[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo by³o z jednej strony absolutnie pewne, ¿e nie mia³ tych kamieni przy sobie udaj¹c siê w podró¿, z drugiej strony zaœ, oferowa³ je do sprzeda¿y po przybyciu do Londynu! Poniewa¿ kamienie nie mog³y podró¿owaæ same, wiêc nasuwa³ siê jeden, bardzo prosty wniosek.Pan Knox musia³ mieæ wspólnika.Dopiero maj¹c go, móg³ zainscenizowaæ próbê przeszmuglowania bezwartoœciowych kamieni, aby uzyskaæ powtarzaj¹ce siê alibi.Tak wiêc, musia³o to ju¿ trwaæ od kilku miesiêcy.Wspólnikiem tym musia³a byæ osoba stoj¹ca poza podejrzeniami, maj¹ca swobodê poruszania siê na lotnisku i w urzêdach celnych, godna zaufania i zadowalaj¹ca siê stosunkowo niewysok¹ op³at¹ za swe us³ugi tak, aby szmugiel drogich kamieni by³ nadal dla Knoxa op³acalny.Oczywiœcie, idealnym wspólnikiem dla pana Knoxa by³aby osoba nale¿¹ca do jednej z za³Ã³g samolotów kursuj¹cych stale pomiêdzy Londynem a Johannesburgiem.Jak wiemy, pan Knox mia³ dar wymowy i ³atwoœæ zawierania znajomoœci, której sam doœwiadczy³em na sobie.A teraz proszê mi powiedzieæ, z jakim cz³onkiem za³ogi pasa¿erowie maj¹ najwiêcej do czynienia? — Umilk³ na sekundê.Nikt nie odpowiedzia³, ale wszystkie oczy skierowa³y siê ponownie ku Barbarze Slope.— W³aœnie! — powiedzia³ Joe swobodnie.— Widzê, ¿e wszyscy pañstwo zgadliœcie.Otó¿ cz³onkiem za³ogi, z którym naj³atwiej jest zawrzeæ znajomoœæ, jest stewardesa.— Czy pan naprawdê oskar¿a mnie o zabójstwo tego cz³owieka? — Barbara Slope potrz¹snê³a g³ow¹, jak gdyby chcia³a przebudziæ siê ze z³ego snu.— Pan jest chyba ob³¹kany… albo, albo… sama nie wiem, co powiedzieæ…— Ale¿ nie jestem ob³¹kany.To pani by³a nieco nieuwa¿na.— Nieuwa¿na? — Unios³a cienkie, piêknie zarysowane brwi.— Przypuszczam, ¿e nie tylko ja, ale wszyscy tu obecni chcieliby zrozumieæ, co pan ma na myœli? Uprzedzam pana, ¿e za kilka minut wyl¹dujemy i bêdê zmuszona z³o¿yæ na pana za¿alenie do policji w Nairobi.Nie mogê sobie pozwoliæ na to, aby byæ publicznym przedmiotem tak ohydnych oszczerstw.Jestem zreszt¹ przekonana, ¿e ka¿dy s¹d przyzna mi s³usznoœæ.— Jeœli wyka¿e pani, ¿e jestem oszczerc¹.Ale proszê pamiêtaæ, ¿e bêdê siê broni³.Powiem wówczas, dlaczego by³em absolutnie przekonany, ¿e to w³aœnie pani, a nie kto inny, pope³ni³a to morderstwo.A by³em o tym przekonany nie tylko dlatego, ¿e uda³o mi siê drog¹ prostego, logicznego rozumowania uwolniæ wszystkie pozosta³e osoby od zarzutu morderstwa z premedytacj¹.Nie mo¿na nikogo skazaæ na podstawie przeprowadzenia dowodu, ¿e wszystkie pozosta³e obecne na miejscu zbrodni osoby nie mog³y jej pope³niæ.Trzeba udowodniæ, ¿e morderca zamordowa³.Zacznê wiêc od drobnej omy³ki, któr¹ pani pope³ni³a.Nikt z nas nie jest absolutnie doskona³y, wiêc i pani, planuj¹c zbrodniê, któr¹ mia³a pani zamiar pope³niæ ju¿ za kilkadziesi¹t minut, nie mog³a skoncentrowaæ siê na nic nie znacz¹cych pozornie szczegó³ach.Dlatego tak bardzo nieuwa¿nie zachowa³a siê pani wczoraj wieczorem podaj¹c panu Knoxowi herbatê bez cukru.A jeœli ju¿ zrobi³a pani tak, nie trzeba by³o dzisiaj twierdziæ, ¿e nie przypomina go sobie pani.Wczoraj wieczorem, kiedy poda³a nam pani herbatê, powiedzia³em do niego odruchowo: „Zdaje siê, ¿e nie dosta³ pan cukru do herbaty”, a on równie odruchowo odpar³: „Nigdy nie pijam z cukrem”.Na jego usprawiedliwienie mogê powiedzieæ, ¿e by³ bardzo przejêty wejœciem pana Robertsa.Inaczej zapewne i on nie chcia³by siê zdradziæ z tym, ¿e pani¹ zna.— Chyba nie chce mnie pan oskar¿yæ o morderstwo dlatego jedynie, ¿e zapomnia³am podaæ cukier jednemu z pasa¿erów?