[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nieporozumienie prowadzi do strategii przezwyciê¿ania tego œwiata, odwracania siê od niego, i mo¿e spowodowaæ, ¿e Koœcio³y chrzeœcijañskie zawiod¹ w sferze spo³ecznej i humanitarnej, skoro has³em chrzeœcijañstwa sta³a siê "ucieczka od œwiata".7Otó¿ koncepcja krytykowana przez tego wybitnego katolickiego teologa traktuje ten i tamten œwiat jak dwa przestrzennie obok siebie po³o¿one œwiaty.Na obszarze jednego niezmiennie panuje bezbo¿noœæ, niedoskona³oœæ i ból; drugi jawi siê jako raj doskona³oœci, wolny od wszelkich cierpieñ.St¹d niedaleko do przekonania, ¿e i tak nie warto poœwiêcaæ zbyt wiele wysi³ku na rzecz tego niedoskona³ego œwiata, ¿e raczej chodzi o to, by siê mo¿liwie wczeœnie skoncentrowaæ na tamtym, zaœwiatowym rajskim œwiecie.Je¿eli siê w taki sposób oddziela i przeciwstawia sobie jak gdyby dwie odrêbne idee œwiata i zaœwiatów, musi to nieuchronnie zrodziæ pokusê moralnej dezercji i wymkniêcia siê z tego œwiata niedoskona³oœci i cierpienia.W tym tkwi jedna z g³êbszych przyczyn tego, ¿e chrzeœcijañskie Koœcio³y nazbyt d³ugo zamyka³y siê przed "problemem spo³ecznym" i ogranicza³y "do ozdabiania kwiatami kajdanów zakuwaj¹cych uciœnionych, zamiast d¹¿yæ do ich zerwania".8 Czy tendencja ta dzisiaj ju¿ wygas³a?Postawienie znaku równoœci miêdzy ewolucj¹ a histori¹ stworzenia œwiata wyklucza tak¿e i to nieporozumienie.Uznaj¹c tê koncepcjê nie mo¿na ju¿ pojmowaæ œwiata jako niezmiennego w swej niedoskona³oœci miejsca, przed którego wadami mo¿na ratowaæ siê tylko ucieczk¹.Teraz okazuje siê, ¿e my wszyscy, czy chcemy, czy nie, nieustannie uczestniczymy w przemianie œwiata dokonuj¹cej siê w toku jego ewolucyjnych dziejów i prowadz¹cej do jego udoskonalenia.Nikogo nie mo¿na wiêc zwolniæ od odpowiedzialnoœci wynik³ej st¹d, ¿e dostosowane do jego mo¿liwoœci •dzia³anie, a tak¿e zaniechanie dzia³ania, wspó³decyduje o dalszym rozwoju rozstrzygaj¹cym o losach Kosmosu.Chwilowo chcê siê zadowoliæ t¹ krótk¹ wzmiank¹.Cz³owiek postronny nie mo¿e teologom narzucaæ sposobu interpretacji œwiata, a w nim pozycji cz³owieka, sposobu opisywania szczególnej religijnej treœci tego zwi¹zku.Podane przyk³ady maj¹ jedynie wskazaæ, ¿e przyrodnicze poznanie œwiata nie musi wcale – jak wielu mniema – byæ zawsze i zasadniczo sprzeczne z religijnymi wypowiedziami o tym samym œwiecie.Co prawda nakreœla ono wypowiedziom religijnym pewne ramy logicznych i rzeczowych warunków minimalnych.Ten aspekt wzajemnego zwi¹zku mo¿na by uznaæ za rodzaj przyrodniczych "prolegomenów", zestawu warunków wstêpnych, które religijne wypowiedzi bêd¹ musia³y uwzglêdniaæ, jeœli chc¹ byæ traktowane powa¿nie w kontekœcie wspó³czesnej kultury umys³owej.Nasze przyk³ady maj¹ udowodniæ, ¿e dzisiejsze przyrodnicze wypowiedzi o œwiecie oddaj¹ w rêce teologów pojêcia i obrazy otwieraj¹ce przed wypowiedzi¹ religijn¹ zupe³nie nowe drogi.Wydaje mi siê, ¿e próba wkroczenia na te szlaki jest warta zachodu.Przecie¿ pojêcia i obrazy, którymi wspó³czesne nam nauki przyrodnicze opisuj¹ œwiat, s¹ w takim samym stopniu prawomocne jako jêzyk naszej epoki kulturowej, jak pojêcia i obrazy, którymi dawne czasy stara³y siê uchwyciæ i opisaæ to samo religijne poznanie, by³y odpowiednie do ówczesnego rozumienia i stanu wiedzy.Jednak¿e wszystkie te przyk³ady nie reprezentuj¹ jeszcze niczego ponad czyste twierdzenia.Konsekwencje ich mog¹ byæ przekonuj¹ce i same w sobie poprawne.Nie zwalnia to jednak z obowi¹zku podania przyczyn uprawniaj¹cych do stawiania takich twierdzeñ.Czy nauki przyrodnicze, z samej zasady argumentuj¹ce pozytywistycznie i ukierunkowane na obiektywne poznanie, z góry nie neguj¹ ca³ej dyskusji w decyduj¹cym punkcie przez to, ¿e odrzucaj¹ jako niemo¿liw¹ do udowodnienia myœl o realnym istnieniu jakiejkolwiek rzeczywistoœci poza naszym œwiatem, o istnieniu transcendencji, zatem "tamtego œwiata", i uznaj¹ za bezsensowne nawet samo pytanie o tak¹ mo¿liwoœæ?"Jeœli istnieje prawda obiektywna (jak s¹dz¹ materialiœci), je¿eli wy³¹cznie przyrodoznawstwo, odbijaj¹ce œwiat zewnêtrzny w »do-œwiadczeniu« cz³owieka, mo¿e nam daæ prawdê obiektywn¹, to wszelki fideizm bezwarunkowo musi byæ odrzucony."9 Czy nie jest to logiczne? Czy mo¿liwoœci "fideizmu", a zatem wiary w rzeczywistoœæ "poza" naszym œwiatem istotnie nie trzeba odrzuciæ? Gdzie¿ jest dla niej miejsce w œwietle naszego codziennego doœwiadczenia w kontakcie z bezspornie obiektywn¹ realnoœci¹ otaczaj¹cego nas œwiata? W œwietle wiedzy przyrodniczej, która swoje sukcesy zawdziêcza w³aœnie systematycznej rezygnacji z wszelkich hipotez nie daj¹cych siê zobiektywizowaæ, udowodniæ b¹dŸ odrzuciæ?Musimy stawiæ czo³o takiemu zastrze¿eniu.Musimy wiêc zaj¹æ siê pytaniem, jak dalece nasza rzeczywistoœæ jest w³aœciwie rzeczywista, a w tym celu ponownie zrobiæ dygresjê w dziedzinê przyrody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]