[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdecydowaliœmy siê na Teda Jacobsa dlatego, ¿e potrafi³ tworzyæ portrety na podstawie opisów.To w³aœnie wtedy, gdy zjawi³ siê Ted ze swoim szkicownikiem, odkry³em najbardziej interesuj¹ce cechy wizerunku.Siedzia³em z zamkniêtymi oczami, opisuj¹c twarz najdok³adniej, jak umia³em.Jej widok by³ zdumiewaj¹co szczegó³owy: to zbli¿a³ siê, to oddala³, ukazuj¹c takie detale, jak delikatny, bia³y meszek pokrywaj¹cy jej policzki i czo³o, miêkki w dotyku – wed³ug moich wyobra¿eñ -jak g³Ã³wka niemowlêcia.Nos nie by³ zbytnio zaznaczony, choæ jego koniuszek wydawa³ siê wra¿liwy, prawie jak opuszki palców.Zobaczy³em, ¿e nos porusza siê – by³ to wiêc wra¿liwy organ mieszcz¹cy zmys³ powonienia oraz dotyku.Linia ust przypomina³a raczej jeden z tych pe³nych i z³o¿onych kszta³tów, jakie przybieraj¹ ludzkie usta z biegiem lat.Te usta posiada³y jakiœ szczególny wyraz, wynikaj¹cy, jak mi siê zdawa³o, z nieugiêtej woli emanuj¹cej od ca³ej postaci, ale z³agodzony przez coœ, co mogê okreœliæ jedynie jako weso³oœæ.Ted Jacobs szczególnie stara³ siê uchwyciæ tê ulotn¹ cechê i nie w¹tpliwie doskonale mu siê to uda³o, chocia¿ koñcowy rezultat, widoczny na ok³adce tej ksi¹¿ki, wykazuje nieco wiêcej cech ludzkich ni¿ w rzeczywistoœci.Dok³adniej mówi¹c, usta stanowi³y zaledwie kreskê, choæ skomplikowan¹.Warg nie by³o w ogóle.Poza tym czaszka by³a znacznie wiêkszych rozmiarów, ni¿ by sugerowa³ portret na ok³adce.Podbródek by³ mocno zarysowany, sprawiaj¹cy wra¿enie p³ytki kostnej obci¹gniêtej skór¹.Najbardziej przykuwaj¹c¹ uwagê cech¹ tej twarzy by³y od pocz¹tku oczy, znacznie wiêksze ni¿ nasze.Raz czy dwa wyda³o mi siê, ¿e dostrzegam w nich czarn¹ têczówkê i tak¹¿ Ÿrenicê, co oznacza³oby, ¿e za tymi studniami mroku kryj¹ siê jakieœ organa optyczne, lecz przyznajê, ¿e by³o to tylko przelotne wra¿enie.To w³aœnie te oczy ujrza³em 4 paŸdziernika, po³yskuj¹ce wœciekle w bladym œwietle nocy.Pamiêtam je z 26 grudnia, z letniej nocy 1957 roku i z incydentu z ob³okiem mg³y.Ted zada³ mi wiele pytañ na temat oczu.Kiedy zapyta³ mnie, jak wygl¹daj¹, gdy s¹ zamkniête, prze¿y³em kolejny szok: obraz zamkn¹³ oczy.Zobaczy³em, jak ich wielkie, szkliste powierzchnie zwê¿aj¹ siê i marszcz¹, podczas gdy powieki zamyka³y siê, opadaj¹c i podnosz¹c siê zarazem, a¿ zwar³y siê nieco poni¿ej centrum ga³ki ocznej.Opisa³em je Tedowi, lecz to mu nie wystarczy³o.Jak wygl¹daj¹ z profilu? Czy kiedykolwiek widzia³em jej profil? Siedz¹c i wpatruj¹c siê w mrok swego umys³u, spostrzeg³em, ¿e obraz pos³usznie odwróci³ g³owê.Trudno uwierzyæ w to, co zobaczy³em.Czy to zjawa? Moje dotychczasowe dociekania nie ujawni³y jeszcze natury tego zjawiska.Nie mogê z ca³¹ pewnoœci¹ stwierdziæ, ¿e jest ono wynikiem nie zidentyfikowanego dot¹d procesu umys³owego, choæ w danej chwili wydawa³o siê to prawdopodobne.Przez