[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Piêciu pacjentów ju¿ nie ¿yje, z tym ¿e dwoje przywieziono ju¿ martwych.Próbowaliœmy streptomycyny, tetra-cykliny i chloramfenikolu.Próbowaliœmy nawetaureomycyny na wypadek, gdyby bakterie by³y odporne na streptomycynê.Zwioz¹ namtutaj lekarstwa z Tampy, a nawet z Los Angeles.— No i?Doktor Selmer ciê¿ko westchn¹³.— To nic nie da, Leonardzie.Nie mamy przeciwko tej zarazie ¿adnego lekarstwa.Doktor Petrie zmarszczy³ czo³o.— Nie rozumiem.— Po prostu, Leonardzie.Tej d¿umy nie da siê leczyæ normalnymi metodami.Przypuszczam, ¿e to dlatego, i¿ mamy do czynienia z jak¹œ mutacj¹.Mutacj¹odporn¹ na wszelkie antybiotyki, odporn¹ nawet na temperaturê.— A antygeny?Doktor Selmer wyci¹gn¹³ z kieszeni chusteczkê i otar³ spocone czo³o.Potemjeszcze g³oœno wytar³ nos.Dopiero wówczas odpowiedzia³:— Jedynie odrobinê spowalniaj¹ rozwój choroby, to wszystko.Zwykle w takichprzypadkach zmniejszaj¹ liczbê œmiertelnych ofiar.Mo¿na uratowaæ dwie osoby natrzy zara¿one.Jednak nie przy tej zarazie.Praktycznie nie pomagaj¹.Mówiê ci,Leonardzie, czego byœmy tutaj nie robili, pacjenci i tak padaj¹ jak muchy.Doktor Petrie znów opar³ siê o œcianê.Próbowa³ nie myœleæ o Prickles iAdelaide.Korytarz by³ jasny, czysty i pachnia³ œrodkami dezynfekcyjnymi.Nazewn¹trz, przed szpitalem, b³yska³y „koguty" ambulansów, rozlega³y siê trzaskisk³adanych i rozk³adanych noszy, panowa³o zamieszanie, wrzaski i harmider.Ktoœz kimœ siê k³Ã³ci³, ktoœ wrzeszcza³, ktoœ jêcza³, ktoœ wy³.— Czy zawiadomi³eœ wydzia³ zdrowia?49lDoktor Selmer pokiwa³ g³ow¹.— Powiedzia³em im mniej wiêcej o pó³ do dziesi¹tej.Pocz¹tkowo nie chcieli miwierzyæ.Chcieli dowodów.Pojecha³em wiêc i przywioz³em Jacksona i Firenzê, ipozwoli³em, ¿eby na wszystko przez chwilê patrzyli sami.— Co zamierzaj¹ zrobiæ?— Siedzieæ, czekaæ i obserwowaæ.Firenza mówi, ¿e ta zaraza ma z pewnoœci¹ograniczony zasiêg.— Chc¹ czekaæ? Chyba ¿artujesz? Jak¹ maj¹ gwarancjê, ¿e czarna œmieræ nierozszerzy siê wkrótce na ca³e to cholerne miasto?Doktor Selmer wzruszy³ ramionami.— Maj¹ przeczucie.Najgorsza epidemia d¿umy w historii Ameryki by³a w NowymOrleanie, w 1920 roku.Zmar³o wówczas jedenaœcie osób.Firenza jest przekonany,¿e i tym razem nie umrze wiêcej ni¿ dwanaœcie.— Czy powiedzia³eœ mu, ¿e masz ju¿ piêæ trupów? Czy on nie rozumie, ¿e NowyOrlean, przy tym, co siê tutaj dzieje, to fraszka?Doktor Selmer znów za³o¿y³ na g³owê chirurgiczn¹ czapeczkê.Popatrzy³ naLeonarda zmêczonymi oczyma i kiedy odezwa³ siê, w jego g³osie s³ychaæ by³ojedynie niechêæ i zmêczenie.— Myœlê, ¿e rozumie.Jednak jest taki, jak ka¿dy Amerykanin.Ogl¹daj¹ seriale odoktorze Kildarze i Benie Caseyu i nie s¹ w stanie zrozumieæ, ¿e nasza medycynanie jest wszechmog¹ca.Nie potrafi¹ zrozumieæ, ¿e zdarzaj¹ siê nam b³êdy,pomy³ki.Oficjalnie nie mamy do nich prawa.Oficjalnie nie mamy prawa do tego,by nie móc zwalczyæ jakiejkolwiek choroby.Doktor Petrie patrzy³ bezmyœlnie w œcianê.— Anton — odezwa³ siê po chwili.