[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odebraliście sygnał,wtedy, tej paskudnej nocy, gdy obozujący obok nas kupcydodawali sobie animuszu okowitą, śpiewem i fajerwerkami.Zapewne odebraliście przeczucie mniej wyraźnie, niżja i Cahir, ale przecież domyślacie się.Podejrzewacie.I boję się, że podejrzewacie słusznie. Zakrakały wrony przelatujące nad gołoborzem. - Wszystko wskazuje na to, że Ciri nie żyje.Dwienoce temu, w Ekwinokcjum, poniosła śmierć.Gdzieś dalekostąd, samotna, sama wśród wrogich i obcych sobie ludzi. - A nam pozostała tylko zemsta.Zemsta krwawa i okrutna,o której jeszcze za sto lat krążyć będą opowieści.Opowieści, których ludzie bali się będą słuchać po zapadnięciuzmroku.A tym, którzy chcieliby powtórzyć takązbrodnię, zadrży ręka na myśl o naszej zemście.Damyodstraszający przykład grozy! Metodą pana Fulka Artevelde,mądrego pana Fulka, który wie, jak należy traktowaćszubrawców i łotrów.Przykład grozy, który damy my,zadziwi nawet jego! - Zaczynamy więc i niech piekło nam dopomaga!Cahir, Angouleme, do koni.Jedziemy w górę Newi, ku Belhaven.Jaskier, Milva, Regis, wy kierujecie się ku Sansretour, kugranicom Toussaint.Nie zabłądzicie, drogę wytyczy wam Gorgona.Do zobaczenia.***** Ciri głaskała czarnego kota, który obyczajem wszystkichkotów świata wrócił do chaty na moczarach, gdyumiłowanie wolności i łajdaczenia się zostały zachwianeprzez chłód, głód i niewygody.Teraz leżał na kolanachdziewczyny i podstawiał kark pod jej dłoń z mrukiemświadczącym o głębokiej rozkoszy. To, o czym dziewczyna opowiadała, kota nie obchodziłoza grosz. - To był jedyny raz, kiedy śniłam o Geralcie - podjęłaCiri.- Od tamtego czasu, od rozstania na wyspie Thanedd,od Wieży Mewy, nigdy nie widziałam go we śnie.Dlatego sądziłam, że nie żyje.I nagle spłynął ten sen, taki, jakiemiewałam dawniej, sny, o których Yennefer mówiła, że sąwieszcze, prekognicyjne, że pokazują alboprzeszłość, albo przyszłość.To było w przeddzień Ekwinokcjum.W miasteczku, którego nazwy nie pamiętam.W piwnicy, w którejzamknął mnie Bonhart.Po tym, jak mnieskatował i zmusił, bym wyznała, kim jestem. - Zdradziłaś mu, kim jesteś? - uniósł głowę Vysogota.- Powiedziałaś mu wszystko? - Za tchórzostwo - przełknęła ślinę - zapłaciłamupokorzeniem i pogardą do samej siebie. - Opowiedz o twoim śnie. - Widziałam w nim górę, wielką, stromą, kanciastąjak kamienny nóż.Widziałam Geralta.Słyszałam, co mówił.Dokładnie.Każde słowo, jakbym była tuż-tuż.Pamiętam,chciałam wołać, że to wcale nie tak, że to wszystkonieprawda, że się okropnie pomylił.Że wszystko pomylił!Że przecież jeszcze nie było wcale Ekwinokcjum, więcnawet jeśli i stało się tak, że ja w Ekwinokcjum umarłam,to nie wolno mu ogłaszać mnie martwą wcześniej,gdy jeszcze żyję.I nie wolno mu oskarżać Yennefer i mówić oniej takich rzeczy. Zamilkła na chwilę, pogłaskała kota, mocno pociągnęłanosem. - Ale nie mogłam dobyć głosu.Nie mogłam nawetoddychać.Jakbym się topiła.I obudziłam się.Ostatnie, cowidziałam, co pamiętam z tego snu, to była trójka jeźdźców.Geralt ijeszcze dwoje, cwałujący wąwozem, z którego ścian spadały siklawy. Vysogota milczał.***** Gdyby po zmroku ktoś podkradł się do chaty z zapadniętąstrzechą, gdyby zajrzał przez szparę w okiennicy,zobaczyłby w skąpo oświetlonym wnętrzu białobrodegostarca, w skupieniu słuchającego opowieści popielatowłosejdziewczyny z policzkiem zeszpeconym paskudną blizną. Zobaczyłby czarnego kota, leżącego na kolanachdziewczyny, leniwie mruczącego, dopraszającego się głaskania -ku uciesze harcujących po izbie myszy. Ale tego nikt nie mógł zobaczyć.Chata z zapadniętąi omszałą strzechą była dobrze ukryta wśród mgieł, nabezkresnych bagnach Pereplutu, na które nikt nie odważał się zapuszczać.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]