[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Jeśli mnie kochasz - powiedział - zostań tu. Odwrócił się i wydał okrzyk, który tylko on mógł usłyszeć wksiężycowej ciszy.Był to ryk praczłowieka zmieszany z okrzykiem kadeta Armii,wrzaskiem karateki.i krzykiem wyzwania.Pobiegł po wydmach w stronę drzewacierni i Chyżwara stojącego na wprost niego. Teraz na wzgórzach i w dolinach stały tysiące Chyżwarów.Ichszpony otworzyły się z trzaskiem unisono; światło odbijało się w dziesiątkachtysięcy ostrych jak skalpel kling i kolców. Kassad nie zważał na inne Chyżwary.Biegł w stronę tego,którego zobaczył na samym początku. Nad potworem ludzkie postacie wiły się w samotnej męce.Chyżwar, do którego podbiegał, rozwarł ramiona, jakby chciał uściskać Kassada.Zagięte ostrza na przegubach, stawach i klatce piersiowej wychodziły z ukrytychpochew. Kassad z rykiem przebiegł ostatnie metry.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]