[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dosta³em ¿adnych wskazówek w sprawie kopu³y.Siedz¹cy przy stole naprzeciw mnie Benigno wsta³ nagle i podszed³ do mnie.Wyjaœni³ szeptem, ¿e prawdopodobnie obaj mówili mi o tym, ale ja nic nie pamiêtam, albo te¿ nic o tym nie mówili z tego wzglêdu, bym nie interesowa³ siê kopu³¹ – na wypadek, gdybym j¹ odnalaz³.– Dlaczego kopu³a jest tak wa¿na? – spyta³em Nestora.– Bo tam s¹ teraz Nagual i Genaro – odpowiedzia³.– A gdzie jest ta kopu³a?– Gdzieœ na tym œwiecie.Wyjaœni³em im, i¿ niemo¿liwe jest, by na ziemi istnia³a tak wielka konstrukcja.Powiedzia³em, ¿e moja wizja by³a raczej snem i ¿e budowle takiej wielkoœci istniej¹ tylko w wyobraŸni.Œmiali siê i klepali mnie lekko, jakby chcieli udobruchaæ rozkapryszone dziecko.– Chcesz wiedzieæ, gdzie jest Eligio – powiedzia³ nagle Nestor.– Znajduje siê pod sklepieniem tej kopu³y, razem z Nagualem i Genarem.– Ale ta kopu³a by³a tylko wizj¹ – zaprotestowa³em.– Wiêc Eligio znajduje siê w wizji – powiedzia³ Nestor.– Pamiêtaj, co Benigno w³aœnie ci powiedzia³.Nagual i Genaro nie mówili, ¿ebyœ odnalaz³ tê kopu³ê i ci¹gle do niej wraca³.Gdyby ci to powiedzieli, nie by³oby ciê tutaj.Tak jak Eligio, znajdowa³byœ siê w kopule z wizji.Jak wiêc widzisz, Eligio nie umar³ jak zwyk³y cz³owiek umieraj¹cy na ulicy.On po prostu nie powróci³ ze swego skoku.By³em skonsternowany.Nie potrafi³em wymazaæ z pamiêci ¿ywoœci wizji, ale z jakichœ niejasnych powodów chcia³em dyskutowaæ.Nestor, nie daj¹c mi czasu na zastanowienie, poszed³ ze sw¹ argumentacj¹ krok dalej.Przypomnia³ mi jeszcze jedn¹ wizjê – tê, która nast¹pi³a po pierwszej.By³a najbardziej koszmarna ze wszystkich.Goni³ mnie jakiœ niewidzialny potwór.Wiedzia³em, ¿e tam jest, ale nie mog³em go zobaczyæ, nie dlatego, ¿e by³ niewidoczny, ale dlatego, ¿e œwiat, w którym siê znajdowa³em, by³ tak dziwny, i¿ nie potrafi³em powiedzieæ, co jest czym.Emocjonalne wyczerpanie, jakiego doœwiadczy³em po zgubieniu siê w tamtym miejscu, by³o nie do zniesienia.W pewnej chwili powierzchnia, na której sta³em, zaczê³a dr¿eæ.Czu³em, ¿e zapada siê pod moimi stopami, wiêc uczepi³em siê czegoœ, co przypomina³o ga³¹Ÿ wisz¹cego nade mn¹ poziomo drzewa.Gdy tylko dotkn¹³em tej niby-ga³êzi, oplot³a mi nadgarstek, jakby posiada³a nerwy i wszystko odczuwa³a.Czu³em, ¿e wyniesiono mnie na ogromn¹ wysokoœæ.Spojrza³em w dó³ i ujrza³em nieprawdopodobne zwierzê – wiedzia³em, ¿e jest nim to niewidzialne stworzenie, które mnie goni³o.Wychodzi³o z powierzchni wygl¹daj¹cej jak gleba.Widzia³em rozdziawion¹ paszczê, g³êbok¹ jak jaskinia.Do mych uszu dobieg³ mro¿¹cy krew w ¿y³ach, absolutnie nieziemski ryk, i ga³¹Ÿ, która mnie z³apa³a, rozplot³a siê.Wpad³em do przepastnej paszczy.Wpadaj¹c, widzia³em jej ka¿dy szczegó³.Potem zamknê³a siê i uwiêzi³a mnie w œrodku.Czu³em ciœnienie mia¿d¿¹ce mi cia³o.– Ty ju¿ umar³eœ – odezwa³ siê Nestor.– To zwierzê ciê po¿ar³o.Wêdrowa³eœ poza granicami tego œwiata i spotka³eœ przera¿enie.Nasze ¿ycie i œmieræ nie s¹ mniej czy bardziej realne od krótkiego ¿ycia w tamtym miejscu i twojej œmierci w paszczy tego potwora.To nasze ¿ycie jest tylko d³ug¹ wizj¹.Nie widzisz tego?Moim cia³em wstrz¹sn¹³ nerwowy spazm.