[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jane zrozumia³a, ¿e rozwiewa siê jej sen o powrocie do domu.- Nikt mi nie powiedzia³! - wybuchnê³a.- S¹dzê, ¿e Jean-Pierre tego nie wiedzia³.Rozmawia³em du¿o z Masudem, jestem wiêc na bie¿¹co.- Tak - burknê³a Jane nie spogl¹daj¹c na niego.Mo¿e Jean-Pierre naprawdê niczego nie wiedzia³.A mo¿e wiedzia³, ale nie podzieli³ siê z ni¹ tymi informacjami, bo wcale nie chce wracaæ do Europy.Tak czy inaczej, nie zamierza³a biernie godziæ siê z zaistnia³¹ sytuacj¹.Po pierwsze upewni siê, czy Ellis mówi prawdê.Potem zastanowi siê nad rozwi¹zaniem problemu.Podesz³a do skrzyni Jean-Pierre'a i wyjê³a z niej amerykañskie mapy Afganistanu.By³y zwiniête w rulon i obwi¹zane elastyczn¹ taœma.Rozerwa³a niecierpliwie taœmê i rzuci³a mapy na pod³ogê.Wewnêtrzny g³os podpowiedzia³ jej gdzieœ z g³êbi podœwiadomoœci, ¿e mo¿e to byæ jedyna gumka w promieniu stu mil.Uspokój siê, nakaza³a sobie.Uklêk³a na pod³odze i zaczê³a rozk³adaæ mapy.Wszystkie by³y w bardzo du¿ej skali, musia³a wiêc z³¹czyæ kilka, ¿eby odtworzyæ ca³e terytorium le¿¹ce miêdzy Dolin¹ a prze³êcz¹ Khyber.Ellis zagl¹da³ jej przez ramiê.- To dobre mapy! - powiedzia³ zdziwiony.- Sk¹d je masz?- Jean-Pierre kupi³ je w Pary¿u.- S¹ lepsze od tych, które ma Masud.- Wiem.Mohammed korzysta z nich zawsze, kiedy planuje trasy konwojów.Gotowe.Poka¿ mi teraz, jak daleko posunêli siê Rosjanie.Ellis ukl¹k³ obok niej na kobiercu i przesun¹³ palcem po mapie.Jane poczu³a przyp³yw nadziei.- Dla mnie wcale z tego nie wynika, ¿e prze³êcz Khyber zosta³a odciêta - powiedzia³a.- Dlaczego nie mo¿emy przejœæ têdy? - przeci¹gnê³a wyimaginowan¹ liniê nieco na pó³noc od frontu.- Nie wiem, czy wiedzie tam jakiœ szlak - powiedzia³ Ellis.- Mo¿e nie da siê tamtêdy przejœæ.Musia³abyœ spytaæ partyzantów.Ale trzeba pamiêtaæ, ¿e informacje Masuda pochodz¹ sprzed co najmniej jednego albo dwóch dni, a Rosjanie wci¹¿ nacieraj¹.Jakaœ dolina albo prze³êcz mo¿e byæ jednego dnia otwarta, a drugiego ju¿ zamkniêta.- Cholera! - Nie zamierza³a siê tak ³atwo poddaæ.Pochyli³a siê nad map¹ i przyjrza³a z bliska strefie granicznej.- Spójrz, prze³êcz Khyber nie jest jedyn¹ drog¹ przez granicê.- Wzd³u¿ ca³ej granicy ci¹gnie siê dolina, której dnem p³ynie rzeka.Góry znajduj¹ siê po stronie afgañskiej.Byæ mo¿e do tych innych przejœæ dotrzeæ mo¿na tylko od po³udnia, to znaczy z terytorium okupowanego przez Rosjan.- Takie spekulacje nie maj¹ sensu - podsumowa³a Jane.Z³o¿y³a mapy i zwinê³a je z powrotem w rulon.- Ktoœ musi to wiedzieæ.- Chyba tak.Wsta³a.