[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wêszy³ jak¹œ tajemnicê.Ogródkami, ko³uj¹c, owijaj¹c rzecz w ca³e tony bawe³ny, póŸnym wieczorem, rad¿a wyjawi³ wreszcie prawdziwy cel przybycia.- Takie drobnostki umacniaj¹ wiêzy uczuæ wzajemnych - rzek³, niedba³ym gestem wskazuj¹c przywiezione prezenty, które zwyk³ej angielskiej rodzinie zapewni³yby dobrobyt do koñca ¿ycia.- Mój skarbiec jest na twoje us³ugi.Byæ mo¿e, zechcesz równie¿ uczyniæ mi przyjemnoœæ?Kapitan Morrow zapewni³ go, ¿e zawsze, wszêdzie i ka¿dym sposobem.- Zdarza siê czasem - ci¹gn¹³ rad¿a - ¿e jakaœ jedna rzecz przypada komuœ do serca i ten ktoœ pragnie jej za wszelk¹ cenê.Byæ mo¿e, ratuj¹c skarby œwi¹tyñ przed zniszczeniem.W tym momencie sir Henry wysoko oceni³ talenty dyplomatyczne goœcia.Jego siostrzeniec, mówi¹c szczerze grabie¿ca i z³odziej, wcale nie ³upi i nie kradnie, tylko ratuje skarby przed zniszczeniem.Có¿ za znakomite okreœlenie!-.trafi³eœ na coœ, co zgodzi³byœ siê zamieniæ na inne rzeczy, stokroæ wiêcej warte.Chêtnie poœwiêcê bardzo wiele, ¿eby posiadaæ jedno.Jeœli zwrócê bogu jego w³asnoœæ, on mnie obdarzy szczêœciem i powodzeniem.Z pewnoœci¹ ¿yczysz mi szczêœcia i powodzenia, tak jak i ja tobie.Kapitan Morrow znów przyœwiadczy³, tym razem z czystym sumieniem.Nie w¹tpi³, ¿e ich wzajemne ¿yczenia bardzo s¹ do siebie podobne.- Zatem, jeœli znalaz³eœ w³asnoœæ boga.- Chwileczkê - przerwa³ kapitan, który w dyplomacji nie czu³ siê najmocniejszy.- Mówmy wprost.Sir Meadows jest moim bliskim krewnym i nie mam przed nim tajemnic.Co to ma byæ, ta w³asnoœæ boga? Uratowa³em kilka drobiazgów, fakt, nie wiem jednak, co wasza dostojnoœæ mo¿e mieæ na myœli?Rad¿a odczeka³ chwilê, obserwuj¹c rozmówców.- Wielki Diament Siwy - rzek³ wreszcie przyciszonym g³osem.Sir Henry nawet nie drgn¹³, bo ju¿ siê tego spodziewa³, ale kapitan Morrow prawie podskoczy³ z irytacji.- Wielki Diament! Chcia³bym go zobaczyæ! Nie mam Wielkiego Diamentu, nie znalaz³em go!Rad¿a mia³ nieruchom¹ twarz i bardzo nieprzyjemne spojrzenie.- On tam by³ - rzek³ z naciskiem.- Kap³ani s¹ tego pewni.- Otó¿ w³aœnie go nie by³o! Te¿ myœleliœmy, ¿e powinien byæ.!Sir Henry gestem uciszy³ siostrzeñca, zanim wyrwa³o mu siê wiêcej niestosownoœci.Podniós³ siê z fotela, podszed³ do komody i z szuflady wyj¹³ kawa³ od³amanego szk³a.- Wielkiego Diamentu w œwi¹tyni Siwy nie by³o - oznajmi³ sucho.- Natomiast znalaz³o siê tam to.Rad¿a spojrza³ na niego, potem popatrzy³ na migocz¹cy srebrnymi iskierkami od³amek, wzi¹³ go do rêki, obejrza³ dok³adnie i znów skierowa³ na sir Henry'ego pytaj¹cy wzrok.- Bêdê szczery - powiedzia³ sir Henry.