[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przecie¿ wiem, za kogo mnie pan ma? Klucz nie pasuje.Mo¿e pan tam kogoœ wys³aæ? Spieszy mi siê.Recepcjonista uderzy³ w dzwonek i z przechowalni baga¿u wyszed³ boy.Szybka wymiana zdañ po rosyjsku i ch³opak, nastolatek, podszed³ do Stephena.Uk³oni³ siê nieœmia³o, wzi¹³ klucz i ruszy³ do windy.Metcalfe za nim.Winda, trzecie piêtro, znowu die¿urnaja, która bez s³owa wytrzeszczy³a oczy, korytarz, wreszcie drzwi.- To tu? - spyta³ boy.- Tak.Spróbuj.Ja nie mia³em szczêœcia.- Stephen cofn¹³ siê o krok i stan¹³ za nim.Gdyby w pokoju ktoœ czyha³ i chcia³ go zabiæ z broni palnej, s³ysz¹c g³os ch³opaka, pewnie by nie wystrzeli³.Nie zrobi³by tego nie ze wzglêdów humanitarnych - odebrania ¿ycia niewinnej ofierze - tylko z jak najbardziej praktycznych.Niepotrzebny rozlew krwi by³ dla profesjonalisty prawdziwym przekleñstwem, gdy¿ nieuchronnie stwarza³ wiêcej problemów, ni¿ ich rozwi¹zywa³.M³ody boy by³ dla Metcalfe'a tarcz¹.Ch³opak w³o¿y³ klucz do zamka.Stephen cofn¹³ siê jeszcze dalej, schodz¹c tamtemu z linii wzroku, tym samym z linii strza³u.Napi¹³ miêœnie, gotów w ka¿dej chwili skoczyæ w bok i uciec.Boy przekrêci³ klucz.Skonsternowany spojrza³ na Metcalfe'a i otworzy³ ciê¿kie drzwi.Stephen czu³, jak wali mu serce.- W porz¹dku? - spyta³ ch³opak.Zawaha³ siê, zerkaj¹c to na niego, to na drzwi.NajwyraŸniej czeka³ na napiwek, wbrew oficjalnym zaleceniom, wed³ug których by³ to wstrêtny kapitalistyczny wymys³.- Dziêkujê - odrzek³ Metcalfe.- Nie wiem, dlaczego nie mog³em go przekrêciæ.- Wyj¹³ z kieszeni piêæ dolarów, podszed³ bli¿ej, wylewnie poklepa³ boya po ramieniu, stan¹³ za nim i zajrza³ do pokoju.Nikogo.Pokój by³ pusty.£azienka!Drzwi do ³azienki by³y prawie zamkniête, a przecie¿ zostawi³ je szeroko otwarte.Oczywiœcie to nic nie znaczy³o, gdy¿ podczas jego nieobecnoœci sprz¹ta³a tu sprz¹taczka, a sprz¹taczka na pewno by tam zajrza³a.- Wiesz co? - rzuci³.- Skoro ju¿ tu jesteœ, pomo¿esz mi przenieœæ coœ ciê¿kiego, dobra? Krêgos³up mi siada.Boy wzruszy³ ramionami.Czemu nie?- Zostawi³em walizkê w ³azience.Wnieœ j¹ do pokoju i dostaniesz jeszcze pi¹tkê.- Poda³ mu banknot.Dla m³odego boya by³ to olbrzymi napiwek, a perspektywa jeszcze wiêkszego by³a nie do odparcia.Wszed³ do œrodka.Stephen tu¿ za nim.Boy przystan¹³ w progu ³azienki, zajrza³ do œrodka i.- Ale.ale tu nie ma ¿adnej.- Nie ma? Pewnie sprz¹taczka j¹ przestawi³a.Bardzo ciê przepraszam.Lecz ch³opak nagle znieruchomia³, zamar³, wytrzeszczy³ oczy.Zrobi³ krok do przodu i przeraŸliwie krzykn¹³:- Bo¿e moj! Bo¿e moj!Metcalfe wpad³ do ³azienki i wszystko zrozumia³.Z wanny zwisa³a g³owa.Twarz by³a tak sina, tak napuchniêta, oczy tak wyba³uszone, jêzyk tak mocno wysuniêty, ¿e Stephen pocz¹tkowo jej nie rozpozna³.Z g³uchym jêkiem dopad³ wanny, dotkn¹³ mokrej, zimnej skóry i wiedzia³ ju¿, ¿e Roger nie ¿yje, ¿e nie ¿yje ju¿ od kilku godzin.I ta potworna, ta g³êboka prêga na szyi, która omal nie przeciê³a mu gard³a.Metcalfe dobrze j¹ zna³.Identyczn¹ widzia³ przed kilkoma dniami w Pary¿u.Rozdzia³ 23Boy wyszed³ ty³em z ³azienki.Ruchy mia³ gwa³towne, mechaniczne, nieskoordynowane.Przesta³ ju¿ krzyczeæ, lecz wci¹¿ by³ spanikowany.Metcalfe ledwo to zauwa¿y³.Nie móg³ otrz¹sn¹æ siê z szoku.