[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Olvigowieprzebywają w areszcie.tak samo zresztą jak większość ludzi z Oka Łabędzia.Statek Olviga, Młot, ostrzeże nas zawczasu.A czasu nie ma tak wiele, panieLukas.Po pierwsze.czy może mi pan pokazać plan samej stacji? Do mnie należy ekspertyza.Ekspert w takich sprawach, człowiekprzeszkolony w tym kierunku.Przyszła mu do głowy straszna i mrożąca krew wżyłach myśl, że Viking padł wskutek wewnętrznej intrygi; że z kolei naMarinerze.doszło do katastrofy.Sabotaż.Od środka.Zrobił to ktoś na tyleszalony, aby wysadzić stację, na której sam się znajdował.a może zdążył sięstamtąd wydostać? Wpatrywał się w nijaką twarz Jessada, w jego bezwzględne oczy izaczynał rozumieć, że tam, na Marinerze, musiał też pojawić się taki ktoś. Potem nadleciała Flota i stacja została celowo zniszczona. PELL: STREFA Q: POMARAŃCZOWY DZIEWIĘĆ; GODZ.1900 Na zewnątrz wciąż jeszcze stała kolejka ludzi, ogonek ciągnąłsię korytarzem aż do doków.Vassily Kressich oparł głowę na dłoniach, gdy jedenz ludzi Coledy'ego nie przebierając w środkach wyrzucił za drzwi ostatniąinteresantkę, kobietę, która na niego krzyczała, która zgłaszała kradzieżoskarżając o jej popełnienie człowieka z bandy Coledy'ego.Bolała go głowa;bolał kark.Nie cierpiał tych sesji, ale mimo wszystko prowadził je co pięć dni.Spełniały rolę swego rodzaju wentyla bezpieczeństwa, stwarzały iluzję, że radcaQ wysłuchuje problemów, przyjmuje do wiadomości skargi i stara się jakoś temuwszystkiemu zaradzić. W sprawie skargi wniesionej przez tę kobietę niewiele możnabyło zdziałać.Znał człowieka, którego nazwisko wymieniła.To byłoprawdopodobne.Poprosi Nino Coledy'ego, żeby przywołał tego typa do porządku,może dzięki temu uchroni tę kobietę od czegoś gorszego.Całkiem zwariowaławnosząc skargę.Może to histeria, punkt, który osiąga tutaj wielu, kiedy liczysię tylko złość.To prowadzi do samozagłady. Do pokoju wszedł mężczyzna.To był Redding, następny z kolejki.Kressich wziął się w garść, odchylił na oparcie fotela i przygotował docotygodniowego spotkania z tym człowiekiem. - Wciąż próbujemy - oznajmił postawnemu mężczyźnie. - Zapłaciłem - wycedził Redding.- Słono zapłaciłem za mojeprzeniesienie. - Nie ma żadnych gwarancji na uzyskanie skierowania naPodspodzie, panie Redding.Stacja bierze po prostu tych, których aktualniepotrzebuje.Proszę złożyć na moje biurko nowe podanie i rozpatrzymy je wstosownym trybie.Wcześniej czy później znajdzie się jakieś miejsce. - Ja chcę stąd wyjechać! - James! - krzyknął w panice Kressich. Człowiek z obstawy zjawił się natychmiast.Redding rozejrzałsię dziko dookoła i ku przerażeniu Kressicha sięgnął za pas.W jego rękubłysnęło krótkie ostrze, nie przeciwko gorylowi Redding odwrócił się do Jamesplecami - przeciwko niemu. Kressich odepchnął się rękoma od biurka i fotel poleciał poszynach w tył.Des James skoczył Reddingowi na plecy.Redding, tnąc na oślep,padł twarzą do dołu na biurko roztrącając leżące na nim papiery na wszystkiestrony.Kressich zerwał się z fotela i przywarł do ściany.Na zewnątrz rozległysię pełne paniki okrzyki i do pokoju wtargnęła grupa ludzi. Kressich odsuwał się powoli, przywierając do ściany, byle dalejod szamoczących się mężczyzn.Redding poleciał na ścianę.W pokoju był już NinoColedy ze swoimi ludźmi.Kilku powaliło Reddinga na ziemię, reszta wypychała zpomieszczenia tłumek zaciekawionych i zdesperowanych petentów.Ludziewymachiwali podaniami, które mieli nadzieję złożyć. - Teraz moja kolej! - wrzeszczała jakaś kobieta potrząsającakartką papieru i usiłująca dopchać się do biurka.Wygarnęli ją razem z innymi nakorytarz. Redding leżał na podłodze przytrzymywany przez trzech ludzi.Czwarty kopnął go w głowę i Redding znieruchomiał. Coledy podniósł nóż, obejrzał go dokładnie i schował dokieszeni z uśmiechem na swej młodej, pokrytej szramami twarzy. - Nie ma na takiego policji - wysapał James. - Nic się panu nie stało, panie Kressich? - spytał Coledy. - Nie.- Nie chciało mu się wspominać o paru siniakach.Dowlókłsię do biurka.Z zewnątrz nadal dochodziła wrzawa.Przyciągnął fotel z powrotemdo biurka i usiadł; nogi mu drżały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]