— Oczywiœcie, ¿e nie! Chocia¿ ludzie, którzy siê nie znaj¹, zwykle nie znaj¹ tak¿e swoich nawyków, jednak móg³ to byæ zwyk³y przypadek.Ale by³o i drugie wydarzenie, bodaj ciekawsze.Kiedy zapowiedziano samolot i wstaliœmy wszyscy z miejsc w poczekalni, pan Knox zapomnia³ na stoliku jednej z dwu ma³ych paczuszek, które przyniós³ z sob¹, maj¹c je uwi¹zane do guzika marynarki.Pamiêtam, ¿e choæ nic mnie to wówczas nie obchodzi³o, pomyœla³em przelotnie, ¿e powinien je w³o¿yæ do teczki zawieraj¹cej tylko trochê papierów.Ale by³em przekonany, ¿e najprawdopodobniej kupi³ je tu¿ przed odjazdem na lotnisku lub mo¿e w sklepie z pami¹tkami znajduj¹cym siê tu¿ obok g³Ã³wnego wejœcia dworca.Zreszt¹ nie mia³em wówczas ¿adnego powodu, ¿eby siê nad tym zastanawiaæ.Ale wstaj¹c pan Knox pozostawi³ jedn¹ z paczuszek na stoliku.By³ ju¿ przy drzwiach, gdy pani podesz³a i odda³a mu j¹.Jednoczeœnie niemal poda³a pani parasolkê pannie Linton, która równie¿ by³a na tyle roztargniona, ¿eby j¹ pozostawiæ.Pozornie w tym wydarzeniu tak¿e trudno by³o dopatrzyæ siê czegoœ nadzwyczajnego.Ale odruchowo zwróci³em uwagê na drobny, niemal nic nie znacz¹cy szczegó³.Wówczas zreszt¹ w ogóle nie zdawa³em sobie sprawy z jego ewentualnego znaczenia.Podczas kontroli celnej pan Knox, wskazuj¹c swoje malutkie paczuszki, powiedzia³, ¿e znajduj¹ siê w nich zabawki dla dzieci jego przyjació³ w Londynie: malutka ¿yrafa i ma³y nosoro¿ec.Po otwarciu pude³eczka okaza³o siê, ¿e nosoro¿ec rzeczywiœcie jest w jednym z nich.Ale w drugim by³ hipopotam, który zaj¹³ miejsce ¿yrafy.Celnicy bawili siê przez chwilê tymi zabawkami i potrz¹sali nimi, chc¹c siê upewniæ, czy któraœ z nich nie zawiera drogich kamieni.Oczywiœcie i do tego faktu nie przywi¹zywa³em wówczas najmniejszego znaczenia, a zarejestrowa³em go jedynie dlatego, ¿e mam d³ugoletni trening w notowaniu rozmaitych niezgodnoœci.Dopiero dziœ rano zacz¹³em siê nad tymi drobiazgami zastanawiaæ, gdy przypomnia³em sobie o nich.Oczywiœcie, to tak¿e mog³o byæ zupe³nie przypadkowe.Ekspedientka mog³a zapakowaæ inne zwierz¹tko, pan Knox móg³ zapomnieæ, co wybra³, móg³ te¿ po prostu przejêzyczyæ siê w obecnoœci celników…Ale dziœ rano przypomnia³em sobie, jak bardzo dok³adnie rewidowany by³ pan Knox, w którego rêkach by³o jeszcze na kilkanaœcie minut przed rewizj¹ to pude³eczko, aby przejœæ do r¹k innej osoby, pani w³aœnie, i znów do niego powróciæ.A poniewa¿ uda³o mi siê wyeliminowaæ wszystkich pozosta³ych pasa¿erów, prócz pani, musia³em u³o¿yæ nastêpstwo okolicznoœci tak, aby zgadza³y siê one nie tylko z moj¹ hipotez¹ o pani winie, ale aby pokrywa³y dok³adnie wszelkie tego rodzaju drobne wydarzenia.W moim równaniu, jeœli by³a pani winna, wszystko musia³o odbyæ siê w pewien œciœle okreœlony sposób, dla œciœle okreœlonych przyczyn, które musia³y wywo³aæ œciœle okreœlone skutki, a z nimi i œciœle okreœlone œlady, œwiadcz¹ce bezspornie o pani winie.Zaraz opowiem dok³adnie, jak przebiega³o moje rozumowanie.Wydaje mi siê, ¿e nie ma ono ¿adnej luki i ¿e inaczej morderstwo to nie mog³o zostaæ pope³nione.Jestem przekonany, ¿e siê nie mylê.A jeœli siê mylê, bêdzie pani mia³a podwójn¹ satysfakcjê, gdy¿ nie tylko bêdzie mog³a mnie pani oskar¿yæ o oszczerstwo, ale prokurator w Nairobi bêdzie musia³ rozpocz¹æ przeciw mnie dochodzenie o zabójstwo Richarda Knoxa! Albowiem po stwierdzeniu, ¿e ¿adna z pozosta³ych na pok³adzie osób nie mog³a tego dokonaæ, pozostajemy ju¿ tylko my dwoje, panno Slope.Proszê wiêc, aby da³a mi pani szansê dokoñczenia mojego teoretycznego wywodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]