[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale mimo tego jego gniewliwoÅ›ci wydawaÅ‚ im siÄ™ anioÅ‚em z nieba.Gdy jedli, radowaÅ‚o go to widocznie bardzo.Potem kazaÅ‚ sobie opowiadać, jak siÄ™ tu dostali i przez co przeszli.WiÄ™c Wawrzon opowiedziaÅ‚ mu wszystko i nie zataiÅ‚ nic, jako ksiÄ™dzu na spowiedzi.On gniewaÅ‚ siÄ™, wymyÅ›laÅ‚ mu, a gdy doszÅ‚o do tego, jak Wawrzon chciaÅ‚ topić MarysiÄ™, krzyknÄ…Å‚:- Ja bym ciÄ™ ze skóry odarÅ‚!Potem do Marysi:- Pójdź tu, dziewczyno!Gdy siÄ™ zbliżyÅ‚a, wziÄ…Å‚ w obie rÄ™ce jej gÅ‚owÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… w czoÅ‚o.Potem myÅ›laÅ‚ przez chwilÄ™ i rzekÅ‚:- BiedÄ™ przeszliÅ›cie.Ale to jest dobry kraj, tylko trzeba sobie umieć radzić.Wawrzon wytrzeszczyÅ‚ na niego oczy: ten zacny i mÄ…dry pan nazywaÅ‚ AmerykÄ™ dobrym krajem.- Tak jest, ciemiÄ™go - rzekÅ‚ spostrzegÅ‚szy zadziwienie Wawrzona - dobry kraj! Gdym tu przybyÅ‚, nie miaÅ‚em nic, a teraz mam kawaÅ‚ek chleba.Ale wam, chÅ‚opom, pilnować roli, nie po Å›wiecie siÄ™ włóczyć.Jak wy wyjedziecie, któż tam zostanie? WyÅ›cie tu na nic, a przyjechać tu Å‚atwo, wrócić trudno.MilczaÅ‚ czas jakiÅ›, potem dodaÅ‚, jakby do siebie:- CzterdzieÅ›ci kilka lat tu siedzÄ™, to siÄ™ i o kraju zapomniaÅ‚o.Ale tÄ™sknota czasem bierze, co? Wiliam tam musi jechać, niech pozna, gdzie jego ojcowie żyli.To mój syn - rzekÅ‚ ukazujÄ…c na chÅ‚opca.- Wiliam! przywieziesz mi z domu garść ziemi pod gÅ‚owÄ™ do trumny.- Yes, father! - odpowiedziaÅ‚ po angielsku wyrostek.- I na piersi, Wiliam! I na piersi!- Yes, father!Starego pana dym tak okropnie zaczÄ…Å‚ gryźć w oczy, że źrenice zaszÅ‚y mu jakby szkÅ‚em.Zaraz też poczÄ…Å‚ siÄ™ gniewać:- Rozumie chÅ‚ystek po polsku, ale woli mówić po angielsku.Tak tu musi być.Co tu padnie, to dla dawnych progów stracone.Wiliam! idź powiedz siostrze, że bÄ™dziemy mieli goÅ›ci na obiad i na noc.ChÅ‚opiec poskoczyÅ‚ żywo.Stary pan zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ i milczaÅ‚ dÅ‚ugo; potem zaczÄ…Å‚ mówić, jakby do siebie:- Choćby ich wysÅ‚ać z powrotem, koszt wielki, a przy tym do czego wrócÄ…? Sprzedali, co mieli: pójdÄ… na dziady.W sÅ‚użbie z dziewczynÄ… Bóg wie, co by siÄ™ staÅ‚o.Kiedy tu jesteÅ›cie, trzeba jeszcze pracy popróbować.WysÅ‚ać ich do jakiej osady, dziewczyna pójdzie za mąż na poczekaniu.DorobiÄ… siÄ™ we dwoje; zechcÄ… wrócić, to i starego zabiorÄ….NastÄ™pnie rzekÅ‚ wprost już do Wawrzona:- SÅ‚yszaÅ‚eÅ› ty o tutejszych naszych osadach?- Nie sÅ‚yszaÅ‚em, wielmożny panie.- Ludzie! jak wy siÄ™ tu puszczacie? Na miÅ‚y Bóg! Nie macież ginąć potem!? W Chicago jest takich jak ty ze dwadzieÅ›cia tysiÄ™cy, w Milwaukee tyleż, w Detroit sporo, w Bufallo sporo.PracujÄ… po fabrykach, ale chÅ‚opu najlepiej na rolÄ™.Do Radomia wysÅ‚ać by was, do Illinois, hm! tam już o grunt trudno.ZakÅ‚adajÄ… jakiÅ› nowy PoznaÅ„ w stepach w Nebrasce, ale to daleko.Kolej drogo kosztuje.Panna Maria w Teksasie także daleko.Do Borowiny byÅ‚oby najlepiej, tym bardziej że mogÄ™ dać wam bilety darmo, a co dam w rÄ™kÄ™, to schowacie na gospodarstwo.ZamyÅ›liÅ‚ siÄ™ jeszcze gÅ‚Ä™biej- SÅ‚uchaj, stary - rzekÅ‚ nagle.- ZakÅ‚adajÄ… teraz nowÄ… osadÄ™Borowina w Arkansas.Jest to piÄ™kny kraj i ciepÅ‚y, a ziemia prawie pusta.Tam gruntu z lasem weźmiesz 160 morgów od rzÄ…du darmo, a od kolei za maÅ‚Ä… opÅ‚atÄ… - rozumiesz? Na gospodarstwo ci dam i bilety na kolej, bo mogÄ™.Pojedziecie do miasta Little-Rock, potem trzeba bÄ™dzie wozem.Tam znajdziecie i innych, którzy z wami pojadÄ….ZresztÄ… dam wam listy.ChcÄ™ wam pomóc, bom wasz brat; ale twojej dziewczyny sto razy wiçcej żal mi niż ciebie.Rozumiesz! Bogu dziÄ™kujcie, żeÅ›cie mnie spotkali.Tu gÅ‚os jego staÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nie miÄ™kki.- SÅ‚uchaj, dziecko! - rzekÅ‚ do Marysi - oto tu masz mojÄ… kartkÄ™: schowaj jÄ… Å›wiÄ™cie.Jak ciÄ™ kiedy bieda przyciÅ›nie, jak zostaniesz samotna na Å›wiecie i bez opieki, to mnie poszukaj.TyÅ› biedne dziecko i dobre.Gdybym umarÅ‚, Wiliam siÄ™ tobÄ… zajmie.Kartki nie zgub! Chodźcie teraz do mnie.Po drodze kupiÅ‚ im bielizny i ubrania, a wreszeie zaprowadziÅ‚ do siebie i ugoÅ›ciÅ‚.ByÅ‚ to caÅ‚y dom dobrych ludzi, bo i Wiliam, i jego siostra Jenny zajÄ™li siÄ™ obojgiem jakby krewnymi.Pan Wiliam obchodziÅ‚ siÄ™ nawet z MarysiÄ… jakby z “lady” jakÄ…, czego wstydziÅ‚a siÄ™ okrutnie.Wieczorem do panny Jenny przyszÅ‚o kilka mÅ‚odych panienek z grzywkami na czoÅ‚ach, ubranych Å›licznie i dobrych.Te wzięły miÄ™dzy siebie MarysiÄ™, dziwiÅ‚y siÄ™, że taka blada, że taka Å‚adna, że ma tak jasne wÅ‚osy, że im siÄ™ do nóg ciÄ…gle schyla i po rÄ™kach je caÅ‚uje, z czego siÄ™ Å›miaÅ‚y bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]