- Z tego cholernego kraju musi prowadziæ wiêcej ni¿ jedna droga - powiedzia³a.Wepchnê³a sobie mapy pod pachê i wysz³a, pozostawiaj¹c Ellisa klêcz¹cego na kobiercu.Kobiety wróci³y ju¿ z dzieæmi z jaskiñ i wioska budzi³a siê do ¿ycia.Nad murami podwórek dryfowa³y dymy z palenisk.Przed meczetem siedzia³a w kó³ku pi¹tka dzieci bawi¹c siê w grê zwan¹ nie wiadomo dlaczego melonem.Polega³a na opowiadaniu historyjek, przy czym opowiadaj¹cy przerywa³ przed koñcem i narracjê musia³o podj¹æ nastêpne w kolejnoœci dziecko.Jane dostrzeg³a w kó³ku Mousê, syna Mohammeda.Zza paska stercza³ mu jakoœ z³owieszczo wygl¹daj¹cy nó¿, który dosta³ od ojca po wypadku z min¹.Mousa akurat ci¹gn¹³ opowieœæ.-.i niedŸwiedŸ próbowa³ odgryŸæ ch³opcu rêkê - us³ysza³a Jane - ale ch³opiec wyci¹gn¹³ nó¿.Kierowa³a siê do chaty Mohammeda.Samego Mohammeda mo¿e nie ma w domu - dawno go ju¿ nie widzia³a - ale mieszka³ z braæmi w normalnej u Afgañczyków licznej rodzinie, a oni równie¿ byli partyzantami - byli nimi wszyscy m³odzi mê¿czyŸni zdolni do noszenia broni - jeœli wiêc ich zastanie, bêd¹ mo¿e w stanie udzieliæ jej niezbêdnych informacji.Przystanê³a niezdecydowanie przed chat¹.Zwyczaj nakazywa³, by zatrzyma³a siê na podwórku i porozmawia³a z kobietami, które przygotowuj¹ tam wieczorny posi³ek; a potem, po wymianie uprzejmoœci, najstarsza z kobiet wejdzie mo¿e do domu i zapyta, czy mê¿czyŸni racz¹ porozmawiaæ z Jane.Us³ysza³a g³os swej matki: "Nie rób z siebie widowiska!"- IdŸ do diab³a, mamo - powiedzia³a g³oœno, wkroczy³a zdecydowanym krokiem na podwórko i ignoruj¹c znajduj¹ce siê tam kobiety pomaszerowa³a prosto ku frontowym drzwiom chaty - salonu mê¿czyzn.W œrodku zasta³a ich trzech: osiemnastoletniego brata Mohammeda, Kahmira Khana o przystojnej twarzy i rzadkiej brodzie; jego szwagra Matullaha i samego Mohammeda.Nie by³o rzecz¹ zwyczajn¹, by tak wielu partyzantów naraz przebywa³o w domu.Spojrzeli na ni¹ zaskoczeni.- Niech Bóg bêdzie z tob¹, Mohammedzie Khan - powiedzia³a Jane.Nie czekaj¹c na odpowiedŸ ci¹gnê³a: - Kiedy wróci³eœ?- Dzisiaj - odpar³ automatycznie.Przykucnê³a podobnie jak oni.Zdumienie odebra³o im mowê.Rozpostar³a na pod³odze przyniesione mapy.Trzej mê¿czyŸni pochylili siê nad nimi odruchowo - zapomnieli ju¿ o naruszeniu przez Jane zasad etykiety.- Spójrzcie - powiedzia³a.- Rosjanie przesunêli siê dot¹d, prawda? - nakreœli³a palcem liniê frontu, któr¹ pokazywa³ jej Ellis.Mohammed pokiwa³ potakuj¹co g³ow¹.- Tak wiêc regularny szlak konwojów zosta³ odciêty.Mohammed znowu pokiwa³ g³ow¹.- Jaka jest teraz najlepsza droga przez granicê?Spojrzeli na ni¹ niepewnie i potrz¹snêli g³owami.By³o to normalne - rozmawiaj¹c o trudnoœciach, lubili robiæ z tego wielk¹ ceremoniê.Jane domyœla³a siê, ¿e wynika to z faktu, i¿ ich znajomoœæ okolic stanowi³a jedyn¹ przewagê, jak¹ posiadali nad takimi jak ona cudzoziemcami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]