[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chwilê póŸniej jej œladem ruszy³y pozosta³e: jednorazowo mog³y przewieŸæ tylko kilkudziesiêciu pasa¿erów i do wieczora obróc¹ jeszcze wiele razy.78Brant wolno podszed³ do goœci, staraj¹c siê zachowaæ pewnoœæ siebie, lecz bez szczególnej rezerwy, ¿eby nie utrudniaæ kontaktu.Przybysze w wiêkszoœci byli mniej wiêcej jego rówieœnikami; starsi przybêd¹ w dogodniejszej dla nich porze.Patrzyli nañ z wyraŸnym zaciekawieniem, a on odwzajemnia³ siê podobnym uczuciem.Zauwa¿y³, ¿e maj¹ ciemniejsz¹ od niego skórê, a ich g³osy s¹ bardziej miêkkie i mniej modulowane.Niektórzy zdradzali œlady obcego akcentu, gdy¿ pomimo uniwersalnego jêzyka i systemu natychmiastowej ³¹cznoœci wci¹¿ istnia³y odmiany regionalne.Przynajmniej Brant uzna³ ich wymowê za obcy akcent, lecz raz czy dwa dostrzeg³ ich uœmiechy, kiedy on coœ powiedzia³.Przez ca³y ranek goœcie zbierali siê na placu, a potem szli w stronê wielkiej areny, zajmuj¹cej bezlitoœnie wyciêt¹ czêœæ lasu.Sta³y tam namioty i powiewTa³y kolorowe flagi, a zewsz¹d rozbrzmiewa³y g³oœne okrzyki i œmiech, gdy¿ rano bawi³a siê m³odzie¿.Choæ ju¿ od dziesiêciu tysiêcy lat Ateny p³ynê³y z nurtem czasu jak coraz s³abiej widoczna, lecz nigdy nie gasn¹ca boja œwietlna, jednak charakter sportu prawie siê nie zmieni³ od Olimpii.Ludzie w dalszym ci¹gu biegali i skakali, stawali w zapasy i p³ywali, ale wszystko to robili znacznie lepiej od swych przod--ków.Brant by³ niez³ym biegaczem na krótkich dystansach i na setkê uda³o mu siê zaj¹æ trzecie miejsce.Uzyska³ nieco powy¿ej oœmiu sekund— niezbyt dobry wynik, gdy¿ rekord wynosi³ poni¿ej siedmiu.Z pewnoœci¹ by³by bardzo zdumiony dowiedziawszy siê, ¿e w dawnych czasach nikt nawet nie marzy³ o zbli¿eniu siê do tego rezultatu.Jon mia³ ogromn¹ uciechê, zwalaj¹c nawet wiêkszych od siebie m³odzieñców na cierpliw¹ darñ, a kiedy podsumowano wyniki porannych zawodów, okaza³o siê, ¿e Chaldis zdoby³a najwiêcej punktów, choæ zajê³a pierwsze miejsca w stosunkowo niewielkiej liczbie konkurencji.Tu¿ przed po³udniem t³um zacz¹³ przelewaæ siê jak ameba na Polanê Piêciu Dêbów, gdzie syntezatory molekularne pracowa³y ju¿ od wczesnych godzin rannych, by zastawiæ jedzeniem setki sto³Ã³w.Ogromnych umiejêtnoœci wymaga³o przygotowanie dañ prototypowych, które potem reprodukowano, z absolutn¹ wiernoœci¹ do ostatniego atomu; chocia¿ mechanika produkcji ¿ywnoœci uleg³a ca³kowitej zmianie, kunszt kucharski przetrwa³, a nawet odnotowa³ wielkie sukcesy, w których natura nie mia³a w ogóle ¿adnego udzia³u.G³Ã³wnym punktem popo³udniowego programu by³ d³ugi dramat wierszem — bardzo umiejêtnie napisany pastisz, naœladuj¹cy dzie³a poetów, których nawet nazwriska zapomniano ju¿ przed wiekami.Brant uzna³ go na ogó³ za nudny, choæ gdzieniegdzie znalaz³ pewne piêkne fragmenty, które utkwi³y mu w pamiêci:Koniec zimowym deszczom i ruinom, Min¹³ czas œniegów i grzechów.79Brant wiedzia³, co to œnieg, i cieszy³ siê, ¿e ma go ju¿ za sob¹.S³owo „grzech" by³o jednak archaiczne i wysz³o z u¿ycia trzy czy cztery tysi¹ce lat temu, lecz brzmia³o z³owieszczo i podniecaj¹co.Yradne uda³o mu siê spotkaæ dopiero przed zmierzchem, kiedy zaczê³y