[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze przed chwil¹ otacza³ mnie zupe³ny mrok: sta³em, boj¹c siê iœæ naprzód i nie mog³em powróciæ do cia³a.Jedyne, co mogê objaœniæ, to – jak mi siê zdawa³o – ¿e pogr¹¿y³em siê w najwiêkszej ciemnoœci, z której nagle zosta³em zbudzony, i teraz znowu jestem z wami.W tej chwili jego twarz zajaœnia³a tak¹ radoœci¹, ¿e nie by³o ¿adnej w¹tpliwoœci, i¿ s³owa wypowiedziane s¹ z ca³¹ szczeroœci¹.Potem, zwracaj¹c siê do nas, powiedzia³:– Drodzy przyjaciele.Z uczuciem mi³oœci i radoœci myœlê o naszym braterstwie.Nigdy nie zdo³acie poj¹æ tej radoœci, jak¹ da³y mi uœciski waszych r¹k, tego naj¿ywszego zadowolenia sprawionego mi tym, co widzê, wiem i odczuwam – i ta szczeroœæ, z jak¹ przywo³aliœcie, drodzy moi zbawcy, tych, których w tej chwili jestem w stanie nazwaæ boskimi.Gdybyœcie mogli w obecnej chwili postrzegaæ moim duchowym wzrokiem, doznalibyœcie szczêœcia odczuwanego przeze mnie.Najwiêksza ze wszystkiego radoœæ, to widzieæ tak jasno, ¿e ka¿dy z was wytrwa i bêdzie wiedzia³ tak samo, jak wytrwam i wiem ja.Radoœci tej doznacie tylko wówczas, jeœli przetrwacie i zwyciê¿ycie, podobnie jak ja.Powiem wam tak¿e, ¿e dobrze jest prze¿yæ pe³niê ¿ycia, by móc chocia¿by przez chwilê upajaæ siê takim stanem.Oto mogê teraz widzieæ rozwieraj¹c¹ siê ca³¹ wiecznoœæ.Czy was to zdziwi, jeœli powiem, ¿e oczy moje s¹ jak oœlepione i przyt³oczony jestem tym odkryciem? Czy mo¿ecie siê wiêc dziwiæ memu namiêtnemu pragnieniu ods³oniêcia wam tego obrazu, a i nie tylko wam, lecz ka¿demu bratu i poszczególnej siostrze w ca³ym szerokim bo¿ym œwiecie? Drodzy bracia, gdybym móg³ dotkn¹æ was przemienion¹ d³oni¹ i podnieœæ tam, gdzie ja jestem, moja radoœæ by³aby w tej chwili stukrotnie wiêksza.Oznajmiono mi, abym tego nie czyni³, poniewa¿ sami powinniœcie rozpostrzeæ tê przeobra¿on¹ rêkê; a kiedy j¹ wyci¹gniecie – znajdziecie rêkê Boga gotow¹ do ujêcia waszej.Bêdziecie w stanie chodziæ i rozmawiaæ z Nim, i Bóg bêdzie wiecznie obdarza³ was, tak jak obdarza ka¿de stworzenie.Najwiêksz¹ moj¹ radoœci¹ by³o objaœnienie, ¿e wobec Boga nie ma ¿adnej ró¿nicy pomiêdzy kastami, wiarami i Koœcio³ami.Nagle znik³ z naszych oczu, ¿e zdawa³o siê nam po prostu, jak gdyby roztaja³.Czy by³o to eteryczne widzenie? Wszyscy nasi wspó³towarzysze zdecydowali, ¿e nie, poniewa¿ dwóch z nich uœcisnê³o rêkê temu zmartwychwsta³emu cz³owiekowi.Pozostawiam przeto rozwi¹zanie tego czytelnikowi.Po chwili jeden z naszych przyjació³ ze wsi zwróci³ siê do nas i powiedzia³:– Wiem, ¿e mimo wszystko