[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rodzinne konie czeka³y na ni¹ i chêtnie zerwa³y siê do biegu, a stangret zna³ Pary¿.Kuzyn ju¿ nie ¿y³.Dziko zdenerwowana Justyna trafi³a u niego prosto w piek³o na ziemi.Lekarze, policja, s³u¿ba i dodatkowo dwóch ciê¿ko sp³oszonych przyjació³, wszystko k³êbi³o siê w straszliwym zamieszaniu.Mimo oszo³omienia i szoku, zdo³a³a pomyœleæ, ¿e gdyby to by³ obcy dom, nie dogada³aby siê z nikim.Na szczêœcie, o ile w tak dramatycznej sytuacji mo¿na mówiæ o szczêœciu, wicehrabia by³ cioteczno-ciotecznym wnukiem jej prababki, bo stara hrabina de Noirmont posiada³a siostrê, której najm³odszy potomek w³aœnie zszed³ z tego œwiata, przedtem jednak stanowi³ rodzinê i Justyna u niego bywa³a.Zna³a j¹ ca³a s³u¿ba i nikogo nie dziwi³o jej zaanga¿owanie w tragediê.Niezbicie pewna, i¿ dysponuje wyjaœnieniem sprawy, poniewa¿ kuzyn bez w¹tpienia otru³ siê piekieln¹ ksiêg¹, pe³na wahañ, czy nie nale¿y tego strasznego faktu ukryæ, z³apa³a jego osobistego lokaja, który doszczêtnie straci³ g³owê i nie panowa³ nad jêzykiem, a ca³oœæ wydarzeñ mia³ œwie¿utko w pamiêci.Ktoœ by³ u hrabiego Gastona.Nie wie na pewno kto, bo tu panowa³ dziœ istny ko³owrót, jaœnie pana odwiedza³o mnóstwo ludzi, jeden za drugim, w tym jego dwóch przyjació³, baron de Tremont i markiz de la Tourelle, oni jeszcze s¹, zg³upieli z tego wszystkiego, siedz¹ w salonie i nie wiedz¹, co robiæ, policja kaza³a im czekaæ, a oprócz nich fryzjer, pos³aniec z bilecikiem, chwaliæ Boga, ¿e wiadomo przynajmniej, od kogo bilecik, od pani de Mouret, ma³¿onki bankiera, wicehrabia z ni¹ akurat.tego.No i korespondowa³.I jeszcze pomocnik jubilera, ten taki wielki, bykowaty, a przedtem.albo potem.nie, przedtem, dekorator, bo jaœnie pan zas³ony chcia³ zmieniaæ, a wczeœniej jeszcze jeden taki z rachunkiem.A w ogóle to prawie od rana, znaczy od po³udnia, jaœnie pan siedzia³ i ogl¹da³ jak¹œ ksi¹¿kê, star¹, nie, to Ÿle powiedziane, jakieœ przedpotopowe dzie³o, które dopiero co kupi³.Musia³o mu siê spodobaæ albo co, bo wydawa³ okrzyki.- Skoro wydawa³ okrzyki, znaczy jeszcze ¿y³ - zauwa¿y³a przytomnie Justyna, która zdo³a³a siê ju¿ nieco opanowaæ.- Kiedy je przesta³ wydawaæ? Kto by³ wtedy u niego? Przypomnij sobie!Mignê³a jej w g³owie rozpaczliwa nadzieja, ¿e mo¿e kuzyna po prostu ktoœ zamordowa³, bo myœl o trucicielskich w³aœciwoœciach zabytkowego wolumenu wydawa³a jej siê coraz bardziej przeraŸliwa i z ca³ej si³y chcia³a j¹ od siebie odsun¹æ.W koñcu o tym Karolu IX to by³a plotka, fikcja literacka, nie wiadomo na czym oparta.no owszem, wiadomo, na ogólnym przekonaniu, ¿e w tamtych czasach wszyscy siê truli wzajemnie, ale przecie¿ nie musi to byæ prawda! Bo¿e jedyny, a babcia kaza³a odzyskaæ to œwiñstwo, zanim nast¹pi nieszczêœcie, nie powiedzia³a tego wyraŸnie, ale podtekst da³ siê zauwa¿yæ.Lokaj uczciwie stara³ siê skupiæ, przeszkadzaj¹c jej myœleæ, co j¹ okropnie irytowa³o, chocia¿ odpowiada³ na pytanie, przez ni¹ sam¹ zadane.- Zaraz.Fryzjer wyszed³, a jaœnie pan wydawa³ potem.zaraz.Panowie de Tremont i de la Tourelle w ma³ym saloniku za¿¹dali wina, przeczekiwali.Do gabinetu wszed³ chyba pomocnik jubilera.Ja sam to wino przynios³em, nic nie s³ysza³em, ale panowie mówili, œmieli siê.Wielki Bo¿e, pomocnik jubilera wyszed³, znik³, a zaraz potem.tak, zaraz potem, jako nastêpny, ten pos³aniec z bilecikiem, podniós³ krzyk.Pomocnik jubilera.Nadzieja Justyny nagle nabra³a rumieñców.- Policja - przerwa³a gwa³townie.- Sk¹d policja, dlaczego? Kto j¹ wezwa³?- No, jak to, kamerdyner zobaczy³.Policjê od razu.Justyna znów przerwa³a zaskoczonemu s³udze.- Ta ksi¹¿ka, któr¹ mój kuzyn ogl¹da³.Gdzie ona jest? Nie, zaraz.Proszê mi przynieœæ wody.Myœl jej bieg³a niepowstrzymanie.Potworne dzie³o o soko³ach trzeba odzyskaæ natychmiast, mo¿e jeszcze nie zdo³ali odgadn¹æ pochodzenia trucizny, babka z pewnoœci¹ nie ¿yczy³aby sobie ujawnienia takiej kompromituj¹cej tajemnicy rodzinnej! Gaston coœ ogl¹da³, mog³o to byæ cokolwiek.A nawet jeœli zginie.Katarzyna Medycejska nikomu nie przyjdzie do g³owy, odebraæ to, mog³aby legalnie.Nie, nic z tego, nie zaraz, Gaston nie by³ ¿onaty, pojawi¹ siê komplikacje spadkowe, ¿yje za to jego ojciec, hrabia de Pouzac, dziedziczy chyba, zanim przyjedzie z prowincji.W rezultacie dzie³o o soko³ach Justyna zwyczajnie ukrad³a.Proœb¹ o wodê pozby³a siê lokaja, wiedzia³a doskonale, gdzie znajduje siê gabinet kuzyna, uda³a siê tam, zajrza³a i pierwsze, co zobaczy³a, to by³a gruba ksiêga, le¿¹ca na konsolce przy samych drzwiach.Nie patrzy³a na nic wiêcej, w gabinecie byli jacyœ ludzie, coœ robili, ktoœ siê chyba ku niej odwróci³, wola³a nie zwlekaæ, chwyci³a ciê¿kie tomisko i uciek³a.W pamiêci jej tkwi³ pomocnik jubilera.By³ tam w kluczowym momencie, a jeœli policja.Bo mo¿e jednak.?Wiedzia³a, który to jubiler, zna³a go, zaopatrywa³ w precjoza ca³¹ rodzinê, mgliœcie pamiêta³a nawet pomocnika, takie du¿e coœ, góra miêsa w ludzkiej postaci.U jubilera znalaz³a siê w dziesiêæ minut.Pomocnika nie by³o, jeszcze nie wróci³ z miasta.Do wicehrabiego zosta³ wys³any z bransoletk¹, na której nale¿a³o wygrawerowaæ napis czu³ej treœci, wicehrabia zostawi³ j¹ i dzisiaj mia³a mu byæ dostarczona.Rzeczony pomocnik, silny jak byk, z regu³y by³ wysy³any z rozmaitymi drogocennoœciami, bo dokonanie na niego napadu nie le¿a³o w mo¿liwoœciach przeciêtnych opryszków, wrêcz przeciwnie, to raczej on móg³ byæ dla opryszków groŸny, ale jego uczciwoœæ ju¿ dawno zosta³a sprawdzona.Dlaczego jeszcze nie wróci³, nie wiadomo, bo do za³atwienia mia³ tylko dwie sprawy i ju¿ powinien byæ z powrotem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]