[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest pantrudn¹ publicznoœci¹, profesorze Silver.Proszê bardzo.Lew¹ rêk¹ wyci¹gnê³a mi zza ko³nierza srebrn¹ dolarówkê, aw jej prawej d³oni pojawi³a siê jedna z tych plastykowych,przezroczystych kul; jeœli siê nimi potrz¹œnie, coœ w rodzajuœniegu zaczyna padaæ na domy Pary¿a albo pola lodowe naBiegunie Pó³nocnym.Ró¿nica polega³a na tym, ¿e w tej kulisiedzia³o na ³awce dwoje ma³ych, ¿ywych ludzików; dopiero pod³u¿szej chwili zorientowa³em siê, ¿e to my, wykonuj¹cydok³adnie te same ruchy, co w rzeczywistoœci.- Na litoœæ bosk¹, przestañ!- W porz¹dku.Zacisnê³a rêkê i kula zniknê³a.Spróbowa³em podnieœæ siê z³awki.- Czego ode mnie chcesz? Dlaczego to robisz?Œci¹gnê³a mnie z powrotem.- Siadaj i wys³uchaj mnie do koñca.Mia³am piêtnaœcie lat,kiedy spotka³am Nolana Gilberta.On zbli¿a³ siê wtedy dosiedemdziesi¹tki.Najpierw powiedzia³ mi, a potem pokaza³, kimjest - dok³adnie tak, jak teraz ja tobie.Potem powiedzia³, ¿eumiera i ¿e ja mam go zast¹piæ.Widzisz, to dzia³a w³aœnie w ten sposób.Przez ca³y czasprowadzisz normalne ¿ycie.Zupe³nie normalne, Scott.Dok³adnietakie samo jak wszyscy.Prêdzej czy póŸniej przychodzi czas,kiedy musisz umrzeæ.Zazwyczaj jest to szeœædziesi¹t albosiedemdziesi¹t lat.Ró¿nica polega tylko na tym, ¿e kiedyzbli¿a siê ta chwila, ka¿dy z nas musi znaleŸæ nastêpcê.Niektórzy maj¹ sporo szczêœcia, bo wiedz¹ ju¿ wiele lat przedœmierci¹, kto nim bêdzie.Tak jak ja wiedzia³am o tobie.- Zna³aœ mnie wczeœniej?- Jasne.Przez wiele lat sprz¹ta³am twój gabinet nauniwersytecie, ale nigdy mnie nie widzia³eœ, bo pracowa³am nanocn¹ zmianê.Czasem tylko mijaliœmy siê w korytarzu, kiedypracowa³eœ do póŸnego wieczora.- Chcesz mi powiedzieæ, ¿e Bóg jest cz³owiekiem?- Sk¹d¿e znowu! Nic z tych rzeczy.Cz³owiek ma w sobieBoga, ale Nim nie jest.Najproœciej mo¿na to wyraziæ w tensposób: ludzie s¹ zwyk³ymi ludŸmi, ale trzydziestu szeœciuspoœród nich, razem, jest Bogiem.W³aœnie dlategonormalni ludzie czuj¹ siê tak Mu bliscy.Nolan opowiedzia³ mi oGrekach.Ty dobrze o tym wiesz.Grecy wierzyli w istnieniewielu bogów, co jest w pewien sposób s³uszne, oraz w to, ¿e cibogowie bardzo przypominaj¹ ludzi.Interesowa³ ich seks,wœciekali siê i robili ró¿ne œwiñstwa.Grecy te¿ dotarli bardzoblisko prawdy, tyle tylko, ¿e wed³ug nich bogowie mieszkali naszczytach wysokich gór, z dala od reszty œwiata.Nie mieliracji.Jesteœmy tutaj, dok³adnie wszêdzie, i wcale niewygl¹damy tak, jak siê spodziewaj¹ inni.Na przyk³ad ja: chybanie prezentujê siê zbyt imponuj¹co, hê? Ale stanowiê tylkojedn¹ trzydziest¹ szóst¹ wielkiej uk³adanki.Dopasuj mnie dopozosta³ych fragmentów, a otrzymasz CA£EGO, WIELKIEGO BOGA!Powiem ci coœ jeszcze: w œwiecie jest mnóstwo fragmentówuk³adanek.Czasem czujesz siê bardzo samotny i nieszczêœliwy,prawda? To dlatego, ¿e nie uda³o ci siê odpowiednio dopasowaæ.Ludzie, którym uda siê poznaæ ten sekret, spêdzaj¹ resztê ¿yciana próbach odnalezienia pasuj¹cych czêœci.Ale ja nie o tymchcê z tob¹ rozmawiaæ.Nie mamy czasu.Jest jeszcze mnóstworzeczy, które muszê ci powiedzieæ.Jak ju¿ wspomnia³em wczeœniej, jeszcze przed tymniesamowitym popo³udniem z Beenie Rushforth zacz¹³em corazbardziej wierzyæ w Boga, ale raczej w tego, o którym EmilyDickson powiedzia³a, ¿e to delikatny, dostojny kochanek.Wtakiego, który wie o nas wszystko w ka¿dej minucie naszego¿ycia, ale na tyle kocha nas i szanuje, ¿eby nie ingerowaæ wnasz los.Kiedy umrzemy i znajdziemy siê na drugim brzegu,cokolwiek tam na nas czeka, On usi¹dzie obok nas i razem z namiprzejrzy strona po stronie wszystkie nasze uczynki, jakby toby³o szkolne wypracowanie, w którym nale¿y odnaleŸæ i poprawiæwszystkie b³êdy.Kiedy wstaniemy od Jego