pow¹tpiewacie, lecz chciejcie zrozumieæ, ¿e nie by³o to specjalnie demonstrowane w tym celu, by was zadziwiæ.To tylko jedno ze zjawisk zachodz¹cych w naszym ¿yciu, i kiedy podobna ewentualnoœæ staje siê faktem – jesteœmy w stanie przejœæ ponad nim.Ten drogi brat nie móg³ sw¹ w³asn¹ si³¹ przezwyciê¿yæ w zupe³noœci rozdwojenia, jak wy to nazywacie.W rzeczywistoœci, jak sami widzieliœcie – on odszed³.Dusza opuœci³a cia³o; lecz tak przeœwietlonemu cz³owiekowi mo¿na doskona³e pomóc w krytycznym momencie, dziêki czemu dusza powraca, a cia³o zakañcza swe doskonalenie, materia mózgowa zaœ mo¿e byæ wykorzystywana nadal.Brat ten bardzo pragn¹³ odejœæ; pozostawi³ swe cia³o, podczas gdy post¹piwszy jeszcze kilka kroków dalej, opanowa³by rozdwojenie i doskona³oœæ by³aby zupe³na.Okazana mu pomoc by³a naszym wielkim przywilejem.Powoli opuœciliœmy rêce i staliœmy tak oniemiali ca³¹ minutê.Jeden z cz³onków naszej grupy przerwa³ to milczenie, s³owami:– Ach, Panie, Bo¿e mój.Co zaœ siê tyczy mnie, to odnios³em wra¿enie, ¿e na zawsze straci³em chêæ do mówienia.Chcia³em nad tym porozmyœlaæ.Usiedliœmy wszyscy w milczeniu, lecz po pewnym czasie niektórzy odzyskali mowê i zaczêli pó³szeptem wzajemnie rozmawiaæ.Trwa³o tak jakieœ piêtnaœcie czy mo¿e dwadzieœcia minut i prawie ka¿dy ju¿ wzi¹³ udzia³ w ogólnej rozmowie, gdy któryœ z cz³onków naszej grupy podszed³ do okna.Po chwili siê odwróci³, oznajmiaj¹c, ¿e jacyœ ludzie, jak widaæ, zbli¿aj¹ siê do wsi.Wyszliœmy, chc¹c ich zobaczyæ, poniewa¿ by³ to rzadki wypadek, by obcy odwiedzali w tym czasie wieœ, a do tego pieszo, tym bardziej ¿e akurat nastawa³a druga po³owa zimy.Po podejœciu do grupy dowiedzieliœmy siê, ¿e pochodzili z ma³ej wsi, le¿¹cej w tej samej dolinie w odleg³oœci oko³o 30 mil.Przywiedli ze sob¹ cz³owieka – który w czasie szalej¹cej przed trzema dniami burzy œnie¿nej zab³¹dzi³ – nieledwie œmiertelnie przemarzniêtego.Ca³¹ tê drogê przyjaciele, brn¹c w œniegu, nieœli go na noszach.Jezus podszed³ do niego i, po³o¿ywszy mu rêkê na g³owie, trwa³ tak przez chwilê w milczeniu.Prawie natychmiast cz³owiek ów zrzuci³ z siebie okrycie i zerwa³ siê na nogi.Widz¹c to, przyjaciele jego pocz¹tkowo ze zdumienia wytrzeszczali na niego oczy, a potem rzucili siê do panicznej ucieczki.Usi³owania nasze, by ich namówiæ do powrotu, by³y daremne.Uzdrowiony cz³owiek zdawa³ siê byæ oszo³omiony i jakby niezdecydowany.Dwóch z naszych przyjació³ sk³oni³o go, by uda³ siê ¿ nimi do domu, my zaœ pozostali, w towarzystwie Jezusa powróciliœmy do naszych kwater
[ Pobierz całość w formacie PDF ]