[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyś, owszem, ale nie teraz.Po prostu niebyło takiej potrzeby.Nie rozumiesz, Scott? Właśnie dlategoludzie pragną nieśmiertelności.Nie po to, żeby żyć milionlat, ale dlatego, że głęboko w duszy wiedzą o tym, że Bógmusi trwać przez wszystkie pokolenia - Bóg, który stanowicząstkę każdego człowieka, ponieważ sam składa się właśniez ludzi.Z trzydziestu sześciu, dokładnie rzecz biorąc.Pochodzą z różnych kręgów kulturowych, mają różne zawody,są wśród nich mężczyźni, kobiety i dzieci.ObliczaBoga bez przerwy się zmieniają, bo zmieniają się Jego poszczególneskładniki, ale w ostatecznym rozrachunku jesttylko On: nieśmiertelny tak długo, jak długo będą chcielitego ludzie.Fakt, że mam kłopoty z córką albo że umieramna raka, nie ma żadnego znaczenia.To znaczy: dla mniejest to ważne, ale w ogólnym rozrachunku zupełnie się nieliczy.Na tym właśnie polegała część moich egzaminów:miałam pogodzić się z dziećmi i nauczyć się umierać.Chrystusteż musiał nauczyć się umierać.Pogroziłem niebu pięścią.- To zbyt zwyczajne! Powinno w tym być więcej majestatu!Beenie zaczekała cierpliwie, aż rozładuję wściekłośći opuszczę bezsilnie ramiona, po czym powiedziała:- Dokończ kanapkę, Scott.Myślę, że bardzo mi się udała.Kiedy ruszyliśmy w stronę domu, ponownie zaczął padać śnieg.Szczerze mówiąc, wolałbym zostać na zewnątrzi przyglądać się wirującym płatkom, niż wejść do środkai rozmawiać z Annette.- Co mam jej powiedzieć?- Rozegraj to na wyczucie.Obserwuj jej reakcje.Beenie otworzyła drzwi i zaprosiła mnie gestem do wnętrza.W domu unosił się przyjemny zapach, stanowiącymieszaninę woni dymu z kominka i aromatu mydła.- Annette! - zawołała Beenie, energicznie strzepując śnieg z włosów.Żadnej odpowiedzi.- Annette, chodź tutaj!Kiedy i tym razem odpowiedziała jej cisza, podrapała siępo nosie i wyruszyła na poszukiwania.Ani śladu Annette.- Nigdzie jej nie ma.A to mała diablica! Gdzie ona mogła się podziać?- Może po prostu nie chciała się ze mną widzieć - powiedziałem,mając nadzieję, że moja ulga nie jest zanadto widoczna.- Chyba rzeczywiście.Cóż, to już nie twój problem.Znajdę ją iprzyślę do ciebie.Zjesz coś na ciepło? A może jeszcze jedną kanapkę?- Nie, bardzo dziękuję.Muszę przez chwilę pobyć zupełnie sam.Mam sporo spraw do przemyślenia.- Wierzę ci.- Ponownie otworzyła drzwi i odprowadziła mnie dosamochodu.- Hej, a co tam jest w środku? Czy to Annette?- Nie wiem.Rzeczywiście, na siedzeniu pasażera dostrzegłem zarysczegoś dużego.W pierwszej chwili ja także pomyślałem, żeto dziewczyna, ale kiedy podszedłem bliżej.- Nisco! Dobrzy Boże, to Nisco!- Co takiego? - Beenie nachyliła się i zajrzała przezprzednią szybę.- Co to jest Nisco? Dla mnie wygląda nawypchanego zwierzaka.Rety, jaki wielki! Założę się, żewydałeś na niego masę pieniędzy.Kupiłeś go dla wnucząt?Hej, co się z tobą dzieje?- To Nisco! Naprawdę, nie mogę uwierzyć.Nigdy nie myślałem,że.- Nie byłem w stanie dokończyć zdania;co prawda poruszałem szczęką, ale z moich ust nie wydobyłsię żaden dźwięk.- Co się stało? Co to właściwie jest?Spojrzałem na Beenie niezbyt przytomnym wzrokiem.- Nisco.- Wciąż to powtarzasz.Dla mnie wygląda jak wypchany zwierzak.- Bo nim jest.Kiedy byłem chłopcem, jedyne koszmary,jakie mnie nawiedzały, dotyczyły właśnie tego wilka.Widziszte krzyżyki w miejscach, gdzie powinny być oczy? Kiedyś zobaczyłemw kinie kreskówkę z jego udziałem.Grał rolę czarnego charakteru:kapelusz na bakier, wielka paszcza, kły.Gonił Trzy Małe Prosiaczki.Tej nocy, i przez kilka następnych miesięcy, śniło mi się, że mniegoni.Trzymał nóż i widelec, ślinił się i chciał mnie pożreć.Potwornie się go bałem.Budziłem się z krzykiem, a rodzice biegli domojego pokoju, bo wydawało im się, że ktoś mnie morduje.