[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pegazy też.Wysadź je na jakiejś planecie, niech sięrozmnażają. - Gdyby to było możliwe - odparłem - to razem z pegazamiwysadziłbym na jakiejś bezpiecznej planecie również Astra i Mary! Nagle się uspokoiłem.Rozpacz dławiąca mnie jeszcze kilkaminut temu zniknęła, uspokoiłem się.Wiedziałem już, czego chcę, wiedziałem też,że będzie mi trudno obronić ten mój nowy plan przed dowódcami i załogami trzechgwiazdolotów, ale że tego dokonam.Moje miejsce było w sterówce, poszedłem więctam niezwłocznie. - Nareszcie pan jest, admirale! - wykrzyknął Osima rozdrażnionym tonem.- Dowódca floty wroga nadalbezczelne ultimatum, na które musimy godnie odpowiedzieć. .17. Przed zapoznaniem się z depeszą Niszczycieli spojrzałem nastereoekran.Zielone ogniki krążowników zbierały się w grupki.Coś się zmieniło- statki Zływrogów przekroczyły dystans bezpieczeństwa, do niedawna tak ściśleprzeze mnie przestrzegany. - Czemu oni nagle przestali się nas obawiać? powiedziałemnieświadomie na głos. - Jeden gwiazdolot jest dokładnie trzy razy słabszy odtrzech - odparł chmurnie Kamagin. Puściłem to mimo uszu i rozkazałem komputerowi: - Odczytajultimatum przeciwnika! MUK włączył się natychmiast: "Do statku galaktycznego, który wtargnął do naszegoskupiska gwiezdnego.Wasza próba przedarcia się na zewnątrz nie powiodła się.Nie uda się też wam zniszczyć jakiegokolwiek z naszych okrętów.Jesteścieskazani na zagładę.Proponujemy kapitulację.Gwarantujemy zachowanie życia.Orlan Niszczyciel Pierwszej Kategorii Imperialnej". Spojrzałem na swych pomocników. Romero odwrócił twarz, Osima spokojnie czekał na rozkazy,aby natychmiast wcielić je w życie. - Kapitulujemy - rzekłem sucho. Obecni w sterówce najpierw zmartwieli, a potem zaczęlikrzyczeć jeden przez drugiego, zarzucając mi tchórzostwo, szaleństwo, obłęd.Przeczekałem to.Pierwszy odzyskał spokój Osima. - Proszę pomyśleć, admirale.Chodzi przecież nie tylko onasze życie.Będziemy musieli oddać wrogowi sprawne anihilatory bojowe inapędowe oraz MUK, a to oznacza zagrożenie dla całej ludzkości! - Oddać, tak, lecz niesprawne.MUK zostanie zniszczony, aurządzenia sterujące anihilatorów zdemontowane.Zrobi to Kamagin i pan, Osimo. Po chwili milczenia odezwał się Romero: - Widzę, że pan to wszystko dokładnie przemyślał, Eli.Czynie zechce pan wobec tego być tak uprzejmy i oświecić nas, czemu mamy iść doniewoli razem ze statkiem? Czy życie w kajdanach wroga jest lepsze od honorowejśmierci? I czy przypadkiem na decyzję szanownego admirała nie wpływa taokoliczność, że na pokładzie statku znajduje się jego rodzina? - Tak, wpływa.Gdyby na statku nie znajdowała się mojarodzina, decyzję kapitulacji podjąłbym znacznie wcześniej i bez tak wielkichoporów. - Powiedział pan: decyzję? - obojętnie zapytał Kamagin.- Anam się zdawało, że to na razie tylko propozycja. - Proszę mnie wysłuchać - powiedziałem - i dopiero wtedyosądzać.Gdyby chodziło tylko o nas, to istotnie uczciwa śmierć w nierównejwalce byłaby znacznie lepsza od niewoli Zływrogów.Ale nie mamy prawa myślećtylko o sobie.Jesteśmy wszak pierwszymi przedstawicielami ludzkości i jejgwiezdnych przyjaciół, którzy znaleźli się w legowisku wroga, i musimyzachowywać się z godnością.Umrzeć potrafi każdy, a życie w trudnych warunkachjest bohaterstwem.Nie zależy mi na własnym życiu i nawet nie na tym, aby lepiejpoznać przeciwnika, choć to może okazać się cenne po naszym ewentualnymuwolnieniu.Najważniejsze jest to, żeby Niszczyciele nas poznali.Wielkie idee,które popchnęły nas ku wyprawie do Perseusza, nie umarły, dopóki my żyjemy.Nasiprzeciwnicy muszą dowiedzieć się, o co nam chodzi.Wtedy jedni z nich poczują donas jeszcze większą nienawiść, drudzy zawahają się, a inni jeszcze, na pewnonieliczni, staną się naszymi sprzymierzeńcami: przecież Niszczyciele są nietylko okrutni, lecz także bez wątpienia mądrzy, nikt ich inteligencji nieneguje.Nie, walka ze Zływrogami nie kończy się z chwilą naszego uwięzienia!Będzie trwać nadal, tylko w innej formie.W starożytności nazywano to wojnąideologiczną.Wierzę, iż w tej wojnie zwyciężymy! Skończyłem i zamknąłem oczy.Przez kilka chwil panowałacisza.Ludzie zastanawiali się nad mymi słowami.Nagle rozległ się okrzykKamagina: - Spójrzcie na ekran! Spójrzcie na ekran!. Na ekranie szalał płomień.Wrażenie było takie, jakgdybyśmy znaleźli się w epicentrum wybuchu, który rozrzucił na wszystkie stronykrążowniki przeciwnika.Pomarańczowa rozprzestrzeniła się na cały horyzont,zajęła całe niebo. - Admirale, Niszczyciele giną! - wykrzyknął radośnie Osima. - Ale my zginiemy wraz z nimi, drogi kapitanie ostudziłjego zapały Romero, który nawet w owej strasznej chwili nie stracił swegopoczucia humoru. Później gwałtowny rozbłysk światła rozjaśnił mrocznąsterówkę i wszyscy naraz straciliśmy przytomność. .18. Odzyskaliśmy przytomność również jednocześnie.Sterówkabyła jasno oświetlona, a na białych ekranach przesuwały się wizerunki gwiazd.Uniosłem głowę i stwierdziłem z ulgą, że wszyscy moi towarzysze żyją.Późniejspojrzałem na wejście do sali. Przy drzwiach stały trzy dziwaczne istoty podobne do ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]