[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ano, tak.Wygl¹da to on, panie, jak diabo³, wypisz wymaluj diabo³.Sk¹d siê wzi¹³? Ano znik¹d.Bêc, trzask, prask i patrzym: diabo³.A przeszkadzaæ to on nam po prawdzie nie zanadto przeszkadza.Bywa nawet, ¿e pomaga.- Pomaga? - zarechota³ Jaskier, usi³uj¹c wyci¹gn¹æ muchê z piwa.- Diabe³?- Nie wtr¹caj siê, Jaskier.Mówcie dalej, panie Dhun.W jaki to sposób pomaga wam ten, jak powiadacie.- Diabo³ - powtórzy³ z naciskiem kmieæ.- Ano, pomaga tak: grunt u¿yŸnia, glebê wzrusza, krety têpi, ptaki p³oszy, rzepy i buraków dogl¹da.A i liszkê, co siê w kapuœcie lêgnie, zjada.Ale kapustê tako¿ po prawdzie zjada.Nic, ino by ¿ar³.Jak to diabo³.Jaskier znowu zarechota³, po czym pstrykn¹³ palcami i strzeli³ zmoczon¹ w piwie much¹ w kota œpi¹cego przy palenisku.Kot otworzy³ jedno oko i spojrza³ na barda z wyrzutem.- Wszelako¿ - rzek³ spokojnie wiedŸmin - gotowiœcie mi zap³aciæ, by pozbyæ siê tego diab³a, czy tak? Innymi s³owy, nie chcecie go w okolicy?KRANIEC ŒWIATA 179- A któ¿by - Dhun spojrza³ na niego ponuro - chcia³ diabo³a na ojcowiŸnie? Nasza to ziemia z dziada-pradzia-da, z królewskiego nadania i nic diabo³owi do niej.Pluæ nam na jego pomoc, co to, sami r¹k nie mamy? A to, panie wiedŸmin, nie diabo³, a z³oœliwe bydlê i w g³owie ma, z przeproszeniem, nasrane tak, ¿e wytrzymaæ ciê¿ko.Nie wiedzieæ rano, co mu wieczorem do ³ba strzeli.A to, panie, w studniê napaskudzi, a to za dziewk¹ goni, straszy, grozi, ¿e dupczy³ bêdzie.Kradnie, panie, chudobê i spy¿ê.Niszczy a psuje, naprzykrza siê, na grobli ryje, do³y kopie jak pi¿mowiec albo bober jaki, woda z jednego stawu, ze szczêtem uciek³a i karpie posnê³y.We stogu lulkê pali³, kurwi syn, z dymem puœci³ wszystko siano.- Rozumiem - przerwa³ Geralt.- Wiêc jednak przeszkadza.- Nie - pokrêci³ g³ow¹ Dhun.- Nie przeszkadza.Psoci jeno, ot co.Jaskier odwróci³ siê do okna, t³umi¹c œmiech.WiedŸmin milcza³.- A, co tu gadaæ - odezwa³ siê milcz¹cy do tej pory Pokrzywka.- Wyœcie s¹ wiedŸmin, nie? To zróbcie z tym diab³em porz¹dek.Szukaliœcie roboty w Górnej Posadzie, sam s³ysza³em.To i macie robotê.Zap³acimy wam, ile trza.Ale zwa¿cie, nie chcemy, abyœcie diab³a ubili.Co to, to nie.WiedŸmin uniós³ g³owê i uœmiechn¹³ siê paskudnie.- Interesuj¹ce - powiedzia³.- Rzek³bym, niecodzienne.- Co? - zmarszczy³ siê Dhun.- Niecodzienny warunek.Sk¹d tyle mi³osierdzia?- Nie Iza ubijaæ - Dhun zmarszczy³ siê jeszcze bardziej - bo w tej Dolinie.- Nie Iza i ju¿ - przerwa³ Pokrzywka.- Z³apcie go tylko, panie, albo wygoñcie za siódm¹ górê.A przy zap³acie nie ukrzywdzimy was.WiedŸmin milcza³, nie przestaj¹c siê uœmiechaæ.- Przybijecie ugodê? - spyta³ Dhun.- Najpierw chcia³bym mu.siê przyjrzeæ, temu waszemu diab³u.Kmiecie popatrzyli po sobie.180Andrzej Sapkowski- Wasze prawo - powiedzia³ Pokrzywka, po czym wsta³.- I wasza wola.Diabo³ nocami hula po ca³ej okolicy, ale we dnie siedzi gdzieœ w konopiach.Albo wœród starych wierzb na bagnisku.Tam se go mo¿ecie ogl¹dn¹æ.Nie bêdziemy was nagliæ.Chcecie wypocz¹æ, wypoczywajcie jak d³ugo wola.Wygody ni jad³a wam nie posk¹pimy, wedle prawa goœciny.Bywajcie.- Geralt - Jaskier zerwa³ siê z zydla, wyjrza³ na podwórko, na oddalaj¹cych siê od chaty kmieciów.- Przestajê zgo³a rozumieæ.Nie min¹³ dzieñ od chwili, gdy rozmawialiœmy o wyimaginowanych potworach, a ty nagle anga¿ujesz siê do ³owienia diab³Ã³w.A o tym, ¿e w³aœnie diab³y to wymys³y, ¿e to stworzenia mityczne, wie przecie¿ ka¿dy, wyj¹wszy widaæ ciemnych kmiotków.Co ma oznaczaæ twój niespodziewany zapa³? Zak³adam, znaj¹c ciê trochê, ¿e nie zni¿y³eœ siê do za³atwienia nam tym sposobem noclegu, wiktu i opierunku?- Rzeczywiœcie - skrzywi³ siê Geralt.- Wygl¹da na to, ¿e mnie ju¿ trochê znasz, œpiewaku.- W takim razie nie rozumiem.- Co tu jest do rozumienia?- Diab³Ã³w nie ma! - wrzasn¹³ poeta, definitywnie wybijaj¹c kota ze snu.- Nie ma! Diab³y nie istniej¹, do diab³a!- Prawda - uœmiechn¹³ siê Geralt.- Ale ja, Jaskier, nigdy nie mog³em oprzeæ siê pokusie popatrzenia na coœ, co nie istnieje.III- Jedno jest pewne - mrukn¹³ wiedŸmin obrzuciwszy wzrokiem roztaczaj¹c¹ siê przed nimi spl¹tan¹ konopian¹ d¿unglê.- G³upi ten diabe³ nie jest.- Z czego to wnosisz? - zaciekawi³ siê Jaskier.- Z faktu, ¿e siedzi w nieprzebytym g¹szczu? Byle zaj¹c ma na to doœæ rozumu.- Chodzi o specjalne w³aœciwoœci konopi.Tak ogromne pole emituje siln¹ aurê antymagiczn¹.Wiêkszoœæ zaklêæ by³aby tu bezu¿yteczna.A tam, spójrz, widzisz te tyczki?kraniec ŒWIATA 181To chmiel.Polleny z szyszek chmielu maj¹ podobne dzia³anie.Za³o¿ê siê, ¿e to nie przypadek.£ajdak wyczuwa aurê i wie, ¿e jest tu bezpieczny.Jaskier odkaszln¹³, poprawi³ spodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]