[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - W końcu kiedyś dopuszczą - rzekł z przekonaniemkrasnolud.- A nie, to będziemy partaczyć albo założymywłasne cechy, niech zadecyduje zdrowa konkurencja. - A jednak w Mahakamie jest bezpieczniej niż wmiastach - zauważył Regis.- Miasta mogą w każdej chwilipójść z dymem.Rozumniej byłoby przeczekać wojnę w górach. - Komu wola, niech tam idzie - Zoltan naczerpał zcebra.- Mnie milsza swoboda, a w Mahakamie jej nieuświadczysz.Nie wyobrażacie sobie, jak wygląda władzastarego.On zabrał się ostatnio za regulację spraw, jak tonazywa, społecznych.Dla przykładu: wolno nosić szelkiazali nie.Jeść karpia od razu czy czekać, aż się galaretazetnie.Jest li gra na okarynie zgodna z naszą wielowiekowąkrasnoludzką tradycją azali to zgubny wpływ zgniłeji dekadenckiej kultury ludzi.Po ilu latach pracy możnazłożyć wniosek o przydział stałej żony.Którą ręką siępodcierać.W jakiej odległości od kopalni dozwala sięgwizdać.I temu podobne sprawy o żywotnym znaczeniu.Nie, chłopcy, ja nie wracam pod górę Carbon.Nie mamochoty spędzić życia na przodku w kopalni.Czterdzieścilat na dole, o ile wcześniej nie pierdyknie metan.Ale myjuż mamy inne plany, co, Percival? Myśmy już sobie zapewnili przyszłość. - Przyszłość, przyszłość.- gnom wypił menzurkę,smarknął i spojrzał na krasnoluda nieco już zamglonymwzrokiem.- Nie mówmy hop, Zoltan.Bo jeszcze mogąnas złapać, a wtedy nasza przyszłość to stryczek.AlboDrakenborg. - Zamknij gębę - warknął krasnolud, patrząc na niegogroźnie.- Rozgadałeś się! - Skopolamina - mruknął z cicha Regis.***** Gnom bajdurzył.Milva była ponura.Zoltan, zapomniawszy,że już raz to czynił, opowiadał wszystkim o Hoogu,starym grzybie, staroście Mahakamu.Geralt, zapomniawszy,że już raz wysłuchał, słuchał.Regis też słuchał i nawetdodawał komentarze, zupełnie niespeszony tym, żejest jedynym trzeźwym w mocno już pijanym towarzystwie.Jaskier brzdąkał na lutni i śpiewał.Nie dziwota, że są harde urodziwe panieWszak im drzewo wynioślejsze, tym trudniej wleźć na nie. - Idiota - skomentowała Milva.Jaskier nie przejął się.Wżdy i z panną, i ze drzewem kto nie kiep poradziTrzeba owszem wziąć i zerżnąć, no i po zawadzie. - Puchar.- bełkotał Percival Schuttenbach.-Kielich, znaczy.Z jednego kawałka mlecznego opaluwyrżnięty.O, taki wielki.Znalazłem go na szczycie góryMontsalvat.Brzeg miał wysadzany jaspisami, a podstawabyła ze złota.Istne cudo. - Nie dawajcie mu więcej wódki - powiedział ZoltanChivay. - Zaraz, zaraz - zaciekawił się Jaskier, również niecobełkocząc.- Co stało się z tym legendarnym kielichem? - Wymieniłem go na muła.Potrzebowałem muła, byprzewieźć ładunek.Korundy i krystaliczny węgiel.Miałemtego.Eee.Całą kupę.Eeeep.Ładunek, znaczy,ciężki, bez muła ani rusz.Po cholerę mi był ten puchar? - Korundy? Węgiel? - No, po waszemu rubiny i diamenty.Bardzo.eeep.przydatne. - Ja myślę. - Do świdrów i do pilników.Do łożysk.Miałem tegocałą kupę. - Słyszysz, Geralt? - Zoltan machnął ręką i chociażsiedział, o mało nie przewrócił się od tego machnięcia.-Mały jest, to prędko się urżnął.Kupa diamentów mu sięśni.Uważaj, Percival, żeby ci się ten sen nie sprawdził!W połowie.Tej, która nie dotyczy diamentów! - Sny, sny - zabełkotal znowu Jaskier.- A ty, Geralt?Znowu śniłeś o Ciri? Bo trzeba ci wiedzieć, Regis, że Geraltma prorocze sny! Ciri to Dziecko Niespodzianka, Geraltzwiązany jest z nią więzami przeznaczenia, dlategowidzi ją w snach.Trzeba ci też wiedzieć, że my do Nilfgaardujedziemy, aby odebrać naszą Ciri cesarzowi Emhyrowi,który ją porwał.Ale niedoczekanie jego, sukinsyna, bomy ją odbijemy, zanim się obejrzy! Powiedziałbym wamwięcej, chłopcy, ale to tajemnica.Straszna, głęboka i mrocznatajemnica.Nikt nie może się o tym dowiedzieć, rozumiecie? Nikt! - Ja nie nie słyszałem - zapewnił Zoltan, patrzącbezczelnie na wiedźmina.- Chyba skórek wlazł mi do ucha. - Takie skórki to istna plaga - przyznał Regis, udając,że dłubie w uchu. - Do Nilfgaardu wędrujemy.- Jaskier oparł się okrasnoluda w celu utrzymania równowagi, co w dużej mierzeokazało się błędem.- Jest to, jak powiedziałem, tajemnica.Cel sekretny! - I w samej rzeczy przemyślnie ukryty - kiwnął głowącyrulik, rzucając okiem na bladego ze złości Geralta.-Analizując kierunek waszego marszu, nawet najbardziejpodejrzliwy osobnik nie domyśli się celu wędrówki.***** - Milva, co ci jest? - Nie odzywaj się do mnie, pijany głupku. - Hej ona płacze! Hej, patrzcie. - Idź do biesa, mówię! - łuczniczka otarła łzy.- Bo cięmiędzy oczy zdzielę, wierszokleto ty chędożony.Dawajszklenicę, Zoltan. - Gdzieś się zapodziała.- wybełkotał krasnolud.-O, jest.Dzięki, cyruliku.A gdzie, u diabła, jest Schuttenbach? - Wyszedł.Jakiś czas temu.Jaskier, przypominam,obiecałeś opowiedzieć mi historię o Dziecku Niespodziance. - Zaraz.Zaraz, Regis.Tylko sobie łyknę.I wszystkoo opowiem.O Ciri, o wiedźminie.Z detalami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]