[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale obok Minerwy i Marsa by³a w tej twarzy rzadsza w owych czasach ozdoba, to jest uczciwoœc, która z duszy p³yn¹c, odbija³a siê w oczach jak œwiat³o s³oñca w wodzie.Na pierwszy rzut oka poznali, ¿e by³ to m¹¿ zacny i sprawiedliwy.- My tak czekali jak za ojcem ! - wo³ali ¿o³nierze.- A tak i przyszed³ nasz wódz! - powtarzali z rozczuleniem inni.- Vivat! Vivat!Pan Zag³oba skoczy³ ku niemu na czele pu³kowników, a on konia wstrzyma³ i pocz¹³ siê k³aniaæ rysim ko³paczkiem.- Jaœnie wielmo¿ny wojewodo! - rozpocz¹³ przemowy Zag³oba.- Choæbym staro¿ytnych Rzymian, ba! i samego Cycerona albo siêgaj¹c dawniejszych czasów, s³ynnego owego Ateñczyka Demostenesa posiada³ wymowê, jeszcze bym nie umia³ tej radoœci wypowiedzieæ, jak¹ wezbra³y serca nasze na widok dostojnej jaœnie wielmo¿nego pana osoby.Cieszy siê w sercach naszych ca³a Rzeczpospolita, najmêdrszego witaj¹c senatora i najlepszego syna, tym wiêksz¹, bo niespodzian¹ radoœci¹.Oto staliœmy na tych okopach pod broni¹ nie witaæ, ale walczyæ gotowi.Nie radosnych s³uchaæ okrzyków, ale spi¿owych gromów.Nie ³zy wylewaæ, ale krew nasz¹!.Gdy zatem stujêzyczna fama roznios³a, ¿e obroñca to ojczyzny, nie zdrajca, nadchodzi, ¿e wojewoda witebski nie hetman wielki, litewski, ¿e Sapieha, nie Radziwi³³.Lecz panu Sapie¿e pilno widaæ by³o wjechaæ, bo nagle kiwn¹³ rêk¹ z dobroduszn¹, choæ wielkopañsk¹ niedba³oœci¹ i rzek³:- Idzie i Radziwi³³.We dwóch dniach ju¿ tu bêdzie!Pan Zag³oba zmiesza³ siê, bo raz, ¿e mu siê w¹tek mowy przerwa³, a po wtóre, i¿ wieœæ o Radziwille wielkie na nim uczyni³a wra¿enie.Sta³ wiêc przez chwilê przed panem Sapieh¹, nie wiedz¹c, co dalej mówiæ; lecz prêdko oprzytomnia³ i wyci¹gn¹wszy spiesznie bu³awê zza pasa rzek³ uroczyœcie, przypominaj¹c sobie, co by³o pod Zbara¿em.- Mnie wojsko wodzem swym uczyni³o, lecz ja w godniejsze rêce ów znak oddajê, aby m³odszym daæ przyk³ad, jak pro publico bono najwiêkszych zaszczytów zrzec siê nale¿y.¯o³nierze zaczêli pokrzykiwaæ, lecz pan Sapieha uœmiechn¹³ siê tylko i rzek³:- Panie bracie! aby was tylko Radziwi³³ nie pos¹dzi³, ¿e ze strachu przed nim bu³awê oddajecie.By³by rad!- Ju¿ on mnie zna - odpar³ Zag³oba - i o bojaŸñ nie pos¹dzi, bom go pierwszy w Kiejdanach splantowa³ i innych przyk³adem poci¹gn¹³em.- Kiedy tak, to prowadŸcie do obozu - rzek³ Sapieha.- Powiada³ mi przez drogê Wo³odyjowski, ¿eœcie przedni gospodarz i ¿e jest u was siê czym po¿ywiæ, a myœmy strudzeni i g³odni.To rzek³szy ruszy³ koniem, a za nim ruszyli inni i wjechali wszyscy do obozu wœród niezmiernej radoœci.Pan Zag³oba przypomnia³ sobie, co o panu Sapie¿e mówi¹, ¿e siê w ucztach i kielichach kocha, wiêc postanowi³ godnie uczciæ dzieñ jego przybycia.Jako¿ wyst¹pi³ z uczt¹ tak wspania³¹, jakiej dot¹d w obozie nie by³o.Jedli wszyscy i pili.Przy kielichach opowiada³ pan Wo³odyjowski, co pod Wo³kowyskiem zasz³o, jak nagle otoczy³y go znacz- nie wiêksze si³y, które zdrajca Zo³tareñko na pomoc wys³a³, jak ju¿ ciê¿ko by³o, gdy nagle przyjœcie pana Sapiehy zmieni³o rozpaczliw¹ obronê w najœwietniejsze zwyciêstwo.