[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jonathan spuścił nogi z łóżka, przeczekał króciutką falę zawrotugłowy i wstał.Manika skinęła głową z aprobatą i pierwsza ruszyła do wyjścia,skinąwszy ręka na Jonathana.Ruszył za nią.W drzwiach przepuścił przed sobąJosnatte; mężczyźni z tyłu pochrząkiwali, sapali, chichotali na wspomnieniesceny sprzed kilku minut.Wyszli wszyscy na podwórze, gdzie zmyli ślady łez wpłytkiej drewnianej misie stojącej obok studni.- Tu nie ma pomp?PytanieJonathana dotyczyło kołowrotu z olbrzymim kołem wyciągowym, liną i walcowatymwiadrem z frachtwolej porcelany " z okutą pasem z ciemnego metalu, górnąkrawędzią.- Nie ma - rzuciła nadspodziewanie ostro Manika i ponowniepierwsza ruszyła w stronę domu.Bez wątpienia są bardzo czuli na punkcieswoich małych porażek, pomyślał Jonathan.Na pewno od dawna zdają sobie sprawę zfaktu, że Oaza wolno, ale nieubłaganie chyli się ku upadkowi i własnabezsilność, z którą nie mogą się, po wiekach spokojnego życia, pogodzić,doprowadza ich do wściekłości.Muszę mieć to na uwadze, nie wiem jeszcze po co,ale może mi się to przydać.Może to moja jedyna broń?Ruszył do domuzamykając mały pochód; aż do chwili rozpoczęcia obiadu zastanawiał się, czy ikiedy może mu się przydać broń, o którą już kilka razy się potknął.Krótkąchwilę rozważał sensowność używania broni, skoro sam potencjalny przeciwnik, zwłasnej woli, rzuca ją pod stopy, a potem, zdziwiony własnym apetytem, rzuciłsię do pochłaniania posiłku.- Teraz możesz opowiedzieć - Chsalk wrzucił doust ostatni kawałek chleba użytego do zgarnięcia sosu z miski i szybko przeżułgo - jak to jest po takim uderzeniu człoga?- Znowu zaczynasz? - jęknąłJonathan.- Ależ mnie to interesuje, poważnie! - zaprotestował Chsalk.-Poważnie? - skrzywił się Jonathan.- Jeśli bardzo po ważnie, to wskocz naktóregoś - podkreślił mimiką powagę propozycji.Chsalk pokręcił głową z miną:Nie, dziękuję, bracie".- Nie? No to żadne słowa nie oddadzą tego uczucia wydaje ci się, że wybuchasz od środka, że w każdym miejscu twojego ciałaznajdują się jakieś kuleczki, które nagle zaczynają niesamowicie szybko puchnąći rozrywać cię od wewnątrz twego ciała
Rozumiesz coś?Popatrzył na Chsalka i jakby przy okazji obrzucił spojrzeniem pozostałych Soyeftie.Wszyscy mielipoważne miny, słuchali go uważnie i z nadspodziewaną uwagą.- Znam tozjawisko - powiedział.- U mnie nazywa się to prąd - popatrzył na Josnatte i jejmężczyzn, chcąc sprawdzić, czy rozumieją co ma na myśli mówiąc umnie".Manika dobrze odczytała jego spojrzenie, bo szybko wtrąciła:-Gospodarze wiedza, że jesteś naszym gościem.Jonathan skinął głową i mówiłdalej:- Nie objaśnię wam na czym to polega musiałbym używać innych, równieniezrozumiałych pojęć, już nie mówiąc o tym, że sam nie wszystko rozumiem.Wkażdym razie to potęga, którą potrafiliśmy zmusić do pracy.W wielu przypadkachzastępuje wasze sprego przewozi nas na duże odległości, podnosi ciężary,oświetla pokoje, zapewnia rozrywkę
I zabija, jeśli wyrwie się spod kontroli.Żyją też w naszym świecie zwierzęta, które, choć niepodobne do człogów, podobniebronią się przed intruzami czy wrogami - wzruszył ramionami i popatrzył nazebranych przy stole, uśmiechnął się.- I to wszystko nazywa się w moim świecie,jak mówiłem, prąd, elektryczność.Łapczywie wypił ćwierć dzbana schłodzonegoowocowego moszczu.Odetchnął z rozkoszą.- A gdzie Jorhan? - uświadomił sobiebrak współtowarzysza podróży.- Dzisiaj rano ruszył do Trzeciej -poinformowała go Josnatte.- Aha
Zobaczył, że Chsalk wyjmuje z kieszonkina rękawie koszuli swoje cygaretki i mimo że nie palił już od dwóch tygodni poczuł natychmiast nieodpartą ochotę na papierosa.Wskazał cygaretki ruchem brwii wyciągnął rękę.Po chwili palili obaj jednakowo zadowoleni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]