[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez lornetkê widaæ rejonbasenu i wiêkszoœæ po³udniowej czêœci posiad³oœci, ale tylko niewielki fragmentczêœci pó³nocnej.- To i tak nieŸle.- Powiedzia³abym nawet, ¿e bardzo dobrze.- Jaki ruch? Œwiat³a?- Jedno i drugie - odpar³ porucznik Anthony.- Dwaj stra¿nicy chodz¹ zregularnoœci¹ zegarka.S¹ uzbrojeni w lekkie pistolety maszynowe, pewnie uzialbo jakieœ ich niemieckie odpowiedniki, przy paskach maj¹ krótkofalówki.- W co s¹ ubrani? - przerwa³ mu Drew.- A jak pan myœli, szefie? Czarne spodnie, czarne koszule, na rêkawach czarneopaski ze swastyk¹ i b³yskawicami.Do tego obaj ostrzygli siê prawie na ³yso,wiêc trudno nie zwróciæ na nich uwagi.- Gdzie siê œwieci?- W czterech oknach: dwóch na parterze, po jednym na pierwszym i drugim piêtrze.- Kto siê porusza?- Oprócz stra¿ników zaobserwowaliœmy ruch tylko w rejonie kuchni, czyli naparterze w po³udniowej czêœci budynku.> Tak, pamiêtam.S¹ jakieœ szansê, ¿ebysiê tam dostaæ? - Oczywiœcie.Stra¿nicy nikn¹ za naro¿nikiem budynku co najmniejna trzynaœcie sekund, ale nie na wiêcej ni¿ dziewiêtnaœcie.Zaczaicie siê przymurze, a jak damy wam sygna³, wdrapiecie siê na niego, ale szybko! Potemukryjecie siê w przebieralniach: s¹ otwarte, wiêc w¹tpiê, ¿eby ktoœ w nichsiedzia³.Zaczekacie na powrót stra¿ników, za³atwicie ich i przerzucicie cia³aprzez mur albo wci¹gniecie do przebieralni.Jak siê z tym uporacie, droga bêdziew³aœciwie wolna, wiêc wezwiecie pu³kownika.- Ca³kiem nieŸle, poruczniku.Gdzie s¹ teraz nasi milusiñscy? - W³aœnierozdzielili siê i obchodz¹ budynek.Szybko, pod mur! B¹dŸ ostro¿ny, Drew! -doda³a szeptem Karin.- Wszyscy jesteœmy ostro¿ni, kochanie.W porz¹dku, idziemy! Niczymzdyscyplinowane mrówki wspinaj¹ce siê na gliniasty kopczyk, piêciu mê¿czyznwybieg³o po stromym zboczu i przycisnê³o siê do wysokiego muru po obu stronachmetalowej furtki.Latham przyjrza³ siê jej uwa¿nie: by³a wy¿sza od muru, bardzosolidna.Najmniejszych szans na wywa¿enie ani na otwarcie wytrychem, poniewa¿zamek zainstalowano od wewn¹trz.Drew wróci³ do oddzia³u i bez s³owa potrz¹sn¹³g³ow¹; trzeba sforsowaæ mur.Nagle po drugiej stronie ceglanej œciany rozleg³ysiê ciê¿kie kroki, a zaraz potem dwa gard³owe g³osy:- Zigarette?- Nein, ist schlecht!- Unsinn.Kroki oddali³y siê niespiesznie.Gdy tylko ca³kiem ucich³y, francuscyagents du combat podnieœli z ziemi kotwiczki, rozwinêli linki, przywi¹zali je douszu przy kotwiczkach, stanêli pewnie na szeroko rozstawionych nogach iwstrzymali oddech.Po kilkunastu sekundach rozleg³ siê sygna³: dwie st³umioneeksplozje bia³ego szumu w g³oœniku krótkofalówki Lathama.Francuzi natychmiastprzerzucili kotwiczki przez mur, naprê¿yli liny, a wtedy Drew i Dietz, niczymjakieœ przeroœniête ma³py, wspiêli siê b³yskawicznie na szczyt ceglanej œciany izniknêli z oczu by³ym legionistom, ci zaœ bezzw³ocznie ruszyli za nimi.Czterysekundy póŸniej kotwiczki ze wzmocnionego plastiku poszybowa³y z powrotem iugrzêz³y w wilgotnej ziemi zaledwie kilka kroków od naburmuszonego Witkowskiego.Po drugiej stronie muru Latham da³ na migi znaæ kapitanowi, ¿eby wraz ze "swoim"komandosem ukry³ siê w drugiej przebieralni, on zaœ, Latham, zajmie ze "swoim"pierwsz¹.Przebieralnie przypomina³y kolorowe namioty rozpiête na drewnianychszkieletach; wejœcia zas³ania³y swobodnie powiewaj¹ce p³achty materia³u,zapewniaj¹ce dostêp œwie¿ego powietrza.Basen by³ pogr¹¿ony w ciemnoœci i ciszy,zak³Ã³canej jedynie ledwo s³yszalnym szumem wody s¹cz¹cej siê przez urz¹dzeniafiltruj¹ce.