– Nie wyszed³em poza ten œwiat – ci¹gn¹³ – ale wiem, o czym mówiê.Nie mam za sob¹ strasznych historii, tak jak ty.Ja jedynie dziesiêciokrotnie odwiedzi³em Porfiria.Gdyby to zale¿a³o ode mnie, zosta³bym tam na zawsze, ale moje jedenaste odbicie by³o tak silne, ¿e zmieni³o mój kierunek.Poczu³em, ¿e omin¹³em chatê Porfiria i znalaz³em siê w mieœcie, bardzo blisko mieszkania mojego przyjaciela.Pomyœla³em, ¿e to jest zabawne.Wiedzia³em, ¿e podró¿ujê pomiêdzy ton¹³em i nagualem.Nikt mi nigdy nie powiedzia³, ¿e te podró¿e musz¹ byæ w jakiœ sposób szczególne.Z ciekawoœci poszed³em wiêc zobaczyæ mojego przyjaciela.Zacz¹³em siê zastanawiaæ, czy rzeczywiœcie go ujrzê.Podszed³em do domu i zapuka³em do drzwi, jak to zwyk³em czyniæ nie raz.Jak zwykle zosta³em wpuszczony przez jego ¿onê.Powiedzia³em przyjacielowi, ¿e przyjecha³em do miasta w interesach, a on nawet zwróci³ mi pieni¹dze, które by³ mi winien.W³o¿y³em je do kieszeni.Wiedzia³em, ¿e mój przyjaciel, jego ¿ona, pieni¹dze i dom, tak jak chata Porfiria, s¹ jedynie wizj¹.Wiedzia³em, ¿e jakaœ niezale¿na ode mnie si³a lada chwila mnie rozsypie.Usiad³em wiêc, aby siê nacieszyæ obecnoœci¹ przyjaciela.Œmialiœmy siê i ¿artowaliœmy.Mogê chyba nawet powiedzieæ, ¿e by³em doœæ zabawny.Zosta³em tam przez d³ugi czas, czekaj¹c na wstrz¹s, a poniewa¿ ci¹gle nie nadchodzi³, postanowi³em wyjœæ.Po¿egna³em siê i podziêkowa³em za goœcinê i pieni¹dze.Odszed³em.Chcia³em zobaczyæ miasto, zanim moc mnie zabierze.Krêci³em siê tam przez ca³¹ noc.Poszed³em piechot¹ na wzgórza otaczaj¹ce miasto i gdy zacz¹³ siê wschód s³oñca, uœwiadomi³em sobie, ¿e znalaz³em siê z powrotem na œwiecie – moc, która mia³a mnie rozsypaæ, pozwoli³a mi tu zostaæ.Mia³em ogl¹daæ moje rodzinne okolice i tê wspania³¹ ziemiê jeszcze przez jakiœ czas.Có¿ za wielka radoœæ, Mistrzu! Nie mogê jednak powiedzieæ, ¿e nie cieszy³a mnie przyjaŸñ Porfiria.Obie te wizje s¹ wspania³e, ale wolê wizjê w mojej formie i moj¹ ziemiê.Byæ mo¿e sobie folgujê.Nestor przesta³ mówiæ.Wszyscy mi siê przygl¹dali.Poczu³em siê zagro¿ony.Jedna czêœæ mnie ba³a siê tego, co powiedzia³ Nestor, druga chcia³a z nim walczyæ.Zacz¹³em k³Ã³ciæ siê z nim, bez ¿adnego sensu.Trwa³o to jakiœ czas, po czym uœwiadomi³em sobie, ¿e Benigno patrzy na mnie ze z³owieszczym wyrazem twarzy.Utkwi³ oczy w mojej klatce piersiowej.Poczu³em, ¿e coœ z³owrogiego zaczê³o nagle naciskaæ mi na serce.Poci³em siê, jakby tu¿ przed moj¹ twarz¹ znajdowa³ siê grzejnik.Hucza³o mi w uszach.W tej w³aœnie chwili podesz³a do mnie la Gorda.W ogóle siê jej nie spodziewa³em i jestem przekonany, ¿e Genarowie byli nie mniej zaskoczeni.Spojrzeli na ni¹.Pablito pierwszy otrz¹sn¹³ siê z zaskoczenia.– Dlaczego wchodzisz w taki sposób? – spyta³.– Pods³uchiwa³aœ w drugim pokoju, prawda?Powiedzia³a, ¿e wróci³a do domu zaledwie przed kilkoma minutami, po czym postanowi³a przyjœæ do kuchni.Zachowywa³a siê cicho nie po to, by szpiegowaæ, ale ¿eby potwierdziæ swoj¹ umiejêtnoœæ podkradania siê.Jej obecnoœæ podzia³a³a na wszystkich uspokajaj¹co.Chcia³em nawi¹zaæ do opowieœci Nestora, ale la Gorda uprzedzi³a mnie, mówi¹c, ¿e siostrzyczki s¹ w drodze do domu i lada moment tu bêd¹.Genarowie natychmiast wstali z miejsc, jakby za poci¹gniêciem jednego sznurka.Pablito wzi¹³ krzes³o na plecy.– Mistrzu, chodŸmy na spacer w ciemnoœciach – zwróci³ siê do mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]