[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A.Cole & C.Bunch Sten .4. Słowa Barona krążyły i odbijały się echem pod wysoką kopułą.Sten chwytał tylko niektóre zwroty: - Odważne dusze.pionierzy Vulcana.zmarli dla dobraKompanii.nie zapomnimy ich imion.trzydzieści milionów naszych obywatelizawsze będzie pamiętać. Sten nadal czuł odrętwienie. Jakiś wracający z pracy człowiek, patrząc spode łba, torowałsobie drogę poprzez tłum około pięćdziesięciu Migów - żałobników, zanimzorientował się, o co chodzi.Przybrał, jak mu się zdawało, smutny wyraz twarzyi spuścił wzrok. Sten nic nie zauważył. Patrzył w górę, na wielokrotnie powiększony obraz Baronawyświetlany na suficie.Thoresen stał w swoim ogrodzie, w powiewającej szacie,jaką Execowie zawsze wkładali z okazji uroczystości. Baron bardzo starannie dobrał strój na ceremonię pogrzebową.Myślał, że na Migach ta jego troska zrobi duże wrażenie.Dla Stena Baron był conajwyżej powiększoną, bardziej obłudną wersją Doradcy. Sten przez pierwszy tydzień pozostawał w stanie szoku.Nadalmocno odczuwał stratę, jak człowiek po amputacji, którego boli noga, choć dawnoją odcięto. Ukrył się w mieszkaniu.Kiedy trzaskała klapa podajnika,podchodził i zjadał coś z tacy. Był nawet wdzięczny Kompanii za to, że zostawiła go w spokoju.Dopiero w wiele lat później zorientował się, że Kompania po prostu postępowałazgodnie z instrukcją: "Wypadki Przemysłowe (Śmiertelne).Traktowanie Krewnych". Poczynając od wyrazów sympatii od zwierzchników Amosa i Freedoraz nauczycieli dzieci aż do dodatkowych kredytów na zakupy w najbliższymcentrum rekreacyjnym, proces wyciszania żalu osieroconych był doskonaleskalkulowany.Zwłaszcza izolacja - ostatnią rzeczą, której chciałaby Kompania,to rozpaczający krewni przemierzający korytarze i przypominający ludziom, jakcienki jest margines oddzielający życie od śmierci na tym sztucznym, obliczonymna zysk świecie. Wzniosłe słowa Barona nagle stały się w uszach Stena tylkohałasem.Odwrócił się.Ktoś pojawił się obok niego.Sten spojrzał i zamarł.Tobył Doradca. - Wzruszająca ceremonia - powiedział.- Doprawdy niezwyklewzruszająca. Skierował Stena w stronę najbliższego baru i posadził nakrześle.Włożył swoją kartę do terminala i wcisnął guzik.Podajnik wypluł dwadrinki.Doradca wziął łyk płynu i obracał w ustach.Sten po prostu patrzył nastojący przed nim pojemnik. - Zdaję sobie sprawę z twojej żałoby, młody.człowiekupowiedział Doradca.- Ale wszystko powstaje z prochu.Wyjął coś ze swojejkieszeni i położył przed Stenem.To była karta magnetyczna z napisem "Karl Sten,03857 - con19 - 2Mig - niewyk" na wierzchu.Sten zastanawiał się, kiedy zdążylizrobić mu zdjęcie widniejące na karcie. - Wiem, że po okresie żałoby będziesz się martwił o swój los.Nie masz przecież żadnego zawodu.Nie masz pieniędzy.Rodziny.I tak dalej. Przerwał i pociągnął łyk napoju. - Przejrzeliśmy twoje akta i zdecydowaliśmy, że zasługujesz nawyjątkowe traktowanie. Doradca uśmiechnął się i postukał w kartę żółtym paznokciem. - Postanowiliśmy przyznać ci pełne pracownicze prawa obywatelaze wszystkimi związanymi z tym korzyściami.Otrzymasz normalny miesięcznykredyt.Pełny dostęp do wszelkich urządzeń rekreacyjnych.Własny dom, tenwłaśnie, w którym dorastałeś. Doradca zmierzał prosto do finału. - Poczynając od jutra, Karlu Stenie, zajmiesz miejsce swegoojca przy najwspanialszych na świecie taśmach montażowych Vulcana. Sten siedział i milczał.Doradca pewnie sądził, że jestwdzięczny. - Oczywiście oznacza to, że musisz odsłużyć parę lat, którezostały jeszcze do końca kontraktu twojego ojca, dziewiętnaście, o ile dobrzepamiętam.Ale za to Kompania anulowała czas, jaki jeszcze pozostał na koncietwojej matki. - To bardzo wspaniałomyślne ze strony Kompanii - stwierdziłSten. - Oczywiście.Oczywiście.Ale jak Baron Thoresen zwyklewspominał mi podczas naszych częstych pogawędek, w jego ogrodzie, chciałbymdodać.dobro naszych pracowników liczy się przede wszystkim."Szczęśliwyrobotnik to wydajny robotnik", tak zwykle powtarza. - Jestem tego pewien. Doradca znowu się uśmiechnął.Poklepał Stena po ręce i wstał.Potem zawahał się, znowu włożył kartę do terminala i wcisnął kilka guzików. - Napij się jeszcze, Obywatelu Stenie.Ja stawiam.I pozwól, żepogratuluję ci jako pierwszy. Jeszcze raz poklepał Stena, po czym odwrócił się i wyszedł naulicę.Sten patrzył za nim.Podniósł drinki i powoli wylał je na stolik.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]