- Dlaczego nazwałeś go Nisco?- Nie wiem.Zawsze się tak nazywał.Nie żaden WielkiZły Wilk, tylko po prostu Nisco.Jedyna rzecz, której naprawdębałem się w dzieciństwie.To na pewno sprawkaAnnette, prawda? Oprócz mnie nikt o nim nie wiedział.- Chyba masz rację.Dlatego nigdzie jej nie ma.Zostawiławizytówkę, ale nie mam pojęcia, co chciała ci przez topowiedzieć.Co z nim zrobisz?Pomyślałem o małym, przerażonym chłopcu, budzącymsię w środku nocy z mocno bijącym sercem.Za każdym razemudawało mu się uciec, ale naprawdę w ostatniej chwili.Pamiętałem odgłos zbliżającej się pogoni, zgrzyt pocieranycho siebie noża i widelca, jego wrzask: "Zaraz cię pożrę!",wreszcie ten głupi, mrożący krew w żyłach śmiechpostaci z filmu rysunkowego.Żaden diabeł nie jest równiestraszny jak dziecięce koszmary.W dzieciństwie znaczniełatwiej jest nas zranić, gdyż mamy dużo więcej wrażliwychmiejsc, a za to żadnego pancerza.- No więc? Zatrzymasz go?- Nie! Mogę go tu wyrzucić?- Nie trzeba.- Dotknęła ręką przedniej szyby po stroniepasażera i Nisco natychmiast zaczął blednąc, a w ostatniejchwili przed zupełnym zniknięciem, kiedy był już niewiele bardziejwyraźny od cienia, rozległo się donośne BLUP!i szyba została od środka zbryzgana krwią.Przez trzy dni nie miałem wiadomości od żadnej z nich.W miarę możliwości starałem się prowadzić normalne życie,ale byłem bez szans.Bóg, Śmierć i Szaleństwo weszlijednocześnie do mojego domu i zasiedli przy stole.Chcielize mną rozmawiać, a każde z nich przygotowało dla mniewłasny plan.Czy miałem udawać, że nie wiem, kim są,i wysłuchać ich tak, jakby przedstawili mi jedynie zwykłepropozycje dotyczące interesów?Jak powinienem postępować z Annette? Jakie jeszczeegzaminy mnie czekają, jeśli uda mi się załagodzić konfliktz dziewczyną? Co się ze mną stanie, kiedy je wszystkiezdam? Czy pojawią się aniołowie, aby zabrać mnie na przejażdżkępo niebie? A czy aniołowie w ogóle istnieją? Właśnie, muszęzapytać o to Beenie.Czy umiecie wyobrazić sobie kogoś, kto potrafiłby udzielićna to pytanie rozstrzygającej odpowiedzi?Przez cały czas byłem zdenerwowany i napięty.Jakonauczyciel wspinałem się na wyżyny umiejętności: podczaszajęć pytania i odpowiedzi płynęły z moich ust wartkim strumieniem,a studenci musieli dobrze się natrudzić, żeby zamną nadążyć.Jedna z dziewcząt zatrzymała mnie w korytarzui zapytała, dlaczego jestem w takim dobrym nastroju.Roześmiałem się jak hiena.W dobrym nastroju? MójBoże, gdybyś tylko wiedziała!.Pewnego wieczoru zadzwoniła Norah z wiadomością, żezerwała z rysownikiem komiksów i obecnie spotyka się z pilotem.Uczuciowa niestałość mojej córki już od ładnych parulat bardzo mnie niepokoiła i wielokrotnie dawałem jej toodczuć, co prowadziło do częstych kłótni, których głównymtematem był jej styl życia.Jednak tym razem porozmawialiśmysobie szczerze i otwarcie o powodach, które skłoniłyją do podjęcia tej decyzji; na koniec, po krótkim milczeniu,Norah powiedziała:- Dziękuję, tato.- Za co?- Za to, że potraktowałeś mnie poważnie.- Kochanie, traktowałem cię poważnie już wtedy, kiedybyłaś małą dziewczynką.- Wcale nie.Najczęściej traktowałeś mnie jak studentkę, któraznakomicie się zapowiadała, a potem zawiodła twoje oczekiwania.- Norah!- To prawda, tato, ale wysłuchaj mnie do końca: ta rozmowabyła zupełnie inna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]