[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bet poślizgnęła się, jedna noga spadła z klamry i dziewczynaobsunęła się w dół.Olej.Smar.Łapała się za klamry, traciła uchwyt.Krzyknęła. Zbyt późno Sten sięgnął do niej, gdy spojrzał w niezgłębionąprzepaść.Bet, krzycząc bez końca, oddalała się od niego.Sten patrzył na jejspadające ciało.Aż zniknęło mu z oczu. Potem, poruszając się prędko, wślizgnął się do środka i zacząłmozolnie schodzić w dół. Mahoney przechadzał się po biurze.Po usłyszeniualarmu włamał się do sieci komputerowej patroli i usłyszał, że wysłano oddziałyuderzeniowe. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł Sten.Ręce miałpuste. - Dopadli nas.Dopadli.Bet nie żyje.Mahoney pomyślał chwilę. - Bet.Ta dziewczyna? - Tak.Nie żyje.Nie żyje.I ten zbiór.Ten, którego chciałeś.Oron go miał. - Gdzie jest Oron? - Martwy.Jak Bet.Mahoney pohamował się. - W porządku.Nie udało się.Ale układ nadal stoi.Mam statekgotowy do lotu. - Nie.Nie chcę jechać. - No więc czego chcesz? - Daj mi broń.Widzisz, Bet nie żyje. - Wracasz tam znowu? - Bet nie żyje. - Tak.Mam tutaj dwie sztuki.W tym biurku. Sten odwrócił się i podszedł do biurka.Nie słyszał, że Mahoneypodchodzi i nie widział uderzającej go wielkiej pięści.Upadł do przodu, nabiurko. Mahoney podniósł go i usadowił łagodnie na krześle.Potempozwolił sobie na reakcję. - Do jasnej cholery! Potem wziął egzemplarz "Kodeksu" z szuflady.Położył na nimprawą rękę Stena. - Nie mam pojęcia, jakiego jesteś wyznania.Jeśli w ogólewyznajesz jakąś religię.Ale to nieważne.Czy ty.jakkolwiek masz na nazwisko,niech będzie Sten.Imię nieznane.Przysięgasz własnym życiem bronić WiecznegoImperatora i Imperium.wiem, że tak, mój chłopcze.Czy uroczyście przyrzekaszbyć posłusznym rozkazom, wydawanym ci z mocy prawa, przestrzegać honoru itradycji Gwardii Imperialnej, jak tego wymaga Imperium? Przyrzekasz, na pewno.Witam cię, Stenie, w Służbie Imperium.Nie zrobiłeś błędu zaciągając się doGwardii.I za osobisty zaszczyt poczytuję to, że wybrałeś mój macierzystyoddział, Pierwszy Pułk Szturmowców Gwardii. Odłożył książkę i zamilkł.Zmierzwił Stenowi włosy. - Jesteś nieszczęsnym, biednym skurwielem i to wstyd, żewszystko poszło tak, jak poszło.Mogę zrobić dla ciebie co najmniej tyle, abyzabrać cię z tego piekła i pozwolić żyć jeszcze chwilę dłużej. Wcisnął przełącznik interkomu. - Poruczniku, proszę do mojego biura.Nowy rekrut do Gwardii.Wydaje się, że zemdlał, bo go poraził majestat Imperium. Mahoney wziął butelkę alkoholu z biurka i nie zawracając sobiegłowy szklanką, wlał prosto do gardła długi łyk. - Pomyślnych wiatrów, przyjacielu.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]