[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siêgn¹³ po notatnik i zacz¹³ odczytywaæ dane dotycz¹ce sytuacji na oddziale.- Wypadek drogowy: przyjêto dwoje poszkodowanych.Mê¿czyznê ze z³amaniem koœci czaszki, trzech ¿eber i lewej koœci udowej.Le¿y w sali numer trzy.Kobieta, z ranami ciêtymi twarzy i z³aman¹ koœci¹ nadgarstka: sala numer trzynaœcie.Dalej: ch³opiec po upadku na rowerze - drobne pot³uczenia i naderwanie stawu skokowego.Jeden pijany z dziesiêciocentymetrow¹ ran¹ ciêt¹ twarzy; w robocie by³ kufel do piwa.Singh zszywa go na stole numer cztery.I wreszcie kobieta z wysypk¹ na ca³ym ciele.Dosta³a jej podczas kolacji w restauracji.Prawdopodobnie chodzi o uczulenie na coœ, co jad³a.Dobrze reaguje na leki przeciwhistaminowe.- I to wszystko?- Wszystko.- A wiêc do zobaczenia rano - powiedzia³ Saracen.- Aha, czy wszyscy wziêli tetracyklinê?- Co do jednego.A ty?- Zaraz wezmê.- Tylko nie zapomnij - ostrzeg³ Tremaine i pomaszerowa³ do wyjœcia.Saracen zaaplikowa³ sobie tetracyklinê i zacz¹³ szukaæ dziennika dy¿urów.Nie znalaz³szy go w zwyk³ym miejscu poszed³ po ratunek do siostry Lindeman.- Po³o¿y³am go na biurku doktora Gartena.Myœla³am, ¿e pan bêdzie teraz u¿ywa³ jego gabinetu.- Ach tak, dziêkujê.- Saracenowi jakoœ nie przysz³o to do g³owy.Okaza³o siê, ¿e siostra Lindeman nie tylko ksi¹¿kê dy¿urów, ale i znaczn¹ czêœæ jego rzeczy osobistych przenios³a do dawnego pokoju Gartena.Saracen zastanawia³ siê na czym polega tajemnica tej kobiety.Nie mia³ w¹tpliwoœci, ¿e Moira Lindeman stanowi³a ucieleœnienie wszelkich pielêgniarskich cnót; by³a cicha, dyskretna, doskonale przygotowana zawodowo i na dodatek sprawna i pracowita.Nie koniec na tym.Mia³a dar przewidywania i dziêki temu z góry wiedzia³a, co nale¿y zrobiæ w danej sytuacji.W ka¿dym innym zawodzie mog³aby zajœæ Bóg wie jak wysoko.W Pogotowiu jej zdolnoœci i poœwiêcenie przechodzi³y nie zauwa¿ane.Saracen koñczy³ w³aœnie przegl¹daæ dziennik dy¿urów, kiedy us³ysza³ pukanie i w uchylonych drzwiach pojawi³a siê twarz pielêgniarki.- Panie doktorze, zamykaj¹ puby.Potrzebujemy pana w zabiegowym.Do Pogotowia zaczê³y nap³ywaæ pierwsze ofiary „Weso³ej Godzinki”, jak Saracen nazywa³ godzinê bezpoœrednio po zamkniêciu lokali z wyszynkiem.Wtedy to dawa³y o sobie znaæ animozje niedawnych kompanów od kieliszka, a metod¹ rozstrzygania sporów by³a zwykle przemoc.- Co siê sta³o?Wysoki, mocno zbudowany mê¿czyzna z twarz¹ zalan¹ krwi¹ przyciska³ do g³owy brudn¹ chustkê do nosa.- To nie moja wina, doktorze.To wszystko przez tamtego sukinsyna.Idê sobie spokojnie, nikogo nie zaczepiam, a ten.Saracen nie s³ucha³.Stara œpiewka.Zawsze winien by³ ten drugi.Przygotowa³ ranê do szycia, ale nie zd¹¿y³ jeszcze siêgn¹æ po ig³ê, kiedy mê¿czyzna z³apa³ go za ramiê i spyta³ ochryp³ym g³osem.- Czy to bêdzie bola³o?- Mam nadziejê - odpar³ Saracen.Oko³o drugiej nad ranem w izbie przyjêæ zapanowa³ wreszcie wzglêdny spokój.Dla personelu Pogotowia nasta³a chwila upragnionego odpoczynku.Mieszkañcy Skelmore rozstrzygnêli ju¿ swoje spory i poszli spaæ.Korzystaj¹c z chwili wytchnienia Saracen wypi³ kubek herbaty i zjad³ kilka sucharków, które zreszt¹ zupe³nie rozmiêk³y od d³ugiego le¿enia na talerzu.Dla zabicia czasu zacz¹³ rozwi¹zywaæ krzy¿Ã³wkê w Guardianie i akurat wpisywa³ w kratki s³owo ARCHIMEDES, kiedy zadzwoni³ telefon.Odezwa³ siê David Moss.- Ta kobieta umar³a.Przed chwil¹ przyjêliœmy czworo nowych chorych.- Sk¹d?- Z osiedla Maxton.Kobieta z trójk¹ dzieci.- Ustaliliœcie z kim siê kontaktowali?- Jeszcze nie.Zajêli siê tym ludzie Braithwaite’a.Ale w tej chwili mam wiêksze zmartwienie.Dosta³em w³aœnie wyniki badañ laboratoryjnych.- I.?- To d¿uma, co do tego nie ma w¹tpliwoœci.Uda³o im siê wyodrêbniæ pa³eczki Yersinia pestis, ale s¹ jakieœ k³opoty z ustaleniem antybiogramu.