[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zdajesz sobie z tego sprawê, prawda?Mo¿e nie zdawa³em sobie w pe³ni, ale obawia³em siê podobnej reakcji.— A co zamierzasz zrobiæ? — spyta³em cicho.Nie odpowiedzia³a, ale jej d³oñ spoczê³a na rêkojeœci Pathfindera.Do³o¿y³em starañ, by mówiæ opanowanym, przyjaznym tonem:— Jeœli to zrobisz, zmusisz Morrolana, by ciê zabi³.— I co z tego? — spyta³a.— To niczego nie zmienia.— A dlaczego nie poszukaæ lepszego sposobu?— Jak na przyk³ad?— Nie wiem, do ciê¿kiej cholery! — moje opanowanie prysnê³o.— Myœlisz, ¿e nad czym wysilam umys³ przez ostatnie dwa dni?! Jeœli jakoœ doprowadzimy do tego, by st¹d wyszed³, mo¿emy go wyœledziæ i zabiæ, gdziekolwiek by siê znalaz³! Gdybym tylko mia³ wiêcej czasu!— A ile masz?To by³o dobre pytanie.Przy ogromnym szczêœciu ze trzy dni, nim plotka zmieni siê w informacjê nie do podwa¿enia.A na to, ¿e zd¹¿ê, nie mog³em liczyæ.Co gorsza, Demon te¿ nie.Nie mia³em pojêcia, jaki bêdzie jego nastêpny ruch ani jak¹ bêdê mia³ szansê, by mu pokrzy¿owaæ plany.Zdrowy rozs¹dek podsuwa³ na to ostatnie pytanie odpowiedŸ, która zdecydowanie mi siê nie podoba³a.— Dziœ i jutro — odpar³em.— A co siê stanie potem?— Otworzy siê Brama Œmierci.Szeroko.Ju¿ nic nie bêdê w stanie zrobiæ, bo po paru dniach ktoœ znajdzie moje czterodniowe zw³oki, wiêc nie bêdê mia³ okazji obejrzeæ uczciwej wojny Domu Jherega z Domem Smoka.Ty bêdziesz mia³a tak¹ okazjê.Szczêœciara.Uœmiechnê³a siê paskudnie i rozmarzy³a:— Mo¿e mi siê nawet spodobaæ.— Mo¿e, ale w¹tpiê — sprowadzi³em j¹ na ziemiê.— Fakt, Dom Smoka na pewno dobrze na tym nie wyjdzie.Przyzna³em j ej racj ê.161— Z drugiej strony, jeœli go zabijê, nie bêdzie problemu, bo nie bêdzie wojny.Ucierpi Dom Dzura, ale kogo to obchodzi? No dobra, mo¿na spróbowaæ wymyœliæ jakiœ sposób przechwycenia tej informacji, nim stan¹ siê poœmiewiskiem dla ca³ego Imperium.— To akurat nie jest problemem — poinformowa³em j¹ poirytowany.— Problemem jest to, ¿e albo skoñczysz jako trup, albo bêdziesz zmuszona zabiæ Mor-rolana.¯adne rozwi¹zanie nie wydaje mi siê dobre.— Nie mam najmniejszego zamiaru zabijaæ swego kuzyna — zapewni³a.— Doskonale.Wiêc zostawisz go ¿ywego, tylko z martw¹ reputacj¹.Wzruszy³a ramionami.— Nie ¿eby mnie nie interesowa³ honor Morrolana — poinformowa³a mnie.— Tylko bardziej interesuj¹ mnie konsekwencje takiego precedensu jak ten dla ca³ego Domu Smoka.— Jest jeszcze jeden drobiazg.— Jaki?— Nie jestem ca³kiem pewien, czy zdo³asz go zabiæ.Ma dwóch ochroniarzy: dobrych szermierzy i kompetentnych magów, a mówi³em ci, u kogo i ile czasu siê uczy³.Wywalczy³ sobie przynale¿noœæ do Domu Dzura i jest zdecydowany; chce, by to Jhereg go zabi³.Bior¹c to wszystko pod uwagê, nie jestem taki pewien, czy ci siê uda.Wys³ucha³a mnie spokojnie, uœmiechnê³a siê i podsumowa³a:— Jakoœ dam sobie radê.Zdecydowa³em siê zmieniæ temat.Mog³em spróbowaæ jeszcze tylko jednego i to z du¿ym prawdopodobieñstwem, ¿e zostanê przy okazji zabity.Poniewa¿ nie mia³em na to specjalnej ochoty, spyta³em:— Tak przy okazji, to gdzie jest Sethra?— Wróci³a do Góry Dzura.— Dlaczego?Aliera zainteresowa³a siê posadzk¹, potem kotem, a w koñcu powiedzia³a:— Przygotowuje siê.— Do czego?— Do wojny.Piêknie! Cholera, wrêcz cudownie!— Myœli, ¿e tak siê to w³aœnie skoñczy? Aliera przytaknê³a i po chwili doda³a:— Nie powiedzia³amjej, co chcê zrobiæ, wiêc jej za³o¿enie jest jak najbardziej s³uszne.— I chce dopilnowaæ, by Dom Smoka wygra³ — doda³em.— Nie jest naszym zwyczajem walczyæ, by przegraæ.Westchn¹³em, wiedz¹c, ¿e nie mam wyjœcia.Teraz albo nigdy.„Szefie, nie chcesz tego robiæ!"162„Masz racjê, ale za to mi p³ac¹.A teraz siedŸ cicho."— Ostatnia sprawa — powiedzia³em.Zmru¿y³a oczy — najwyraŸniej coœ w moim g³osie wzbudzi³o jej czujnoœæ.— Czyli.?— Nadal pracujê u Morrolana.P³aci mi, tote¿ jestem mu winien okreœlon¹ lojalnoœæ.To, co chcesz zrobiæ, jest ca³kowicie niezgodne z jego pragnieniami.Nie pozwolê ci na to.Zanim skoñczy³em, Pathfinder godzi³ w moje serce.— Myœlisz, ¿e uda ci siê mnie powstrzymaæ? — spyta³a, przygl¹daj¹c mi siê uwa¿nie.Przyjrza³em siê jej tak samo.— Prawdopodobnie nie — przyzna³em, widz¹c, ¿e gotowa by³a zabiæ mnie od rêki.— Za to Loiosh na pewno zabije twego kota.¯adnej reakcji — straci³a poczucie humoru czy co?Przyjrza³em siê dwóm stopom dziel¹cym czubek ostrza od mojej piersi.i mojej duszy.Przypomnia³a mi siê podobna sytuacja, w której znaleŸliœmy siê z Morrolanem.Có¿, nale¿a³o zdecydowaæ siê, czego najlepiej u¿yæ.Zatrute strza³ki odpada³y: trucizna dzia³a³a szybko, ale nie a¿ tak szybko.Chyba ¿ebym trafi³ w nerw, na co istnia³a niewielka szansa.Musia³em j¹ zabiæ, nic innego nie mia³o realnych szans powodzenia.Tym razem zreszt¹ by³em w gorszej sytuacji — Morrolan nie wyci¹gn¹³ wtedy broni.Spojrza³em jej w oczy — po oczach zawsze najprêdzej widaæ, kiedy ktoœ zdecyduje siê uderzyæ.W prawym rêkawie na nadgarstku mia³em nó¿ tak umieszczony, ¿e przy gwa³townym ruchu rêkaw dó³ jego rêkojeœæ wsuwa³a siê w d³oñ, a ostrze opuszcza³o pochwê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]