[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Selby przyjrzał się klatkom z królikami.Przyszedł mu napamięć ustęp z matematycznego traktatu, na jaki natknął się w jednej ze starychksiąg Eleonory Petryk."Ciąg liczb Fibonacciego, trzynastowiecznego matematykawłoskiego, ilustruje tempo wzrostu populacji królików.Fibonacci opierał się nanastępujących założeniach: 1.króliki osiągają dojrzałość rozrodczą w wieku jednegomiesiąca; 2.w miesiąc po jej uzyskaniu oraz w każdym następnymmiesiącu każda para wydaje na świat nową parę królików; 3.króliki nigdy nie zdychają". Poruszając się jak we śnie, Selby pootwierał klatki, wyjąłz jednej z nich dorodnego samca i ciężarną miotem królicę, ciepłe i drżąceprzycisnął do boków, wsiadł do furgonetki i przez plantacje kukurydzy pojechałna północ, aż dotarł do granicy pól uprawnych.Zagłębił się wówczas w leśnepodszycie, znalazł porosłą młodymi pędami polankę i puścił króliki na ziemię.Przez chwilę nieufnie obwąchiwały teren wokół siebie, potem kicnął jeden, a zanim drugi.Wkrótce stracił je z oczu. Czuł się tak, jak gdyby krew gotowała mu się w żyłach.Byłniezwykle podekscytowany, a jednocześnie truchlał z przerażenia.Wyjechał naszosę i wrócił do miasta, porzucając furgonetkę na jego obrzeżu.Nie czuł nic;był jak skamieniały. Wróciwszy do hotelu począł szykować się do drogi.PannaSonnstein odprowadziła go na dworzec przeskokowy. - Do widzenia panu, panie Selby.Mam nadzieję, że pobyt unas będzie pan mile wspominał. - To było niezwykle pouczające, dziękuję.- Nie. W Houston - gdzie z pobudek sentymentalnych nabył butelkęOld Space Ranger - lało niemiłosiernie.W wahadłowcu było tłoczno i dosyćsmrodliwie; trójką pasażerów targał taki kaszel, jakby miał im za chwilępowyszarpywać płuca.W Toronto sypał czarny śnieg.Znalazłszy się w swoimmieszkaniu Selby doznał uczucia, że nigdy się z niego nie ruszał.Wyciągnąłbutelkę, napełnił szklankę i przyglądał się jej przez chwilę z głębokimnamysłem.W walizce miał notatki i kopie zapisków Eleonory Petryk, materiały domonografii, której nigdy nie napisze.Przypomniał mu się sonet zatytułowanyrzymskimi cyframi.Dwie ostatnie linijki nie były nawet takie najgorsze. Choć nad ich śmiercią nocy zawisł wiszar Heroldem zmarłych będzie nawet cisza.przekład : Łukasz Nicpan powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]