[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadeszli z mojej lewej strony i minêli nas, tañcz¹c w powietrzu.By³a to najpiêkniejsza, najzgrabniejsza kombinacja klasycznego walca i zawodowej jazdy na ³y¿wach, jak¹ kiedykolwiek widzia³em.Obserwowa³em w zadziwieniu jak wdziêcznie mijali nas w powietrzu, patrz¹c sobie w oczy.Zniknêli z mojej prawej strony.– Rebeka, to chyba oni – szepn¹³em g³oœno.– Tak, pasuj¹ do opisu Tancerzy – odpar³a, stroj¹c ¿artobliwe miny z powodu mojego szeptu.Zauwa¿y³a moje zdumione spojrzenie i oboje wybuchnêliœmy œmiechem.– No dalej, przerwijmy ten ich taniec – powiedzia³em normalnym tonem, po czym ruszyliœmy w kierunku, w którym zniknêli Tancerze.Dogoniliœmy ich szybko.Aby zwróciæ na siebie ich uwagê, ka¿de z nas stanê³o za jednym z nich i zaczêliœmy poruszaæ siê w rytm ich kroków.Sun¹³em za mê¿czyzn¹, a Rebeka za kobiet¹.W pewnej chwili spojrzeliœmy na siebie i jednoczeœnie poklepaliœmy ich po ramionach, ja – mê¿czyznê, a Rebeka kobietê.Wyczu³em, ¿e mê¿czyzna jest zaszokowany; najwyraŸniej ju¿ od bardzo dawna nikt go nie klepa³ po ramieniu.Oboje odwrócili siê, aby spojrzeæ kto im przeszkadza, a my z Rebek¹ b³yskawicznie zamieniliœmy siê miejscami.Napotka³em spojrzenie zdumionej m³odej kobiety, chwyci³em j¹ w ramiona i zaczêliœmy tañczyæ.Rebeka zrobi³a to samo z mê¿czyzn¹.Zacz¹³em gawêdziæ z kobiet¹ ca³kiem zwyczajnie, tak jak z ka¿d¹ inn¹ kobiet¹, zaproszon¹ do tañca.Tañczyliœmy w powietrzu i rozmawialiœmy, dziêki czemu dowiedzia³em siê kim byli Tancerze i dlaczego tañczyli w domu Barbary.Na prze³omie lat dwudziestych i trzydziestych byli m³odymi ludŸmi zajmuj¹cymi siê g³Ã³wnie bywaniem na balach.Mieszkali wtedy w Kalifornii Po³udniowej.W³aœnie byli w drodze na przyjêcie, organizowane w domu jednego z ich przyjació³, gdy oboje zginêli w wypadku samochodowym na autostradzie.Z pocz¹tku nie uœwiadomili sobie, co siê im przydarzy³o.Wci¹¿ jechali na przyjêcie i nie mogli zrozumieæ dlaczego ludzie ich nie widz¹ ani z nimi nie rozmawiaj¹.Postanowili opuœciæ przyjêcie zanim siê skoñczy³o.Jakiœ czas póŸniej zdali sobie sprawê z tego, co siê sta³o i przypomnieli sobie wypadek, w którym zginêli.Zrobi³em b³¹d i zapyta³em moj¹ tancerkê jak zginê³a.Ujrza³em groteskowy obraz jej zmia¿d¿onej g³owy; wygl¹da³a jak p³askie winogrono.Ona i jej towarzysz wiedzieli ju¿, ¿e nie ¿yj¹, ale chcieli tylko jednego – powrotu do swoich fizycznych cia³.Chcieli znów chodziæ na przyjêcia.Tylko nie mieli pojêcia, jak tego dokonaæ.Próbowali, ale nic im nie wychodzi³o.Chcia³em zdobyæ od niej wiêcej informacji o tym, jak próbowali wróciæ do swoich fizycznych cia³, ale wtedy poczu³em, ¿e znów wpad³em w moj¹ w³asn¹ pu³apkê.Nie mog³em siê zdecydowaæ, co nale¿y zrobiæ dalej i zacz¹³em myœleæ gor¹czkowo i szukaæ odpowiedzi.Tym razem Rebeka nie sta³a za mn¹, aby wzi¹æ sprawy w swoje rêce.Zamiast zwróciæ siê o pomoc do Trenera, jak mi poradzi³a wtedy, gdy niemal straci³em kontakt z Albertem, zwróci³em siê do swego wnêtrza.Zanim uœwiadomi³em sobie co siê dzieje, straci³em ³¹cznoœæ z m³od¹ kobiet¹ i zasn¹³em.Obudzi³em siê na sofie, jakieœ pó³ godziny póŸniej, chwyci³em mój dziennik i spisa³em tyle, ile pamiêta³em ze spotkania z Tancerzami.W tym okresie mojego treningu wci¹¿ bardzo obchodzi³o mnie zbieranie dowodów.Jakaœ czêœæ mnie wci¹¿ nie potrafi³a zaakceptowaæ faktu, ¿e to wszystko dzia³o siê naprawdê i ¿¹da³a weryfikacji.Kiedy zadzwoni³em do Rebeki, aby porównaæ notatki, okaza³o siê, ¿e po raz szósty z rzêdu nasze spostrze¿enia siê zgadza³y.Rebeka powiedzia³a, ¿e wersja mê¿czyzny jest taka sama jak wersja, któr¹ us³ysza³em od kobiety.Oboje naprawdê chcieli wróciæ do swoich fizycznych cia³ i móc bawiæ siê na przyjêciach, piæ alkohol i cieszyæ siê ¿yciem.Przebywali w domu Barbary maj¹c nadziejê, ¿e w koñcu jakoœ wymyœl¹, jak to zrobiæ.W³aœnie te ich wysi³ki by³y Ÿród³em przera¿aj¹cych nocnych prze¿yæ Barbary.Tancerze czekali, a¿ ktoœ w domu zaœnie albo straci œwiadomoœæ od nadmiaru wypitego alkoholu czy innych u¿ywek.Wtedy próbowali wœlizgn¹æ siê do cia³a tej osoby, aby “odjechaæ".Nie byli w stanie zamieszkaæ w ciele cz³owieka, lecz mogli doœwiadczaæ, jakby zastêpczo, “odjazdu" danej osoby.Dzia³a³o to tylko wtedy, gdy ktoœ by³ nieprzytomny lub pó³przytomny.Gdy tylko taki cz³owiek odzyskiwa³ przytomnoœæ, Tancerze musieli siê wynosiæ.Barbara czu³a, jak ktoœ przeczesuje palcami jej w³osy i przesuwa d³oñmi po jej ciele; byli to w³aœnie Tancerze, próbuj¹cy wsun¹æ siê w przestrzeñ, jak¹ zajmowa³o jej cia³o, co ona odbiera³a jako dotyk.Koñcz¹c nasz¹ rozmowê, Rebeka przypomnia³a mi, ¿e to by³o moje æwiczenie i wspania³a sposobnoœæ uczenia siê.Ona nie bêdzie siê wtr¹caæ, wiêc to ja pokierujê wszystkim.Podziêkowa³em jej za towarzyszenie mi i po¿egnaliœmy siê.Nastêpnego dnia zadzwoni³em do Barbary, ¿eby poinformowaæ j¹ czego siê dowiedzia³em.Wyjaœni³em jej, dlaczego Tancerze znajdowali siê w jej domu.– Sugerujesz, ¿e za du¿o wypi³am? By³abym wdziêczna, gdyby moi rodzice nie dowiedzieli siê o tym – poprosi³a zatroskanym g³osem.– Nie obchodzi mnie jak ¿yjesz i nie mam zamiaru opowiadaæ komukolwiek o twoich prywatnych sprawach – zapewni³em j¹.– Czy te duchy mog¹ przej¹æ moje cia³o? Czy mog¹ mnie opêtaæ? – zapyta³a.– Uwa¿am, ¿e nie mo¿e siê to staæ bez twojego pozwolenia.Mog¹ tylko dzieliæ twoj¹ przestrzeñ, gdy nie jesteœ na tyle œwiadoma, aby ich wyrzuciæ.– Przez chwilê naprawdê siê ba³am – powiedzia³a, po czym us³ysza³em westchnienie ulgi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]