[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lord Ingtar i lord Kajin nie przyk³adaj¹ nadmiernej uwagi do manier, lord Agelmar rzecz jasna równie¿, lecz w mieœcie powiadaj¹, i¿ jesteœ zagranicznym ksiêciem z po³udnia, a niektórzy z zagranicznych panów niezmiernie dbaj¹ o poprawnoœæ zachowania w ich obecnoœci.- Nie jestem lordem.„W koñcu przynajmniej od tego uda³o mi siê uwolniæ”.- Po prostu, Rand.Hurin zamruga³.- Jak sobie ¿yczysz, mój pa.ach.Rand.Jestem wêszycielem, jak wiesz.Tej niedzieli up³yn¹ cztery lata.Przedtem nigdy nie s³ysza³em o czymœ takim, teraz jednak wiem, ¿e s¹ inni podobni do mnie.Wszystko zaczê³o siê stopniowo.Najpierw czu³em z³e wonie, tam gdzie inni nie czuli nic, potem moje zdolnoœci wzros³y.Min¹³ rok, zanim zda³em sobie sprawê, co siê dzieje.Potrafiê wyczuwaæ zapach przemocy, zabijania i bólu.Czujê miejsca, w których dokonywano gwa³tu.Potrafiê iœæ œladem tego, który to zrobi³.Ka¿dy œlad jest inny, nie ma wiêc problemu z odró¿nieniem ich.Lord Ingtar us³ysza³ o mnie i przyj¹³ mnie na s³u¿bê, na s³u¿bê królewskiej sprawiedliwoœci.- Potrafisz wyczuwaæ zapach przemocy? - zapyta³ Rand.Nie potrafi³ siê powstrzymaæ przed spogl¹daniem na nos swego rozmówcy.Zwyk³y nos, ani du¿y, ani ma³y.- Powiadasz, ¿e rzeczywiœcie potrafisz tropiæ kogoœ, kto powiedzmy, zabi³ innego cz³owieka? Czuæ jego zapach?- Potrafiê, mój pa.ach.Rand.Z up³ywem czasu zapach siê rozwiewa, ale im gorszego gwa³tu siê dopuszczono, tym d³u¿ej trwa.Och, potrafiê wyczuæ pole bitwy po up³ywie dziesiêciu lat, chocia¿ œlady po walcz¹cych dawno ju¿ zniknê³y.Wy¿ej, w okolicach Ugoru, œlady trolloków niemal nigdy nie znikaj¹.To znaczy nie samych trolloków, lecz zabijania i bólu.Natomiast zapach walki w karczmie, podczas której, dajmy na to, z³ami¹ komuœ rêkê.taki zapach zanika w ci¹gu kilku godzin.- Zdaje mi siê, ¿e rozumiem, dlaczego nie chcia³byœ, aby znalaz³y ciê Aes Sedai.- Ach, lord lngtar mia³ racjê w tym, co powiedzia³ o Aes Sedai, niech Œwiat³oœæ je oœwieca.ach.Rand.Kiedyœ w Cairhien prze¿y³em spotkanie z jedn¹ z nich, z Br¹zow¹ Ajah, choæ, zanim nie pozwoli³a mi odejœæ, przysi¹g³bym, ¿e to by³a Czerwona.Przez ca³y miesi¹c trzyma³a mnie próbuj¹c dojœæ, w jaki sposób potrafiê czuæ.Koniecznie chcia³a siê tego dowiedzieæ.Przez ca³y czas mrucza³a: „Czy to stare talenty odradzaj¹ siê, czy powstaj¹ nowe?” i patrzy³a na mnie tak, jakbym naprawdê u¿ywa³ Jedynej Mocy.W pewnej chwili sam zacz¹³em w to wierzyæ.Lecz przecie¿ nie oszala³em i w istocie nic nie by³em w stanie zrobiæ.Po prostu czujê zapach.Rand nie móg³ w tym momencie nie wspomnieæ na s³owa Moiraine: „Stare bariery s³abn¹.Coœ rozpada siê i zmienia w naszych czasach.Stare rzeczy odradzaj¹ siê i powstaj¹ nowe.Byæ mo¿e za naszego ¿ycia zobaczymy koniec wieku”.Wstrz¹sn¹³ nim dreszcz.- A wiêc, bêdziemy tropiæ tych, którzy ukradli Róg, pos³uguj¹c siê twoim nosem.Ingtar przytakn¹³.Hurin uœmiechn¹³ siê z dum¹ i powiedzia³:- Tak w³aœnie zrobimy.ach.Rand.Pewnego razu œciga³em mordercê a¿ do Cairhien, innym razem przez ca³¹ drogê do Maradon, aby doprowadziæ ich przed oblicze królewskiej sprawiedliwoœci.- Jego uœmiech znikn¹³, teraz wydawa³ siê bardziej zak³opotany.- Ale ta sprawa jest najgorsza.Morderstwo roztacza wstrêtny zapach, lecz to.- Nos mu siê zmarszczy³.- W tê sprawê, zesz³ej nocy byli zaanga¿owani ludzie.Musieli byæ Sprzymierzeñcami Ciemnoœci, chocia¿ na podstawie samego zapachu nie da siê tego powiedzieæ.Bêdê szed³ za zapachem trolloków i Pó³cz³owieka.I czegoœ jeszcze gorszego.Jego g³os powoli cich³, gin¹c wœród grymasów i mamrotania, Rand jednak s³ysza³ powtarzaj¹c¹ siê frazê:- Coœ gorszego jeszcze, Œwiat³oœci ratuj.Dojechali do bram miasta, tu¿ za murami Hurin uniós³ twarz i wci¹gn¹³ w rozwarte nozdrza powiew wiatru.Prychn¹³ z niesmakiem.