- Bêdê brutalnie szczery.Gdyby Wielki Diament zosta³ tam znaleziony, mój kuzyn chêtnie zamieni³by go na te inne rzeczy, niekoniecznie warte stokroæ wiêcej.Wystarczy³oby tyle samo, bo nie ma sensu ukrywaæ, ¿e kamieñ tego rodzaju bardzo trudno spieniê¿yæ.Jednak¿e go nie by³o, a to szk³o wskazuje, ¿e ktoœ go zabra³ wczeœniej.- Anglik - zaopiniowa³ rad¿a krótko i stanowczo.Kapitan Morrow i sir Henry zaprzeczyli natychmiast na wszelki wypadek, tyle ¿e bez przekonania.Taki kawa³ek ozdobnego szk³a, jak widaæ pochodz¹cy z rozbitego przedmiotu, móg³ siê znaleŸæ w posiadaniu byle jakiego hinduskiego s³ugi, który wykorzysta³ sytuacjê i ju¿ dawno uciek³.Rad¿a pokrêci³ g³ow¹.- Nie.W³asnoœæ boga.Nikt by siê nie oœmieli³.Tylko Anglik.By³ jeden taki Anglik, który o nim wiedzia³ wszystko.Zamyœli³ siê na chwilê, zawaha³ i doda³:- By³a taka chwila.Wyjawi³ to kap³an, stra¿nik œwi¹tyni.Raz jeden zdarzy³o mu siê, ¿e wszed³ do wnêtrza i dozna³ wra¿enia, i¿ bóstwa zmieni³y pozycjê.Poruszy³y siê.Potem popatrzy³ uwa¿nie i pomyœla³, ¿e mu siê tylko wydawa³o.D³ugo milcza³ o tym, a¿ wreszcie wyzna³ ca³¹ prawdê o wydarzeniu, bo nêka³y go obawy, ¿e zlekcewa¿y³ jak¹œ wolê boga.Nie wierzono mu.Owa chwila nast¹pi³a w czasie, kiedy obok œwi¹tyni mieszka³ ten w³aœnie Anglik.Ten, który o nim wiedzia³.Tym sposobem wiedza obu stron uzupe³ni³a siê wzajemnie.Popatrzyli sobie w oczy i bezb³êdnie odgadli, co myœl¹.Jedynym cz³owiekiem, który z ca³¹ pewnoœci¹ zna³ doskonale sprawê diamentu, by³ pu³kownik Blackhill.Istnia³a oczywiœcie mo¿liwoœæ, ¿e pojêcie o nim mia³ jeszcze ktoœ inny, chocia¿by jakiœ ¿o³nierz bior¹cy udzia³ w bitwach, ale ¿o³nierze na ogó³ nie przejawiali racjonalnego stosunku do hinduskich bogactw.Jeœli ju¿ korzystali z okazji i rabowali, brali, co im wpad³o pod rêkê, po czym sprzedawali to za byle jak¹ cenê.Skradziony przez ¿o³nierza diament dawno ju¿ poszed³by miêdzy ludzi, gdzieœ by siê ukaza³, widziano by go co najmniej raz, a takich rzeczy siê nie zapomina.Tymczasem, wedle najszczerszego przekonania tak sir Henry'ego, jak i rad¿y, poza pu³kownikiem Blackhillem nie widzia³ go nikt, wci¹¿ zatem powinien by³ tkwiæ w pos¹gu Siwy, w tej ma³ej, zagubionej, zaroœniêtej d¿ungl¹ œwi¹tyni.Rad¿a zdecydowa³ siê równie¿ na brutaln¹ otwartoœæ.- Chcê go mieæ - powiedzia³ wprost.- Jeœli trafi pan na jego œlad i jeœli go pan zdobêdzie, odkupiê go od pana.Nie musimy tego rozg³aszaæ.Zap³acê wiêcej ni¿ ktokolwiek inny na œwiecie i nie bêdê zadawa³ pytañ.Sir Henry znakomicie pamiêta³ s³owa pu³kownika Harrisa, który napomyka³ o prawie w³asnoœci jakiegoœ Francuza.Nie w¹tpi³, ze rozmówca pamiêta je równie dobrze, ale najwyraŸniej w œwiecie nie stanowi³o to przeszkody w zawarciu umowy i nie musia³o byæ eksponowane.Pomin¹³ temat milczeniem.Obaj, siostrzeniec i wuj, z miejsca docenili wartoœæ oferty rad¿y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]