[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jezu.przysz³o do g³owy.- Widzisz? - rozeœmia³ siê któryœ z pomocników cieœli.- To babsko ma dar jasnowidzenia! Cha, cha, cha.Dunn przygryz³ wargi.Podniós³ Maryshê.Nie pamiêta³, gdzie zostawi³ dres, w którym zamierza³ j¹ po³o¿yæ.May, która posz³a sikaæ, wraca³a w³aœnie trochê zmarzniêta.Wraz z zapadniêciem nocy zrobi³o siê ch³odno.- Co? - krzyknê³a, rozcieraj¹c swoje go³e ramiona.- Marysha Borowski ju¿ nas opuszcza?- Sk¹d znasz jej nazwisko? - tym razem zainteresowa³ siê Brad Hotchkiss.- Przecie¿, kurde, nie mog³aœ s³yszeæ!May zatrzyma³a siê i zmarszczy³a brwi jak przedtem Sheddy.- Jezu, nie wiem.- przesta³a masowaæ zziêbniête ramiona.- Nie wiem, sk¹d wiem - rozeœmia³a siê nerwowo z w³asnej przypadkowej gry s³Ã³w.- A zgad³am chocia¿?Brad tylko machn¹³ rêk¹.- Widzisz te baby, kurde? Plotkary stare, niewy¿yte.- Zamknij siê! - mruknê³a Pam.- Daj, ja j¹ odprowadzê - wyjê³a rêkê Maryshi z d³oni Dunna i poprowadzi³a j¹ do domu.Poza Bradem i Pittem Mallorym nikt chyba nie zauwa¿y³ zajœcia.Oni dwaj wymienili siê spojrzeniami.Nie jakimiœ znacz¹cymi, bynajmniej.Obaj byli wyraŸnie zdziwieni.Dunn usiad³ i zapali³ papierosa.Jak one to odgad³y? Gdyby chodzi³o o nazwisko Smith, Masters, Rogers czy choæby nawet, Myers.Ale Borowski?Impreza dogorywa³a powoli.Kobiety sprz¹ta³y naczynia, mê¿czyŸni pakowali sprzêt.Na szczêœcie Fargo Junction nie cierpia³o na nadmiar drogowej policji, a szeryf i tak wiedzia³ kto, kiedy, gdzie i z jak¹ dawk¹ alkoholu we krwi jedzie.Pewnie mia³ to ju¿ od dawna wpisane do kalendarza.Nikt z obecnych po weso³ym po¿egnaniu z gospodarzem nie mia³ najmniejszych w¹tpliwoœci, czy mo¿e usi¹œæ za kierownic¹.Kiedy pojechali, Dunn wyj¹³ z paczki nastêpnego papierosa.I co dalej? Bez pieniêdzy, bez perspektyw, z chor¹ ¿on¹? Otworzy³ drzwi prowadz¹ce na oœwietlon¹ sztormow¹ lamp¹ werandê.Potem drzwi wewnêtrzne i.Drgn¹³ gwa³townie, czuj¹c czyj¹œ obecnoœæ.Odwróci³ siê przestraszony.To by³a Pam.Jakby nieobecna.Powieki dr¿a³y jej lekko.- Powiedzia³am, ¿e muszê sikaæ.- wyjaœni³a martwym g³osem somnabulika.- Przybieg³am tu, bo.- uk³oni³a siê Durniowi g³êboko.- Pam, no co ty?- Muszê j¹ powitaæ.Wesz³a g³êbiej i zobaczy³a, ¿e Marysha œpi.Uklêk³a i uk³oni³a siê tak, ¿e jej doœæ krótkie przecie¿ w³osy dotknê³y drewnianej pod³ogi.- Twój lud dziêkuje ci pani za to, ¿e wróci³aœ - szepnê³a tak cicho, ¿e ledwie móg³ zrozumieæ.Podnios³a siê szybko, wrêczy³a mu malutkie zawini¹tko.By³a czymœ tak rozradowana, ¿e uk³oni³a mu siê jeszcze raz i poca³owa³a w rêkê.Nie zd¹¿y³ wyszarpn¹æ.Pobieg³a w ciemnoœæ, œmiej¹c siê cicho.Dunn zaci¹gn¹³ siê g³êboko.Rozwin¹³ trzymany w d³oni skrawek p³Ã³tna.W œrodku by³ upleciony z jakichœ leœnych zió³ ma³y pierœcionek.Zakl¹³ pod nosem.Popatrzy³ na swoj¹ œpi¹c¹ w puchowym œpiworze ¿onê.Dopiero teraz zrozumia³ s³owa starej, które s³ysza³ w Vegas.