[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszył z powrotem do swej skalnej komnaty z ogniskiemi pożywieniem, tym razem jednak zwracał baczniejszą uwagę na pochodnię, chcącdokładnie wiedzieć, jaką przemierza odległość, a co za tym idzie jak dalekoznajdowała się tamta ściana od znanej mu części jaskini.Ale i tak był jużprawie pewien, gdzie dotarł.Wiedział, że po drugiej stronie ściany znajduje sięlaboratorium, dalej zaś szpital i dormitoria. Jeszcze jedną noc przespał w jaskini, a następnego rankaopuścił ją, by powrócić w dolinę.Przez kilka ostatnich dni jadał bardzoniewiele, czuł się na wpół zamorzony głodem i śmiertelnie zmęczony. Pokrywa śniegu była o kilkanaście centymetrów grubsza, niżją pamiętał, a śnieg padał nadal, kiedy Marek wkraczał z powrotem w dolinę.Gdyotworzył drzwi budynku szpitala, było już prawie ciemno.Napotkał kilka osób,ale z nikim nie rozmawiał.Udał się prosto do swojego pokoju, gdzie ściągnąłwierzchnie okrycie i zwalił się na łóżko.Spał już prawie, kiedy w drzwiachpojawił się Barry. - Dobrze się czujesz? - zapytał. Marek bez słowa kiwnął głową.Po chwilowym wahaniu Barrywszedł do pokoju.Stanął przy łóżku Marka.Chłopiec bez słowa podniósł na niegowzrok, a on wyciągnął dłoń, dotykając najpierw jego policzka, a potem włosów. - Zmarznięty jesteś - rzekł.- Nie chcesz jeść? Marekkiwnął głową, że tak. - Przyniosę ci coś do jedzenia - powiedział Barry.Zanimjednak otworzył drzwi, ponownie odwrócił się do Marka.- Bardzo żałuję tego, cosię stało - rzekł cicho.- Naprawdę, Marku, bardzo mi przykro.- Po czym szybkowyszedł. Kiedy za Barrym zamknęły się drzwi, Marek uświadomił sobie,że wszyscy musieli uznać go już za zmarłego i że ten sam wyraz twarzy, którydostrzegł u Barry'ego, widział już kiedyś, dawno, u Molly. Wszystko mi jedno - pomyślał.Żeby nie wiem co robili, nieodkupią wyrządzonej mu krzywdy.Nienawidzili go i myśleli, że jest słaby;zdawało im się, że mają nad nim taką samą władzę, jak nad klonami.Ale mylilisię.Przeprosiny Barry'ego to mało.Barry żałuje? Jeszcze wszyscy pożałują,zanim Marek powie ostatnie słowo. Kiedy usłyszał, że Barry wraca z jedzeniem, zamknął oczy iudał, że śpi, nie chcąc znowu oglądać tej pokornej, gotowej do przyjmowaniaciosów twarzy. Barry zostawił tacę przy łóżku Marka, a po jego wyjściuchłopiec pochłonął wszystko łapczywie.Naciągnął kołdrę na głowę i przedzaśnięciem jeszcze raz pomyślał o Molly.Ona wiedziała, że kiedyś będzie sięczuł właśnie tak jak dzisiaj.Dlatego kazała czekać, czekać, aż stanie sięmężczyzną, aż nauczy się, czego tylko można.Twarz Molly zaczęła się zlewać zobliczem Barryego i Marek zapadł w sen.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]