[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może Gromada nawet wie już o tym, pomyślał Piąty, ale wolisprawy nie rozgłaszać.Jeśli tak, to szybkie i precyzyjne uderzenie na świat,gdzie prowadzą ten swój eksperyment, powinno zażegnać niebezpieczeństwo. Hivistahm nagle otrzeźwiał.Przecież to byłoby właśnie coś takiego, jak owawspomniana przez Aszregana masakra.Nie, S'vanowie i Hivistahmowie nigdy niepozwoliliby na coś takiego. Nigdy. - To nonsens - powiedział jeniec, wiercąc się w kokonie.- Aszreganie tozupełnie odrębna rasa.To, że niektórzy z nas są roślejsi i silniejsi, nieznaczy jeszcze, że muszą być produktami jakichś dziwacznych i nieetycznycheksperymentów na genach. - Nie mnie o tym orzekać.Specjaliści obejrzą cię, ostukają.Nie, nieoczekuj wiwisekcji - dodał, widząc grymas zainteresowanego.- Naprawdęsądzisz, że jesteśmy tacy, jak w propagandowych filmikach Ampliturów? - Ampliturowie nigdy nie nazywali was barbarzyńcami. - Nie wprost.- Hivistahm szczęknął zębami.- Ale sugerują, że tak właśniejest.W tym wasi panowie są całkiem dobrzy.Znaczy, w sugerowaniu. - Oni nie są naszymi panami.Wobec Celu wszyscy są równi. - Nigdy nic ci nie narzucili? - Owszem, kilku nawiązało kiedyś ze mną kontakt myślowy - odparł z dumąRandżi.- Ale czułem wtedy jedynie radość z tego wyróżnienia. - Jakże by inaczej.Kazali ci się cieszyć. - To było moje odczucie, nikt mi niczego nie kazał - zaprzeczył Randżipodniesionym głosem. Błędne koło, pomyślał Piąty z rezygnacją.Razem z Itepu zaciągnął tratwę naskraj rzeki.Po zwodowaniu okazała się całkiem stabilna. - Ruszamy - oznajmił więźniowi.- Tylko nie próbuj niczego głupiego.Jeślimyślisz o wywróceniu tratwy, to uprzedzam, że mój towarzysz jest istotądwudyszną; w wodzie radzi sobie równie dobrze jak na powietrzu.Gdyby co, tomnie ratowałby w pierwszym rzędzie, ciebie dopiero potem.Nie masz szans naucieczkę. - Jestem tylko żołnierzem, ale tyle to sam potrafię zrozumieć - odparł Randżii podreptał na brzeg.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]