[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I u dwójki dzieci, co pozwoliło ujawnićpozbawionego genu bękarta Falki.Jak ocaliliście dzieckoprzed gniewem króla? - Bardzo prostym sposobem - uśmiechnęła się elfka.Udawaliśmy niewiedzę.Tłumaczyliśmy królowi, że sprawa jestniełatwa, że wciąż badamy, ale takie badania wymagajączasu.Dużo czasu.Goidemar, człowiek w gruncierzeczy dobry i szlachetny, ochłonął szybko i wcale nieponaglał nas, a trojaczki rosły i biegały po pałacu, wzbudzającradość królewskiej pary i całego dworu.AmavFiona i Adela.Cała trójka podobna, jak trzy wróble.Przyglądanoim się uważnie, rzecz jasna, co i rusz powstawałypodejrzenia, zwłaszcza gdy któreś z dzieci narozrabiałoFiona wylała kiedyś z okna zawartość nocnika wprost nawielkiego konetabla, ten głośno nazwał ją diabelskim bękartemi pożegnał się z urzędem.Jakiś czas później Acaavetwysmarował schody łojem, a pewna dama dworu, gdywkładano jej rękę w łupki, wyjęczala coś o przeklętej krwii pożegnała się z dworem.Niżej urodzeni pyskacze witalisię natomiast z pręgierzem i kańczugiem, wszyscy zatemprędko nauczyli się trzymać język za zębami.Nawet pewienbaron z bardzo starego rodu, którego Adela postrzeliław tyłek z łuku, ograniczył się do. - Nie rozwodźmy się nad psotami milusińskich -ucięła Filippa Eilhart.- Kiedy wreszcie powiedziano Goidemarowiprawdę? - Nigdy mu jej nie powiedziano.Nie pytał o nią, a namto konweniowało. - Ale które z dzieci było bękartem Falki, wiedzieliście? - Oczywiście.Adela. - Nie Fiona? - Nie.Adela.Zmarła na dżumę.Diabelski bękart,przeklęta krew, córka demonicznej Falki, podczas epidemiiwbrew protestom króla pomagała kapłanom w szpitaluna podgrodziu, ratowała chore dzieci, sama zaraziła sięi umarła.Miała siedemnaście lat.W rok później jej pseudobratAmavet wdał się w romans z hrabiną Anną Kameny izostał zamordowany przez siepaczy najętych przezhrabiego.Tego samego roku umarła Riannon, przybitai załamana śmiercią dzieci, które uwielbiała.Wówczas toGoidemar wezwał nas znowu.Ostatnią bowiem ze słynnychtrojaczków, królewną Fioną, interesował się królCintry, Coram.Chciał jej na żonę dla swego syna, też Corama,ale znał krążące plotki i nie chciał żenić synaz możliwym bękartem Falki.Zapewniliśmy go całymnaszym autorytetem, że Fiona jest dzieckiem legalnym.Niewiem, czy uwierzył, ale młodzi przypadli sobie do gustui tym sposobem córka Riannon, prapraprababka waszejCiri, została wkrótce królową Cintry. - Wnosząc do dynastii Coramów słynny gen, który wytropiliście nadal. - Fiona - powiedziała spokojnie Enid an Gleanna -nie była nosicielką genu Starszej Krwi.Który my jużwówczas nazywaliśmy genem Lary. - Jak to? - Nosicielem genu Lary był Amavet, a naszeksperyment trwał.Bo Anna Kameny, przez którą stracili życiekochanek i mąż, będąc jeszcze w żałobie po obydwu powiłabliźnięta.Chłopca i dziewczynkę.Ojcem był niewątpliwieAmavet, bo dziewczynka była nosicielką genu.Otrzymała imię Muriel. - Muriel Piękna Łotrzyca? - zdziwiła się Sheala deTancarville. - Dużo później - uśmiechęła się Francesca.- Z początkuMuriel Milusia.Faktycznie, było to milutkie, słodkiedziecko.Gdy skończyła czternaście lat, mówiono już nanią Muriel Aksamitnooka.Niejeden w tych oczach utonął.Wydano ją wreszcie za Roberta hrabiego Garramone. - A chłopiec? - Crispin.Nie nosił genu, więc nie interesował nas.Zdaje się, że poległ na jakiejś wojnie, bo tylko wojaczkamu była w głowie. - Zaraz - Sabrina gwałtownym ruchem rozburzyławłosy.- Muriel Piękna Łotrzyca była przecież matkąAdalii zwanej Wróżką. - Zgadza się - potwierdziła Francesca.- Ciekawaosoba, Adalia.Silne Źródło, doskonały materiał na czarodziejkę.Niestety, nie chciała być czarodziejką.Wolała byćkrólową. - A gen? - spytała Assire var Anahid.- Nosiła go? - Ciekawe, ale nie. - Tak myślałam - kiwnęła głową Assire.- Gen Larymoże być przekazywany w sposób ciągły tylko po liniiżeńskiej.Jeśli nosicielem jest mężczyzna, gen zatraca sięw drugim, najdalej w trzecim pokoleniu. - Ale po tym jednak się uaktywnia - rzekła FilippaEilhart.- Pozbawiona genu Adalia była wszak matką Calanthe,a Calanthe, babka Ciri, była przecież nosicielkągenu Lary. - Pierwszą po Riannon - odezwała się nagle Sheala deTancarville.- Popełniliście błąd, Francesca.Były dwa geny.Jeden, ten właściwy, był utajony, latentny, przegapiliściego u Fiony, zmyleni silnym i wyraźnym genem Amaveta.Ale to, co miał Amavet, nie było genem, lecz aktywizatorem.Pani Assire ma rację.Idący z męskiej linii aktywizatorbył już u Adalii tak mało wyraźny, że nie wykryliście go.Adalia była pierwszym dzieckiem Łotrzycy, następne zpewnością nie miały nawet śladu aktywizatora.Latentny gen Fiony też zapewne zanikłby u jej męskich,potomków najdalej w trzecim pokoleniu.Ale nie zanikłi ja wiem, dlaczego. - Jasna cholera - syknęła przez zęby Yennefer. - Zgubiłam się - oznajmiła Sabrina Gleyissig.- Wgąszczu tej genetyki i genealogii. Francesca przysunęła do siebie paterę z owocami,wyciągnęła rękę, wymruczała zaklęcie. - Przepraszam za iście jarmarczną psychokinezę -uśmiechnęła się, każąc czerwonemu jabłku unieść się wysoko nad stół.-Ale za pomocą lewitujących owoców będziemi łatwiej wszystko objaśnić, w tym i błąd, jakipopełniliśmy.To czerwone jabłuszko to gen Lary, StarszaKrew.Zielone jabłko wyobraża gen latentny.Granat topseudogen, aktywizator.Zaczynamy.Oto Riannon, czerwonejabłuszko.Jej syn, Amavet, granat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]