[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Wszystko dzięki kerbango" - pomyślał zadowolony i wyszedł z samolotu.Poleciłhistorykowi zrobienie spisu nazwisk wszystkich ochotników, po czym wysłał ich dodomów, aby wzięli ciepłe i lekkie ubrania, koce, osobiste wyposażenie i żywnośćna parę dni, żeby wystarczyło jej do czasu, zanim spędzi trochę bydła.Musielibyć z powrotem o świcie, więc pożyczono konie tym, którzy ich nie mieli. Jonnie spotkał się z szefami na ostatniej naradzie. - Narobiliśmy w Górach Szkockich sporo rabanu i chociaż bazagórnicza znajduje się w odległości pięciuset mil stąd, to jednak złoży się dlawas lepiej, jeśli przez cały przyszły rok będziecie siedzieć cicho i zachowywaćsię w sposób nie rzucający się w oczy. Zebrani przyznali mu rację. - Istnieje duże ryzyko - ciągnął - że nie powiedzie się nam, żejuż nigdy was nie zobaczę, a wszyscy wasi ludzie zginą.Pokiwali tylko głowami -odważni ludzie zawsze ryzykują życie, nieprawdaż? I nie będą tego mieliMcTylerowi za złe.Znacznie gorsza rzecz to w ogóle nie próbować.To właśniebyłoby nie do wybaczenia. Około północy Jonnie zaczął rozmawiać z mężczyznami, którychnie wybrał.Zdumiony i ucieszony usłyszał, że szefowie ustalili już z nimi, iżjeśli wyprawa się powiedzie, będą oni stanowili grupę odpowiedzialną zaodtworzenie porządku i reorganizację życia w Anglii, Skandynawii, Rosji, Afrycei Chinach, oraz że zaczęli już planowanie studiów, szkolenia i organizacji tegowszystkiego na koniec roku.Wszyscy aż kipieli entuzjazmem."Mój Boże pomyślałJonnie ze zdumieniem - ależ ci Szkoci są dalekowzroczni!" Organizatorem i pomysłodawcą był Fearghus, który spokojnieprzedstawił Jonniemu ogólne plany. - Nic się nie bój, McTyler! Jesteśmy z tobą! Zupełnie wyczerpany Jonnie rozciągnął się pod kadłubemfrachtowca, owinął ręcznie dzianym wełnianym kocem i zapadł w sen.Po razpierwszy od śmierci ojca nie czuł się samotny.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]