[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Dlaczego nikt o tym wcześniej nie pomyślał - sapnął L.M.tonem pełnym radosnego uznania. - Z wielu przyczyn. - Czy chcesz mi powiedzieć.- Sam wychylił się z fotela tak,że niemal z niego wypadł i cień jakiegoś uczucia (może uśmiechu?) przemknął pojego twarzy.- Czy masz na myśli, że będziemy musieli zapłacić koszty produkcjijedynie za dziesięć minut? - Nie to miałem na myśli - warknął Barney.- Mogę cię tylkouprzedzić, że spowoduje to urwanie głowy w departamencie finansowym.Ale żebypoprawić ci humor - gwarantuje, że będziemy mogli kręcić w plenerze, z licznymiujęciami dodatkowymi, za mniej więcej jedną dziesiątą tego, co musielibyśmyzapłacić kręcąc w Hiszpanii. Oczy Sama rozbłysły. - Nie znam szczegółów tego projektu, L.M., ale wiele jegoelementów brzmi całkiem rozsądnie.- Dasz radę to zrobić, Barney? Podołasz temu? - Zrobię to pod warunkiem, że pomoże pan we wszystkim, o copoproszę bez żadnych dodatkowych pytań.Dziś mamy czwartek.Nie widzę powodu,dla którego do soboty nie mielibyśmy zebrać do kupy wszystkiego co potrzeba -Barney zaczął wyliczać na palcach.- Musimy mieć podpisane kontrakty z aktorami,zdobyć wystarczająco dużo taśmy, by starczyło nam do końca zdjęć, techników, conajmniej dwie dodatkowe kamery.- Zaczął mamrotać coś do siebie, kompletując wmyślach lista wszystkich możliwych potrzeb.- Tak - rzekł w końcu.- Uda się. - Ciągle nie jestem przekonany.To szalony pomysł - stwierdziłw zamyśleniu L.M. Przyszłość całego przedsięwzięcia wisiała na włosku.Barneyrozpaczliwie szukał w myślach jakiegoś argumentu. - Jeszcze jedno - dodał - jeśli będziemy w plenerze, powiedzmysześć miesięcy, to rzecz jasna za ten czas każdemu trzeba będzie zapłacić: Aleprzecięż wypożyczamy kamery, aparaturę dźwiękową i cały ten kosztowny sprzęt.Tuzapłacimy jedynie za kilka dni. - Postawiłeś na swoim, Barney - powiedział L.M.i wyprostowałsię w fotelu.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]