- Têdy, lordzie Ingtarze.- Wskaza³ na po³udnie.Ingtar wydawa³ siê zaskoczony.- Nie w kierunku Ugoru?- Nie, lordzie Ingtarze.Ohyda! - Hurin wytar³ usta w p³aszcz.- Niemal mogê posmakowaæ ich zapach.Pojechali na po³udnie.- Mia³a racjê tedy Zasiadaj¹ca na Tronie Amyrlin - powiedzia³ wolno Ingtar.- Wielka i m¹dra kobieta, która zas³u¿y³a na lepsze s³ugi ni¿ ja.Trzymajmy siê wiêc œladu, Hurin.Rand odwróci³ siê i spojrza³ poprzez bramê na ulicê wiod¹c¹ do wie¿y, potem na sam¹ wie¿ê.Mia³ nadziejê, ¿e Egwene nic siê nie sta³o.„Nynaeve zaopiekuje siê ni¹.Byæ mo¿e tak bêdzie nawet lepiej, jak czyste ciêcie, które boli dopiero wówczas, gdy ju¿ jest po wszystkim”.Pod¹¿a³ za Ingtarem i sztandarem Szarej Sowy, na po³udnie.Zrywa³ siê wiatr, który pomimo œwiec¹cego s³oñca mrozem wia³ w plecy.Zdawa³o siê, ¿e w jego podmuchach s³ychaæ œmiech, niewyraŸny i kpi¹cy.Woskowy ksiê¿yc oœwietla³ wilgotne, pogr¹¿one w nocnym mroku ulice Illian, wci¹¿ rozbrzmiewaj¹ce przeci¹gaj¹cymi siê obchodami œwiêta.Za kilka dni mia³o nast¹piæ oficjalne otwarcie Wielkiego Polowania na Róg, wœród parady i ceremonii, które sw¹ tradycjê wywodzi³y a¿ z Wieku Legend.Uroczystoœci na czeœæ uczestników Polowania zbieg³y siê w czasie ze Œwiêtem Teven, z jego s³ynnymi turniejami i nagrodami dla bardów.Nagroda g³Ã³wna,.jak zazwyczaj, mia³a przypaœæ temu, który najlepiej zadeklamuje Wielkie Polowanie na Róg.Tej nocy bardowie œpiewali w rezydencjach i pa³acach miasta, gdzie za¿ywali rozrywki wielcy i potê¿ni, Myœliwi zaœ przybywali ze wszystkich stron œwiata, aby œcigaæ i zdobyæ, jeœli nawet nie sam Róg, to przynajmniej nieœmiertelnoœæ w pieœni i opowieœci.Tej nocy cieszyli siê muzyk¹ i tañcem, otoczeni entuzjastami kosztowali lodów, aby och³odziæ czo³a rozpalone pierwszym tego roku prawdziwym upa³em.Karnawa³ wyleg³ na ulice i trwa³ poœród rozœwietlonej ksiê¿ycow¹ poœwiat¹ parnej nocy.Dopóki nie rozpocznie siê Polowanie, ka¿dy dzieñ zmieni siê w œwiêto, ka¿da noc rozbrzmi zabaw¹.Ludzie mijali Bayle'a Domona.Przesuwa³y siê najdziwaczniejsze i najbardziej fantazyjne kostiumy, z których wiele raczej odkrywa³o, ni¿ przykrywa³o nagoœæ cia³.Krzycz¹c i œpiewaj¹c przebiega³y kilkuosobwe grupy, które po chwili rozpada³y siê na chichocz¹ce i trzymaj¹ce siê za rêce pary, by nastêpnie znów przy³¹czyæ siê do ochryp³ego chóru.Fajerwerki eksplodowa³y na niebie, z³otem i srebrem rozb³yskuj¹c na tle czerni.W mieœcie przebywa³o obecnie prawie tyle samo iluminatorów, co bardów.Domon równie niewiele uwagi poœwiêca³ fajerwerkom, co Polowaniu.Szed³ w³aœnie, aby spotkaæ siê z ludŸmi, co do których ¿ywi³ podejrzenia, ¿e mog¹ chcieæ go zabiæ.Po Moœcie Kwiatów przekroczy³ jeden z licznych w mieœcie kana³Ã³w i dosta³ siê do Pachn¹cej Dzielnicy, w portowej czêœci Illian.Kana³ œmierdzia³ zawartoœci¹ niezliczonych nocników i nawet œlad po kwiatach nie pozosta³ w pobli¿u mostu.Nad dzielnic¹ unosi³ siê zapach juty i smo³y, dobiegaj¹cy od doków stoczni.W po³¹czeniu z kwaœnym odorem mu³u zatoki tworzy³ nieznoœn¹ zawiesinê w powietrzu tak gêstym od upa³u, ¿e mo¿na by je niemal¿e piæ.Domon oddycha³ ciê¿ko.Za ka¿dym razem, gdy powraca³ z krain pó³nocy, by³ zaskoczony, pomimo ¿e przecie¿ tutaj siê w³aœnie urodzi³, upa³em wczesnego lata sp³ywaj¹cym na Illian.W jednym rêku trzyma³ grub¹ pa³kê, druga spoczywa³a na rêkojeœci krótkiego miecza, który tyle razy ju¿ s³u¿y³ mu w walce z rzecznymi zbójcami, wdzieraj¹cymi siê na pok³ady statków handlowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]