siê tañce.Wysoko nad dolinê poczê³y wzlatywaæ œwiat³a, zalewaj¹c lasy nieustannie zmieniaj¹cymi siê po³¹czeniami b³êkitu, czerwieni i z³ota.Pocz¹tkowo dwójkami i trójkami, a potem dziesi¹tkami i setkami wychodzili tañcz¹cy na wielki owal areny amfiteatru, a¿ wype³ni³a siê morzem œmiej¹cych siê i wiruj¹cych postaci.Tutaj Brant móg³ nareszcie pokazaæ, ¿e w czymœ jest lepszy od Jona, i da³ siê porwaæ fali czysto fizycznej rozrywki.Muzyka reprezentowa³a pe³en zakres dziedzictwa kulturalnego ludzkoœci.W jednej chwili powietrze drga³o od uderzeñ bêbnów, które mo¿na by us³yszeæ w jakiejœ dziewiczej d¿ungli, kiedy œwiat by³ jeszcze m³ody, a zaraz potem rozbrzmiewa³o mistern¹ faktur¹ æwierætonów muzyki elektronicznej.Wêdruj¹ce po niebie gwiazdy blad³y, patrz¹c na to z góry, lecz nikt ich nie widzia³ i nikt nie pamiêta³ o up³ywie czasu.Brant tañczy³ z wieloma dziewczêtami, zanim odnalaz³ Yradne.Tryskaj¹c radoœci¹ ¿ycia, wygl¹da³a bardzo piêknie, ale nie sprawia³a wra¿enia, ¿e jej spieszno do niego, kiedy jest tylu innych do wyboru.Lecz w koñcu wirowali razem, co sprawia³o Brantowi szczególn¹ przyjemnoœæ, gdy pomyœla³ sobie, ¿e Jon z oddali prawdopodobnie przygl¹da siê temu ponuro.Uciekli od tañcz¹cych, kiedy muzyka na chwilê ucich³a, poniewa¿ Yradne oœwiadczy³a, ¿e jest trochê zmêczona.Doskonale odpowiada³o to Brantowi i teraz siedzieli razem pod jednym z wielkich drzew, obserwuj¹c pulsuj¹ce wokó³ ¿ycie, co zwykle siê robi w chwilach ca³kowitego spokoju.Brant pierwszy przerwa³ milczenie.Musia³ to zrobiæ, bo mo¿e up³yn¹æ jeszcze wriele czasu, zanim znów nadarzy siê podobna okazja.— Yradne — rzek³ — dlaczego mnie unika³aœ? Popatrzy³a nañ niewinnie szeroko otwartymi oczami.— Oj, Brant — powiedzia³a — jesteœ niedobry.Wiesz, ¿e to nieprawda! Nie b¹dŸ taki zazdrosny.Nie spodziewaj siê, ¿e przez ca³y czas bêdê wszêdzie za tob¹ chodzi³a.— Och, no dobrze — rzek³ Brant niezdecydowanie, zastanawiaj¹c siê, czy nie robi z siebie durnia.Lecz teraz, jak ju¿ zacz¹³, móg³ mówiæ dalej.— Wiesz, kiedyœ musisz siê zdecydowaæ na któregoœ z nas.Jeœli bêdziesz odk³ada³a to WT nieskoñczonoœæ, zostaniesz na lodzie jak te twoje ciotki.Yradne zaœmia³a siê i wielce ubawiona pokrêci³a g³ow¹ na myœl, ¿e kiedykolwiek mo¿e byæ stara i brzydka.80— Jeœli ci tak pilno — odpowiedzia³a — zawsze mogê liczyæ na Jona.Widzia³eœ, co mi podarowa³?— Nie — rzek³ Brant z ciê¿kim sercem.— Podobno jesteœ taki spostrzegawczy! Zauwa¿y³eœ ten naszyjnik?Na piersi Yradne po³yskiwa³o du¿e grono klejnotów zawieszonych na cienkim, z³otym ³añcuszku.By³ to ca³kiem ³adny wisiorek, ale nie wyró¿nia³ siê niczym szczególnym i Brant nie omieszka³ tego powiedzieæ.Yradne uœmiechnê³a siê tajemniczo, a jej palce dotknê³y naszyjnika.Naraz powietrze wype³ni³y dŸwuêki muzyki, która pocz¹tkowo miesza³a siê z melodi¹ towarzysz¹c¹ tañcz¹cym, a potem ca³kowicie j¹ zag³uszy³a.— Widzisz — powiedzia³a z dum¹ — wszêdzie mogê mieæ w³asn¹ muzykê.Jon mówi, ¿e jest jej tam tyle tysiêcy godzin, ¿e nigdy siê nie zorientujê, kiedy bêdzie siê powtarzaæ.Prawda, jakie to pomys³owe?— Mo¿e i tak — przyzna³ niechêtnie Brant — ale to nic nowego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]