[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmaltretowane przez Banichiego ucho było gorące i na wpółzdrętwiałe. Banichi chwycił go za rękę i wbił w nią igłę - bolało, ale nietak, jak właśnie zaczynała go boleć głowa. Potem chciał już tylko leżeć zagrzebany w skórach martwychzwierząt i oddychać.Słuchał bicia własnego serca, mierzył długość oddechów,znajdował przerwy między falami bólu i w nich żył.Z oczu porażonych dziennymświatłem ciekły mu łzy i Bren żałował, że nie jest na tyle zdrów, żeby kazaćBanichiemu zaciągnąć story. - To nie jest Shejidan! - zbeształ go Banichi.- Jedzenia nieprzynosi się tu w plastikowych torebkach! Wiedział o tym.Nie był głupi.Pamiętał, gdzie jest, chociażnie był pewien, co mają tu do rzeczy plastikowe torebki.Ból głowy osiągnąłpunkt, w którym Bren myślał, że umrze i chciał już z tym skończyć. Czegoś takiego jednak nie mówiło się atevim, którzy nie myślelitak jak ludzie, a Banichi i tak już był na niego wściekły. I słusznie.Banichi musiał go ratować drugi raz w ciągutygodnia.Bren zadawał sobie pytanie, czy aiji - wdowa usiłowała go zabić, ipróbował ostrzec Banichiego, że Cenedi jest zabójcą - tego był pewien.Wyglądałjak Banichi - nie był pewien, czy to przekonujący argument, ale usiłował takuporządkować swoje racje, żeby Banichi nie sądził, że jest kompletnym głupcem. - Cenedi to zrobił? Myślał, że tak powiedział.Nie był pewien.Za bardzo bolało goserce.Chciał tylko leżeć w ciepłych futrach, zasnąć i żeby go nie bolało, kiedyi jeśli się obudzi, ale bał się, że już nigdy się nie obudzi, a nie zadzwonił doHanks. Banichi przeszedł przez pokój i z kimś rozmawiał.Bren nie miałpewności, ale pomyślał, że to Jago.Miał nadzieję, że nie będzie kłopotów i żenikt ich nie atakuje.Żałował, że nie słyszy, co mówią. Zamknął oczy.Światło za bardzo go raziło.Ktoś zapytał, czydobrze się czuje i Bren uznał, że gdyby zaprzeczył, to Banichi zawoła lekarzyczy coś w tym rodzaju, więc skinął potakująco głową i obsunął się w ciemność,myśląc, że może jednak zadzwonił do Hanks, a może tylko o tym myślał.Nie byłpewien.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]