- Wiesz, co teraz trzeba zrobiæ? - zapyta³ Drew Pierwszego.- Oui, monsieur.Wiem - odpar³ Francuz, wyjmuj¹c z pochwy d³ugi myœliwski nó¿.Latham uczyni³ tosamo, ale weteran Legii Cudzoziemskiej powstrzyma³ go delikatnym, leczstanowczym gestem.- S'il vous plait, non.Vous eres courageux, ale ja i mójkolega mamy wiêcej doœwiadczenia w takich sprawach.Ustaliliœmy wszystko zkapitanem.Pam jest zbyt cenny, ¿eby nara¿aæ siê na niepotrzebne ryzyko.- Nie mogê wymagaæ od was czegoœ, czego sam nie odwa¿y³bym siê zrobiæ!- Nikt nie pos¹dza pana o tchórzostwo, wrêcz przeciwnie.Chodzi jednak o to, ¿epan wie czego szukaæ, a my nie.- O tym te¿ rozmawialiœcie? Agent przy³o¿y³ palec do ust.- Ciii.Ju¿ wracaj¹.Wydarzenia, które rozegra³y siê w ci¹gu nastêpnych kilkuminut, przypomina³y zarejestrowane na taœmie wideo przedstawienie teatrumarionetek, odtwarzane najpierw w zwolnionym tempie, potem zastopowane, awreszcie ogl¹dane podczas szybkiego przewijania do przodu.Dwaj agenci wymknêlisiê z kabin, po czym pope³Ÿli przez mrok niczym dwa ¿Ã³³wie, nie czyni¹cnajmniejszego ha³asu.Znalaz³szy siê w pobli¿u celu zamarli bez ruchu; przerwa wdzia³aniach nie trwa³a jednak d³ugo, poniewa¿ jeden ze stra¿ników dostrzeg³ wmroku nieruchom¹ sylwetkê i pope³ni³ brzemienny w skutkach b³¹d: pochyli³ siê,mru¿¹c oczy, jakby chcia³ siê upewniæ, ¿e nie uleg³ z³udzeniu, i dopiero potemprzesun¹³ pod pachê przewieszony przez szyjê pistolet maszynowy.Nim zd¹¿y³po³o¿yæ palec na spuœcie, legionista b³yskawicznie poderwa³ siê z ziemi,doskoczy³ do os³upia³ego nazisty, otoczy³ ramieniem jego szyjê, drug¹ rêk¹ zaœwbi³ mu nó¿ w plecy.Drugi stra¿nik tak¿e nie zdo³a³ wydaæ ¿adnego dŸwiêku,poniewa¿ u³amek sekundy póŸniej d³ugie ostrze rozora³o mu gard³o, a czyjaœ silnarêka zatka³a usta.Dwaj Francuzi przez sekundê lub dwie stali nieruchomo nadzw³okami, po czym chwycili martwych stra¿ników pod pachy i zaczêli ci¹gn¹æ wstronê muru.Powstrzyma³ ich Latham, który wyskoczy³ z kryjówki.- Nie! - szepn¹³ tak g³oœno, ¿e w³aœciwie równie dobrze móg³by krzykn¹æ.-Dajcie ich tutaj! Kiedy cia³a znalaz³y siê w przebieralni, dwaj Francuzi i Dietzspojrzeli pytaj¹co na Lathama.- Co pan wyrabia, szefie? - zapyta³ Dietz z irytacj¹.- Przecie¿ trzeba ich jaknajprêdzej ukryæ!- Chyba coœ wam umknê³o, kapitanie.Jakiego s¹ wzrostu?- Jeden ca³kiem du¿y, drugi nie bardzo.I co z tego?- Dok³adnie jak pan i ja, kapitanie.Mo¿e te ich idiotyczne mundurki nie bêd¹le¿a³y jak ula³, ale powinniœmy siê w nie jakoœ wcisn¹æ, naturalnie niezdejmuj¹c naszych ubrañ.W koszule te¿, jest na tyle ciemno, ¿e nie widaæ¿adnych szczegó³Ã³w.- Niech mnie Ucho! - mrukn¹³ Dietz.- Ma pan racjê.Przy tym oœwietleniu mog¹nas wzi¹æ za swoich.- Depechevous.Pospieszcie siê! - sykn¹³ Pierwszy, po czym wraz z koleg¹zacz¹³ œci¹gaæ zakrwawione ubranie z martwych stra¿ników.- Jest tylko jeden problem - doda³ kapitan, nie spuszczaj¹c wzroku z Lathama.-Ja mówiê po niemiecku, oni mówi¹ po niemiecku, natomiast pan ani be, ani me
[ Pobierz całość w formacie PDF ]