- Daliœmy im takie pro memoria - mówi³ - ¿e odt¹d ucha z obozu nie wytkn¹.Po czym rozmowa zesz³a na Radziwi³³a.Pan wojewoda witebski mia³ bardzo œwie¿e wiadomoœci i wiedzia³ przez zaufanych ludzi o wszystkim, co siê w Kiejdanach sta³o.Opowiada³ wiêc, ¿e wys³a³ hetman litewski niejakiego Kmicica z listem do króla szwedzkiego i z proœb¹, aby z dwóch stron razem uderzyæ na Podlasie.- Dziw mi to nad dziwy! - zawo³a³ pan Zag³oba - bo gdyby nie ten Kmicic, to do tej pory nie zebralibyœmy siê w kupê i móg³ nas zjeœæ Radziwi³³, gdyby by³ nadszed³, jednego po drugim jako siedleckie obwarzanki.- Powiada³ mi to wszystko pan Wo³odyjowski - odrzek³ Sapieha - z czego wnoszê, ¿e ma on chyba do was osobisty afekt.Szkoda, ¿e dla ojczyzny go nie ma.Ale tacy ludzie, którzy nic nad siebie nie widz¹, nikomu dobrze nie s³u¿¹ i ka¿dego tak zdradziæ gotowi, jako w tym przypadku Kmicic Radziwi³³a.- Jeno miêdzy nami nie masz zdrajców i wszyscyœmy do gard³a przy jaœnie wielmo¿nym wojewodzie staæ gotowi! - rzek³ ¯eromski.- Wierzê, ¿e tu sami zacni ¿o³nierze - odpar³ wojewoda - i anim siê spodziewa³, bym tu taki ³ad i dostatek zasta³, za co jegomoœci panu Zag³obie muszê byæ wdziêczny.Pan Zag³oba a¿ pokraœnia³ z zadowolenia, bo jakoœ mu siê dot¹d wydawa³o, ¿e jakkolwiek wojewoda witebski traktuje go ³askawie, przecie nie z takim uznaniem i powag¹, jakiej by sobie pan eks-regimentarz ¿yczy³.Pocz¹³ wiêc opowiadaæ, jak rz¹dzi³, co uczyni³, jakie zapasy zebra³, jak dzia³a sprowadzi³i piechotê uformowa³, wreszcie jak obszern¹ musia³ prowadziæ korespondencjê.I nie bez che³pliwoœci wspomnia³ o listach wys³anych do króla wygnanego, do Chowañskiegó i do elektora.- Po moim liœcie musi siê jegomoœæ elektor jasno opowiedzieæ za nami albo przeciw nam - rzek³ z dum¹.Ale wojewoda witebski by³ cz³ek weso³y, mo¿e te¿ i podochoci³ trochê, wiêc pog³adzi³ w¹sa, uœmiechn¹³ siê z³oœliwie i rzek³:- Panie bracie, a do cesarza niemieckiego nie pisaliœcie?- Nie! - rzek³ zdziwiony Zag³oba.- A to szkoda! - odrzek³ wojewoda - rozmawia³by równy z równym.Pu³kownicy wybuchnêli gromkim œmiechem, lecz pan Zag³oba zaraz okaza³, i¿ jeœli pan wojewoda chcia³ byæ kos¹, to w nim trafi³ na kamieñ.- Jaœnie wielmo¿ny panie ! - rzek³ - do elektora mogê pisaæ, bom i sam, jako szlachcic, elektor i nie tak to dawno jeszcze, jakom dawa³ g³os za Janem Kazimierzem.- Toæ waæpan dobrze wywiód³! - odpowiedzia³ wojewoda witebski.- Ale z takim potentatem jak cesarz nie korespondujê - mówi³ dalej pan Zag³oba - ¿eby o mnie nie powiedzia³ pewnego przys³owia, którem na Litwie s³ysza³.- Có¿ to za przys³owie?- “Jakaœ g³owa kiepska - musi byæ z Witebska !" - odpar³ niezmieszany Zag³oba.S³ysz¹c to pu³kownicy a¿ zlêkli siê, ale wojewoda witebski przechyli³ siê w ty³ i wzi¹³ siê w boki ze œmiechu.- A to mnie splantowa³!.Niech¿e waœci uœciskam!.Jak bêdê chcia³ brodê goliæ, to jêzyka od waœci po¿yczê!Uczta przeci¹gnê³a siê do póŸna w noc; przerwa³o j¹ dopiero przybycie kilku szlachty spod Tykocina, którzy przywieŸli wieœæ, ¿e pojazdy Radziwi³³a siêgaj¹ ju¿ tego miasta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]