ca³y ten czas wizerunek przed moimi oczami nie zmieni³ siê ani na jotê.Mog³em ogl¹daæ ka¿d¹ czêœæ cia³a od czubka g³owy do koñca piêty nieskoñczon¹ liczbê razy i wci¹¿ widzia³em to samo.13 marca nagra³em kompletny opis obrazu.23 marca zrobi³em to jeszcze raz, a nastêpnie porówna³em oba opisy.Okaza³y siê identyczne.Oprócz twarzy mog³em zobaczyæ oba profile, plecy, ramiona i d³onie, stopy, tors, brzuch – praktycznie ka¿d¹ czêœæ cia³a.Przy bli¿szym zbadaniu powierzchnia skóry okaza³a siê g³adka, nie stwierdzi³em jednak pod ni¹ warstwy t³uszczu.Skóra wydawa³a siê ciasno opinaæ szkielet kostny.Budowa stawów kolanowych i ³okciowych przypomina³a mi odnó¿a œwierszczy i koników polnych.D³ugie d³onie, zakoñczone trzema palcami i przeciwstawnym kciukiem, ogl¹dane w spoczynku zwê¿a³y siê sto¿kowato, natomiast przy zetkniêciu z jakimœ przedmiotem rozp³aszcza³y siê, co œwiadczy³oby o giêtkoœci wiêkszej od naszych d³oni.Na koñcach palców znajdowa³y siê paznokcie, przypominaj¹ce nieco szpony.Cia³o to nie sprawi³o na mnie wra¿enia mocno rozwiniêtego, a wrêcz przeciwnie – emanowa³a z niego prostota.Nieskomplikowana budowa wskazywa³a na s³abo rozwiniêty koœciec i niewielk¹ masê cia³a.Nie potrafiê wyt³umaczyæ, jak powsta³ ten wizerunek.Je¿eli nie wywo³a³y go pytania Dona o wygl¹d przybyszów, to wobec tego mog³em mieæ do czynienia z wyrafinowan¹ form¹ projekcji holograficznej.Dysponuj¹c wiedz¹ na temat sposobów stymulacji oœrodka wzroku, mo¿na zatrzymaæ jakiœ obraz w czyimœ umyœle.Czy tak siê w³aœnie sta³o? PóŸniejsze wydarzenia wskazuj¹ na to, ¿e geneza tego wizerunku jest bardziej niewiarygodna, ni¿by siê mog³o wydawaæ.Wizyta z 15 marca 1986PóŸn¹ noc¹ 14 marca po powrocie z seansu obejmuj¹cego wypadki na Siedemdziesi¹tej Pi¹tej Ulicy, powtórnie zabra³em siê do prze myœleñ.Oczywiœcie wizerunek nadal mi towarzyszy³.Zastanowi³em siê, co by siê sta³o, gdybym zaprosi³ go do siebie.D³uga jest historia ludzkich praktyk magicznych i czarów.Nie mam najmniejszych w¹tpliwoœci, ¿e wiêkszoœæ tych praktyk wywodzi siê z pragnienia, by w najprzeró¿niejszy sposób wp³yn¹æ na otoczenie, od którego ludzie byli ca³kowicie uzale¿nieni.Lecz jeœli kry³o siê za tym coœ wiêcej? Co wtedy? Siedzia³em zapatrzony w towarzysz¹cy mi wizerunek.Odwzajemnia³ moje spojrzenie – tylko tyle.Zupe³nie mimowolnie przemknê³a mi przez g³owê myœl, ¿e wszystko, co dotychczas napisa³em, nabra³oby innego wymiaru, gdybym tylko móg³ otrzymaæ potwierdzenie.By³o to trafne spostrze¿enie, dok³adnie oddaj¹ce mój stan w owej chwili.W odpowiedzi poczu³em baczne spojrzenie œwidruj¹cych mnie oczu.W sobotni ranek udaliœmy siê na wieœ.Nasz syn zaprosi³ kole¿ankê, po któr¹ wst¹piliœmy po drodze.By³a to siedmioletnia dziewczynka z grona jego szkolnych przyjació³, kipi¹ca wprost z radoœci tego wspólnego weekendu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]