- Jakie znowu k³opoty? MacQuillan zapewnia³ nas, ¿e leczenie tetracyklin¹ jest absolutnie pewne.- W laboratorium te¿ tak uwa¿aj¹, a mimo to nie s¹ zadowoleni z wyników prób.Chc¹, ¿eby sprawdzono je w Porton Down.- A co tu jest do sprawdzania? Szczep albo jest wra¿liwy na tetracyklinê albo odporny, a pa³eczki d¿umy s¹ zawsze wra¿liwe.Tak w ka¿dym razie twierdzi MacQuillan.- To samo mówi¹ podrêczniki, ale w laboratorium stwierdzono, ¿e jakkolwiek tetracyklina spowalnia rozmna¿anie siê tych bakterii, to jednak ich nie zabija.- Mo¿e coœ jest nie tak z lekami u¿ytymi do prób - podsun¹³ Saracen.- Mo¿e - bez przekonania zgodzi³ siê Moss.- No dobrze, a wiêc czym mamy leczyæ chorych do czasu ustalenia antybiogramu?W g³osie Mossa pojawi³ siê cieñ niepewnoœci.- Sêk w tym, ¿e wszystkie przebadane leki dzia³aj¹ w ten sam sposób.Spowalniaj¹ namna¿anie bakterii, ale ich nie zabijaj¹.Minê³a d³u¿sza chwila, nim sens s³Ã³w Mossa dotar³ do œwiadomoœci Saracena.- Ale¿ to znaczy, ¿e jesteœmy bezbronni! - zawo³a³ wreszcie.- To prawda.- Jeœli tetracyklina hamuje rozwój bakterii, powinno to zwiêkszaæ skutecznoœæ naturalnego systemu odpornoœciowego pacjenta.Pytanie tylko, czy w stopniu wystarczaj¹cym do zwalczenia choroby.- A owszem - mrukn¹³ Moss.- Ale odpowiedzi na to pytanie mo¿e nam dostarczyæ jedynie obserwacja chorych.Jak dot¹d wszyscy pacjenci trafiali do nas w kilka dni po zaka¿eniu, z objawami zaawansowanej choroby, gor¹czk¹ i tak dalej.Tylko personel szpitala i znane nam osoby, które mia³y kontakt z chorymi, dostali tetracyklinê przed wyst¹pieniem objawów zaka¿enia.I na razie, odpukaæ, wszyscy s¹ zdrowi.- Kiedy poznamy wyniki badañ przeprowadzonych w Porton Down?- Za jakieœ dwa dni.Ta sprawa ma absolutne pierwszeñstwo.- Tak wiêc nie pozostaje nam nic innego jak czekaæ i mieæ nadziejê - stwierdzi³ Saracen.- Ano tak.Od³o¿ywszy s³uchawkê, Saracen siedzia³ bez ruchu zapatrzony w przestrzeñ.Z zamyœlenia wyrwa³ go g³os siostry Lindeman.- Przepraszam panie doktorze, ale mamy pewien k³opot.- Tak? Co siê sta³o? - o¿ywi³ siê Saracen.- W¹chacze kleju.Czterech smarkaczy.Policjanci przy³apali ich na budowie w osiedlu Palmer’s Green.W oddechu ch³opców wyraŸnie czu³o siê zapach rozpuszczalnika.Jak wiele pokrewnych zapachów - smo³y, nafty, œrodków dezynfekcyjnych - w ma³ym stê¿eniu nie by³ on nieprzyjemny, ani tym bardziej szkodliwy.Co innego jednak, jeœli w³o¿y³o siê pojemnik z klejem do polietylenowej torby i jej wylot zacisnê³o wokó³ nosa i ust.A tak w³aœnie zabawiali siê ci czterej ch³opcy sprowadzeni do Pogotowia.Saracen zbada³ ich po kolei, krêc¹c g³ow¹ na widok umazanych klejem ust i nieprzytomnych oczu.Jeden z tej czwórki, kud³aty wyrostek o wygl¹dzie ulicznego cwaniaka, w wyœwiechtanych d¿insach i trykotowej koszulce, wydawa³ siê mniej zatruty od pozosta³ych.Wydawszy wiêc odpowiednie dyspozycje co do sposobu detoksykacji, Saracen postanowi³ zadaæ mu kilka pytañ.Zapyta³ ch³opca, ile ma lat.- Dwanaœcie - pad³a opryskliwa odpowiedŸ.- Dlaczego to robisz?- Nie ma tu nic innego do roboty.- Gówno prawda! - powiedzia³ Saracen.Ch³opiec wygl¹da³ na nieco zbitego z tropu.- Kiedy tak jest - wymamrota³.- A ja ci mówiê, ¿e to gówno prawda.Czy ty myœlisz, ¿e ja nie mam co robiæ, tylko cackaæ siê z band¹ kretynów, którzy ³a¿¹ z plastikowymi workami na ³bie?- Nie wolno panu tak mówiæ! Jest pan lekarzem! - zaprotestowa³ ch³opiec.- Wolno mi mówiæ co zechcê - odpar³ Saracen.- Gdzie kupiliœcie klej?- Nie powiem.Saracen spojrza³ na policjanta, który przyprowadzi³ ch³opców do szpitala, ale ten tylko wzruszy³ ramionami.- Zada³em ci pytanie - lekarz ponownie zwróci³ siê do pacjenta.- I co z tego? - odburkn¹³ ch³opiec.Saracen przez chwilê mierzy³ go wzrokiem, wreszcie oznajmi³:- W takim razie, synu, myœlê, ¿e dobrze ci zrobi ma³a lewatywka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]