- Bo¿e - szepn¹³.Widzia³ prawdziwy horror, groteskê, obraz nie do zniesienia.Pary¿.Znowu Pary¿.Zamordowali Rogera.Teraz nie mia³ ju¿ wyboru, teraz nie mia³ siê ju¿ nad czym zastanawiaæ.Musia³ uciekaæ, zanim ch³opak wezwie pomoc, zanim rosyjskie w³adze -czytaj: NKWD - aresztuj¹ go, zamkn¹ i zaczn¹ przes³uchiwaæ.Nawet bêd¹c w tym stanie, wyraŸnie widzia³ ca³y ³añcuszek nastêpstw.Znajd¹ podrobione dokumenty, albo przy nim, albo tam, gdzie by je ukry³, i nie wyt³umaczy siê z nich do koñca swych dni.Wiedzia³ te¿, ¿e ¿adne wyt³umaczenie nie usatysfakcjonuje jego.Wyjaœnienia i zrozumienie tej potwornoœci bêd¹ musia³y zaczekaæ.Metcalfe szybko wrzuci³ trochê ubrañ do tekturowej walizki, któr¹ przyniós³ do hotelu poprzedniego dnia.Potem wybieg³ z pokoju.Bez nadajnika nie móg³ w ¿aden sposób skontaktowaæ siê z Corcoranem, a przynajmniej nie szybko.Móg³ jedynie poprosiæ Hilliarda, ¿eby ten wys³a³ do niego depeszê zakodowan¹ najnowszymi, najbardziej tajnymi szyframi.Hilliard na pewno to zrobi, choæ niechêtnie.Tak czy inaczej, musia³, po prostu musia³ nawi¹zaæ kontakt z Corkym.Wy³om w spenetrowanej siatce siêga³ a¿ do Moskwy, by³ alarmuj¹co g³êboki.Nagle przysz³a mu do g³owy pewna myœl.Próbowa³ wmówiæ sobie, ¿e ma urojenia, ¿e to wytwór wyobraŸni schorowanej po bestialskim morderstwie starego, bliskiego przyjaciela.Ale czu³ to w do³ku, nie móg³ siê od tego opêdziæ!Amos Hilliard?Czy to mo¿liwe, ¿eby jeden z najbardziej zaufanych agentów Corky'ego szpiegowa³ dla Niemców albo dla Rosjan? Przypomnia³y mu siê jego s³owa: "Niech pan z nikim tu nie rozmawia.I nikomu nie ufa.To szczurze gniazdo".Czy¿by mówi³ o sobie? Bo kto jeszcze wiedzia³, co Stephen robi w Moskwie? Gdyby Hilliard gra³ na dwie strony, oskar¿aj¹c o to samo kolegów z ambasady, wystarczy³oby tylko, ¿eby da³ cynk.Metcalfe pokrêci³ g³ow¹.Nie, nie, to absurd, wszêdzie widzia³ fa³sz i ob³udê.Kiedy cz³owiek zaczyna tak myœleæ, ogarnia go parali¿, staje siê kalek¹.Mimo to koszmarnej rzeczywistoœci nie da³o siê zaprzeczyæ: ka¿¹c Rogerowi wieŸæ siê do Moskwy, po prostu go zamordowa³ - równie dobrze móg³by zabiæ go w³asnymi rêkami.To, ¿e uduszono go w jego pokoju, oznacza³o, ¿e prawdziwym celem ataku by³ on, Stephen.Chcieli go zabiæ.Dowiedzieli siê, gdzie mieszka i za³o¿yli, ¿e przebywaj¹cy w pokoju mê¿czyzna jest Metcalfe'em.Dlaczego Roger tam by³, to kolejna tajemnica.Jeœli zmontowa³ nadajnik i chcia³ mu zrobiæ niespodziankê albo ukryæ sprzêt w jego pokoju, w takim razie gdzie siê ten sprzêt podzia³?A jeœli sieæ Corcorana zosta³a spenetrowana, jeœli j¹ w³aœnie likwidowano - agenta po agencie, najpierw w Pary¿u, teraz tu, w Moskwie -niebezpieczeñstwo grozi³o nie tylko jemu, Metcalfe'owi.Grozi³o równie¿ Lanie.Im czêœciej siê z ni¹ spotyka³, tym wyraŸniejszym, tym oczywistszym stawa³a siê celem.A gdy przeka¿e jej podrobione dokumenty, ona te¿ -zupe³nie nieœwiadomie - stanie siê oczkiem sieci Corky'ego.By³a teraz potencjaln¹ ofiar¹, tak samo jak ofiarami byli Roger i agenci z paryskiej stacji.Ohydne jest ju¿ samo to, ¿e j¹ wykorzystujê, myœla³.Ale nara¿aæ j¹ na œmieræ? Nie pisa³a siê na to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]