„Masz broñ tysi¹c razy bardziej zabójcz¹ ni¿ karabin maszynowy”.Dunn zaci¹gn¹³ siê jeszcze raz, a potem odrzuci³ ledwie napoczêtego papierosa.Na pos³aniu tu¿ obok spa³a m³odziutka œliczna czarownica.Jego w³asna.AkwizytorRafa³ Aleksander ZiemkiewiczRafa³ Aleksander Ziemkiewicz (1964) - jest polonist¹ z wykszta³cenia, ale od lat pracuje jako publicysta i komentator polityczny.Zosta³ nagrodzony najwa¿niejsz¹ w Polsce nagrod¹ dziennikarsk¹ imienia Kisiela, co wywo³a³o stan przedzawa³owy u nieznosz¹cego go szefa Gazety Wyborczej - Adama Michnika.Ziemkiewicza dziesiêciokrotnie nominowano do nagrody Zajda, a otrzyma³ j¹ trzy razy.Najwa¿niejsze ksi¹¿ki to: powieœci Czerwone dywany, Odmierzony krok oraz Walc stulecia, zbiór opowiadañ Ca³a kupa wielkich braci i bestsellerowy zbiór publicystyki Viagra Maæ.Jeœli marzysz czasami o tym, by ukaraæ z³odziei, naci¹gaczy, kombinatorów, pos³Ã³w na Sejm oraz innych wszarzy i chcia³byœ jednym pstrykniêciem daæ im naprawdê popaliæ, to to opowiadanie zosta³o napisane dla ciebie!Mo¿liwe, ¿e spotkanie z Akwizytorem by³o nam obu pisane i dosz³o by do niego tak czy owak, nawet gdyby pewnego dnia nie okradzione mnie w tramwaju linii 22, gdzieœ miêdzy Niedopa³kiem a Dworcem Centralnym.Ale gdyby nie to zdarzenie, spotkalibyœmy siê znacznie póŸniej i w innych okolicznoœciach: na pewno nie wybra³bym siê tego dnia na komisariat, co za tym idzie - firma „Sprawiedliwa Magia GmbH” nie mia³aby okazji kusiæ mnie swoj¹ promocyjn¹ ofert¹.Na komisariacie dy¿urny policjant ochrzania³ akurat jak¹œ roztrzêsion¹ kobietê.- No kto, jak rany, nosi pieni¹dze w torebce! Jak mo¿na byæ tak nieodpowiedzialnym! To pani, doros³a kobieta, nie wie, ¿e z³odzieje wyrywaj¹ kobietom torebki? No i co ja teraz mogê komuœ tak niem¹dremu pomóc?Kobieta broni³a siê s³abo, ¿e w³aœnie odebra³a pensjê i nios³a j¹ do domu, ale - no trudno, proszê pani, trzeba by³o myœleæ! - sprowokowa³a tylko rozmówcê do tyrady, ¿e m¹drzy ludzie u¿ywaj¹ do rozliczeñ konta bankowego, a nie nosz¹ ca³¹ pensjê, jak za króla Æwieczka, w torbie.Logika wywodu gliniarza by³a nie do ugryzienia i w koñcu natrêtna interesantka, pop³akawszy sobie trochê, musia³a daæ mu œwiêty spokój.Odniesione zwyciêstwo najwyraŸniej wprawi³o dy¿urnego policjanta w przekonanie, ¿e i ze mn¹ poradzi sobie równie ³atwo.- Ukradziono mi telefon komórkowy - oznajmi³em, nie czekaj¹c na pytanie, które zapewne od razu ustawia³oby mnie na pozycji natrêta i ofermy.- No i co? Mo¿e ¿yczy pan sobie, ¿ebym bieg³ go szukaæ? - policjant najwyraŸniej mia³ dobry humor.- A wygl¹dam na idiotê?- No, to czego pan chce?- Protoko³u zg³oszenia kradzie¿y.Komórka by³a w promocji - uciszy³em od razu jego protesty - i bez tego kwitu ka¿¹ mi buliæ pó³tora tauzena, wiêc i tak nie ust¹piê.Westchn¹³ ciê¿ko, po czym z min¹ „a-taki-by³-piêkny-dzieñ” zacz¹³ wyci¹gaæ z ró¿nych szuflad i sk³adaæ przede mn¹ na stos rozmaite formularze.- Dla pana to jeden protokó³ - burcza³ - a ja bêdê musia³, o, ile tego nawysy³aæ! Proszê - poda³ mi d³ugopis i kilka wielkich, z³o¿onych w pó³ p³acht.- Niech pan to wype³ni.Zaœmia³em siê.- To jednak wygl¹dam, co?- Jasna cholera - teraz ju¿ zirytowa³ siê nie na ¿arty, ale nie mia³ innego wyjœcia, ni¿ zabraæ siê do obowi¹zków s³u¿bowych.- Nazwisko? Imiê? Data urodzenia.Nie drêczy³em policjanta z czystej z³oœliwoœci - nowa komórka, a co za tym idzie, stosowny kwit, stwierdzaj¹cy utratê poprzedniej, by³y mi naprawdê potrzebne.Wydobywszy wreszcie papier z trzewi policyjnej biurokracji, ruszy³em nie trac¹c czasu zanieœæ go do dilera i wymieniæ na nowy aparat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]