[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawe, czy podejrzewa³a pannê Packard.- To tylko twój pomys³.- To bardzo dobry pomys³, jeœli szukamy gangu przestêpców.Potrzebowali miejsca takiego jak S³oneczne Wzgórza, o nienagannej opinii, sprawnie prowadzonego przez zbrodniarkê o dostatecznie wysokich kwalifikacjach, by mia³a w ka¿dej chwili dostêp do narkotyków i mog³a zaaplikowaæ je wytypowanej pacjentce.A potem wmówiæ lekarzowi, ¿e staruszka umar³a œmierci¹ naturaln¹ i wszystko jest w najlepszym porz¹dku.- Ty ju¿ j¹ os¹dzi³aœ, ale tak naprawdê zaczê³aœ podejrzewaæ pannê Packard tylko dlatego, ¿e po prostu nie podobaj¹ ci siê jej zêby.- "¯ebym ciê ³atwiej mog³a zjeœæ" - zacytowa³a Tuppence z namys³em.- Powiem ci coœ jeszcze, Tommy.Przypuœæmy, ¿e ten obraz nigdy nie nale¿a³ do pani Lancaster.- Ale wiemy, ¿e nale¿a³.- Wcale nie wiemy.Wiemy tylko, ¿e panna Packard tak powiedzia³a.To ona twierdzi³a, ¿e pani Lancaster da³a go ciotce.- Ale czemu mia³aby.- zacz¹³ Tommy i urwa³.- Mo¿e w³aœnie dlatego pani¹ Lancaster stamt¹d wywieziono.¯eby nie mog³a nas poinformowaæ, ¿e obraz do niej nie nale¿a³ i wcale nie podarowa³a go ciotce Adzie.- Chyba posuwasz siê za daleko.- Mo¿e.Ale obraz powsta³ w Sutton Chancellor.Tam tak¿e stoi ów dom.Mamy powody podejrzewaæ, ¿e s³u¿y lub s³u¿y³ jako kryjówka organizacji przestêpczej, za któr¹ stoi pan Eccles.Ten sam pan Eccles wys³a³ pani¹ Johnson, by ta zabra³a pani¹ Lancaster ze S³onecznych Wzgórz.Nie wierzê, by pani Lancaster by³a kiedykolwiek w Sutton Chancellor czy w Domu Nad Kana³em, podobnie jak nie wierzê, by posiada³a ten obraz, ale mog³a us³yszeæ, jak w S³onecznych Wzgórzach ktoœ o nim mówi³, mo¿e pani Kakao? Wiêc zaczê³a gadaæ i sta³a siê na tyle groŸna, ¿e zdecydowano siê j¹ usun¹æ.Ale ja pewnego dnia j¹ znajdê, wspomnisz moje s³owa!- Pani Beresford prowadzi œledztwo.2- Pani Tommy, jeœli wolno mi zauwa¿yæ, wygl¹da pani znakomicie - powiedzia³ Ivor Smith.- Znów czujê siê doskonale.Jakie to g³upie, ¿e tak siê da³am podejœæ.- Zas³u¿y³a pani na medal.Szczególnie za tê lalkê.Zachodzê w g³owê, jak te¿ pani wpada na takie rzeczy.- O, terier z niej idealny - pochwali³ ¿onê Tommy.- Wystarczy, ¿e zwêszy trop i ju¿ nie popuœci.- Chyba nie zamierzacie mnie odsun¹æ od tej wieczornej imprezy - rzek³a podejrzliwie Tuppence.- Oczywiœcie, ¿e nie.Wyjaœni³o siê mnóstwo spraw i nie umiem wprost wyraziæ, jak bardzo jestem wdziêczny wam obojgu.Zreszt¹ byliœmy ju¿ na tropie tej wyj¹tkowo sprytnej organizacji przestêpczej, odpowiedzialnej za zdumiewaj¹c¹ liczbê rabunków w ci¹gu ostatnich piêciu czy szeœciu lat.Jak ju¿ mówi³em Tommy'emu, kiedy mnie zapyta³, czy wiem coœ o tym cwaniaku Ecclesie, podejrzewaliœmy go od d³u¿szego czasu, ale tego rodzaju ludziom trudno coœ udowodniæ.S¹ stanowczo zbyt ostro¿ni, a ten w dodatku praktykowa³ jako adwokat, wiêc prowadzi³ prawdziwe sprawy dla prawdziwych klientów.A wiêc, jak wspomnia³em Tommy'emu, jednym z najwa¿niejszych punktów zaczepienia okaza³ siê ten ³añcuch domów.Realne, ciesz¹ce siê dobr¹ opini¹ budynki z szanowanymi ludŸmi, którzy jednak u¿ytkowali je krótko, a potem siê wyprowadzali.No a dziêki pani, pani Tommy, i pani œledztwu w sprawie kominów i martwych ptaków, dotarliœmy jak po sznurku do jednego z owych domów, gdzie ukryto znaczn¹ czêœæ ³upów.To by³ nadzwyczaj sprytny system, wie pani.Zrabowane klejnoty i inne wartoœciowe rzeczy zamieniano na paczki surowych diamentów, chowano je, a po pewnym czasie, kiedy sprawa danego rabunku ucich³a, wywo¿ono za granicê samolotami albo rybackimi ³odziami.- A co z Perrymi? Czy oni.Mam nadziejê, ¿e nie s¹ w to wmieszani?- Pewnoœci nie mamy - odpar³ Ivor Smith.- Wydaje siê prawdopodobne, ¿e przynajmniej pani Perry coœ wie albo kiedyœ wiedzia³a.- I naprawdê uwa¿a j¹ pan za przestêpczyniê?- Mo¿liwe, ¿e ni¹ jest.Mogli na przyk³ad mieæ na ni¹ jakiegoœ haka.- Jakiego rodzaju haka?- Có¿.tylko proszê to zatrzymaæ przy sobie.Wiem, ¿e potrafi pani trzymaæ jêzyk za zêbami.Otó¿ lokalna policja zawsze podejrzewa³a, i¿ jej m¹¿, Amos Perry, mo¿e byæ odpowiedzialny za seriê morderstw na dzieciach sprzed wielu lat.Ten cz³owiek nie jest ca³kowicie normalny i zdaniem lekarzy móg³ odczuwaæ przymus zabijania dzieci.Nigdy nie istnia³ ¿aden dowód, ale ¿ona mog³a przesadziæ z dostarczaniem mu alibi.W takim przypadku banda ludzi pozbawionych skrupu³Ã³w mog³a trzymaæ j¹ w szachu.Mogli osadziæ j¹ jako lokatorkê w tamtym domu, bo wiedzieli, ¿e nie piœnie ani s³owa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]