— Powiedz mi, szczerze, jak groŸne to jestnaprawdê.Zanim doktor Selmer zdo³a³ odpowiedzieæ, z jego gabinetu wysz³a pielêgniarka iodezwa³a siê:50— Doktorze, on ju¿ ¿egna siê z tym œwiatem.Myœlê, ¿e powinien pan przyjœæ.— Mam maskê, czapeczkê i dodatkowy fartuch, Leonardzie — powiedzia³ doktorSelmer.— ChodŸ do œrodka i sam zobacz, jakie to jest groŸne.Weszli do œrodka i doktor Petrie odebra³ œrodki ochronne, o których wspomnia³Selmer.Siostra pomog³a mu je za³o¿yæ, szczególn¹ uwagê poœwiêcaj¹c gumowemufartuchowi.Wreszcie gotów by³, aby za Antonem Selmerem pod¹¿yæ w kierunkumetalowej sofy, na której spoczywa³ pacjent.By³ to ten sam mê¿czyzna w œrednim wieku, którego Herb Stone i Francis PolettoznaleŸli na Alton Road.Jego twarz by³a bia³a, oczy otwarte, jednak Ÿreniceucieka³y gdzieœ wysoko, tak ¿e widoczne by³y jedynie bia³ka.Obok sofyzielonkawymi ekranami b³yszcza³y urz¹dzenia diagnostyczne, wskazuj¹ce oddech,pracê serca i ciœnienie krwi.— Jego oddech zamiera — powiedzia³a pielêgniarka.— Ju¿ mu nie zosta³o ¿ycia,doktorze Selmer.Doktor Selmer, ca³kowicie bezradny, sta³ u stóp mê¿czyzny i patrzy³ jak tenpowoli umiera.— Oto, jakie to jest groŸne — powiedzia³ szeptem do doktora Petriego.— Jego¿ona powiedzia³a mi, ¿e zas³ab³ zaraz po lunchu.Wieczorem czu³ siê tak Ÿle, ¿ewsiad³ do samochodu i pojecha³ do lekarza.Po drodze zauwa¿yli go policjanci izaczêli poœcig, s¹dz¹c, ¿e kierowca jest pijany.Oczywiœcie by³ trzeŸwy.On poprostu umiera³ na d¿umê.I umrze, w ci¹gu dwunastu godzin od wyst¹pieniapierwszych symptomów choroby.Monitor przy g³owie pacjenta wskazywa³, ¿e puls jest coraz s³abszy.Jaskrawawst¹¿eczka, której za³amania wskazywa³y na pracê serca, z ka¿d¹ chwil¹ by³acoraz bardziej p³aska.— Czy jest tutaj jego ¿ona? — zapyta³ doktor Petrie.Selmer pokiwa³ g³ow¹.— Wszystkich krewnych i przyjació³ trzymamy w pocze-51kalni, pod obserwacj¹.Zaraza rozwija siê w takim tempie, ¿e ludzie odczuwaj¹pierwsze symptomy choroby jakieœ trzy lub cztery godziny po zetkniêciu siê zni¹.Niedawno, trzy i pó³ godziny temu, przywieziono do nas m³od¹ dziewczynê.Teraz u jej ojca zanotowaliœmy ju¿ objawy choroby.Zawroty g³owy, wymioty,biegunka, dr¿enie ca³ego cia³a.To najszybciej postêpuj¹ca choroba zakaŸna, zjak¹ kiedykolwiek siê zetkn¹³em.Doktor Petrie milcza³, a tymczasem mê¿czyzna le¿¹cy na sofie umar³.Kimkolwiekby³, cokolwiek w ¿yciu uczyni³, w tej chwili, w wieku czterdziestu piêciu latokaza³o siê, ¿e nie znaczy to zupe³nie nic.Czarna œmieræ zbiera³a swoje ¿niwo.Doktor Selmer skin¹³ na siostrê i oboje wprawnie przykryli ca³e cia³o zmar³egoprzeœcierad³em oraz od³¹czyli aparaturê diagnostyczn¹.Jeden z asystuj¹cychlekarzy zatelefonowa³ do kostnicy.— Biedny cz³owiek — westchn¹³ doktor Petrie.— Nigdy nie dowie siê, dlaczegoumar³.Doktor Selmer odwróci³ siê.Jako lekarz cierpia³, gdy¿ nie by³ w stanie w ¿adensposób pomagaæ swoim pacjentom.By³ utalentowanym, dobrym lekarzem i zawsze ztym samym oddaniem i entuzjazmem stara³ siê pomagaæ ludziom, których oddawano mupod opiekê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]