez ten labirynt, by wkroczyć na nowy poziom mocy, jakiego pragnÄ…Å‚em.      Nie myliÅ‚em siÄ™.WessaÅ‚o mnie do wewnÄ…trz, a moja pozorna szybkość nie zmniejszyÅ‚a siÄ™ wcale.PrzelatywaÅ‚em i wirowaÅ‚em po ognistych drogach, przebijajÄ…c niematerialne chmury lÅ›nienia i blasku.Nie istniaÅ‚y tu obszary zwiÄ™kszonego oporu jak we Wzorcu, a poczÄ…tkowy impet wystarczaÅ‚, by przenieść mnie do centrum.SzaleÅ„cza podróż wirem po Mlecznej Drodze? TonÄ…cy wciÄ…gniÄ™ty miÄ™dzy Å›ciany koralowych kanionów? Bezsenny wróbel przelatujÄ…cy nad wesoÅ‚ym miasteczkiem w noc Czwartego Lipca? Tak myÅ›laÅ‚em, wspominajÄ…c niedawne przejÅ›cie w tej niezwykÅ‚ej, odmienionej formie.I na zewnÄ…trz, po wszystkim, koniec, w rozbÅ‚ysku purpurowego Å›wiatÅ‚a, które odnalazÅ‚o mnie, gdy patrzyÅ‚em na siebie z Klejnotem w rÄ™ku, obok Wzorca, potem patrzyÅ‚em na Klejnot, a Wzorzec byÅ‚ w jego wnÄ™trzu i we mnie, wszystko istniaÅ‚o we mnie, a ja w nim; czerwieÅ„ rozpÅ‚ywaÅ‚a siÄ™, gasÅ‚a, zniknęła.Potem już tylko ja, Klejnot i Wzorzec, i na nowo odbudowane relacje podmiotowo - przedmiotowe, tyle że o oktawÄ™ wyżej - tak chyba najlepiej można to wyrazić - ponieważ istniaÅ‚o teraz pewne porozumienie, jakbym uzyskaÅ‚ dodatkowy zmysÅ‚, dodatkowy Å›rodek wyrazu.Wrażenie byÅ‚o niezwykÅ‚e i sprawiaÅ‚o satysfakcjÄ™.Aby je wypróbować, raz jeszcze podjÄ…Å‚em decyzjÄ™ i nakazaÅ‚em Wzorcowi, by przetransportowaÅ‚ mnie gdzie indziej.      A potem staÅ‚em w komnacie na szczycie najwyższej wieży Amberu.WyszedÅ‚em na zewnÄ…trz, na maleÅ„ki balkon.Widok uderzaÅ‚ swym podobieÅ„stwem do pozazmysÅ‚owej podróży, którÄ… wÅ‚aÅ›nie zakoÅ„czyÅ‚em.Przez kilka dÅ‚ugich chwil po prostu staÅ‚em tam i patrzyÅ‚em.Morze odbijajÄ…ce częściowo zachmurzone niebo, zabarwione blaskiem zachodu, byÅ‚o studium deseni.Chmury także ukazywaÅ‚y wzory delikatnego lÅ›nienia i ostrych cieni.Wiatr przesuwaÅ‚ siÄ™ ku morzu i zapach soli byÅ‚ mi chwilowo niedostÄ™pny.Czarne punkty ptaków wirowaÅ‚y i unosiÅ‚y siÄ™ w dali, ponad wodÄ….Pode mnÄ… paÅ‚acowe dziedziÅ„ce i tarasy miasta leżaÅ‚y rozwiniÄ™te w niezmiennej elegancji aż do krawÄ™dzi Kolviru.Ludzie na ulicach zdawali siÄ™ maleÅ„cy, niemal nierucbomi.CzuÅ‚em siÄ™ bardzo samotny.      Wtedy dotknÄ…Å‚em Klejnotu i przywoÅ‚aÅ‚em burzÄ™.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]