biurka, bêdziemydoskonale wiedzieli, na czym polega³a niew³aœciwoœæ naszegopostêpowania.Czy wierzy³em w reinkarnacjê? Nie.Dlaczegomielibyœmy powtarzaæ trzeci¹ klasê, jeœli w pe³niuœwiadomiliœmy sobie wszystkie pope³nione pomy³ki? Wierzy³emnatomiast w ¿ycie pozagrobowe, ale nie na ziemi.Nie mia³empojêcia, dok¹d idziemy po œmierci, i wcale nie chcia³em siêtego dowiedzieæ.Kiedy jednak, wiele godzin póŸniej, stan¹³em ponownieprzed drzwiami swojego domu, moje rozumienie œwiata, ¿ycia,œmierci i Boga by³o o kilka kwintylionów mil odleg³e od tego,co myœla³em przedtem.Ta gadatliwa, sympatyczna, umieraj¹cakobieta udowodni³a ponad wszelk¹ w¹tpliwoœæ, ¿e mówi³a miprawdê.Istotnie, by³em bardzo wymagaj¹c¹ publicznoœci¹ ichcia³em wiêcej dowodów.Takich, które dowiod¹ mi tego, czego w¿aden sposób nie da siê dowieœæ.Nie zdradzê wam, co zrobi³a,ale powiem tyle, ¿e zabra³a mnie tam, gdzie chcia³em siêznaleŸæ i pokaza³a mi wszystko, co niemo¿liwe.Chcia³em zobaczyæ ¿ywych Melville'a i Hawthorne'a,chcia³em us³yszeæ ich g³osy i s³owa, jakimi pos³ugiwali siê naco dzieñ.Chcia³em zobaczyæ Alberta Pinkhama Rydera w œwiêtaBo¿ego Narodzenia, przygotowuj¹cego jedyne w swoim rodzajuperfumy, rozlewaj¹cego je do ma³ych flakoników i wrêczaj¹cegodzieciom.Chcia³em znaleŸæ siê w roku 1591, odwiedziæMontaigne'a w jego wie¿y i zajrzeæ mu przez ramiê w chwili,kiedy pisa³: Có¿ z tego, ¿e potrafimy wspinaæ siê na szczud³a,skoro i tak musimy poruszaæ w³asnymi nogami, a nawet nanajwspanialszym tronie na œwiecie siadamy przecie¿ nie czyminnym, jak zadkiem.To byli moi bohaterowie - ludzie, októrych rozmyœla³em przez ca³e doros³e ¿ycie.Je¿eli Beenieby³a Bogiem, a przecie¿ czas nale¿y w³aœnie do Boga, w takimrazie wystarczy³o, ¿eby klasnê³a w d³onie, a oni wszyscypowinni zjawiæ siê przede mn¹.Zrobi³a to.Zabra³a mniewszêdzie, gdzie chcia³em dotrzeæ i uprzejmie pozwoli³a zostaætak d³ugo, jak tylko chcia³em.Najzabawniejsze by³o to, ¿ewcale nie chcia³em zostaæ zbyt d³ugo.Wystarczy³o mi kilkaminut, ¿eby odetchn¹æ ich powietrzem i zobaczyæ, w jaki sposóbtrzymali pióro albo artyku³owali s³owa ustami.Tylko tegopotrzebowa³em, a ona da³a mi to wszystko.Potem, kiedy ju¿ by³em pewien, zadawa³em pytania, aleodpowiedzi, jakich udziela³a, nie zawsze okaza³y siê w pe³nisatysfakcjonuj¹ce.- Dlaczego w³aœnie ja?- Scott, naprawdê powiedzia³abym ci, gdybym wiedzia³a, alenie wiem, s³owo honoru.To siê po prostu zdarza i ju¿.Pewnegodnia zobaczysz tego, kto bêdzie twoim nastêpc¹, i natychmiastgo rozpoznasz.Przypuszczam, ¿e to coœ w rodzaju mi³oœci odpierwszego wejrzenia.- Beenie, przecie¿ ty jesteœ Bogiem, a Bóg wiewszystko! Dla Niego nie istniej¹ ¿adne tajemnice.- Mo¿e wtedy, kiedy jesteœmy wszyscy razem.To jednaknigdy siê nie zdarza, wiêc musimy w pojedynkê dawaæ sobie radêz tym, co wiemy.Trafi³o akurat na ciebie, mój panie.W³aœniety zajmiesz moje miejsce.- Dok¹d idziemy po œmierci?- Dok¹dkolwiek chcesz.Niektórzy krêc¹ siê jeszcze tutaj,inni znikaj¹.- Gdzie?- Ju¿ ci powiedzia³am: gdziekolwiek chc¹.- Nie udzielasz zbyt jasnych odpowiedzi!- Bo zadajesz niejasne pytania.Pamiêtasz, co cipowtarzano w szkole? "Konkrety, Silver!" Aha, przy okazji:wiesz mo¿e, sk¹d wziê³o siê to nazwisko? Twoja rodzina naprawdênazywa³a siê Flink, ale kiedy twój pradziadek przyby³ tu zKraju Saary, uzna³, ¿e nie brzmi to doœæ po amerykañsku izmieni³ nazwisko na Silver.Zamiast Udo Flinka pojawi³ siê JackSilver.- Udo Flink? Chyba w ¿yciu nie s³ysza³em równie g³upiegonazwiska!- Zdaje siê, ¿e twój pradziadek te¿ tak myœla³.Woliszpastê jajeczn¹ czy pieczeñ na zimno? - Siêgnê³a jednoczeœniedo prawej i lewej kieszeni i wydoby³a z nich dwie kanapkizawiniête w foliê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]