[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aresztowanie ich nie odwrócijednak tego, co już się stało i co jeszcze stać się musi, tu nie ma żadnegorozwiązania. - Co powiesz Lucasowi, gdy zapyta cię adecyzję? "Wolałbym uniknąć tej rozmowy.On możedokonać operacji niezależnie od mojej woli.Musisz go unieszkodliwić jeszcze tejnocy.Uważaj więc i zapamiętaj wszystko dokładnie. Za matową szybą paliło się słabe światło.Dean ostrożnieprzekręcił gałkę zamka i zajrzał do środka. W małympokoiku stało kilka oszklonych szafek lekarskich, stolik, taborety i leżanka.Nie było tu nikogo.Dean wyjął z szafki kilka strzykawek i pudełko narkozyny wampułkach.Schował do kieszeni kitla i ruszył korytarzem w kierunku drzwiwyjściowych.Były otwarte.Na dworze panował mrok rozrzedzony nieco światłemOdysa, ale niebo było zachmurzone i naturalny satelita planety niekiedy krył sięcałkowicie za niskimi chmurami.Dean zaryglował drzwi od wewnątrz.Trzymając wdłoni stalową sztabkę przeszedł korytarzem sprawdzając po kolei drzwi.Byłypozamykane, lecz klucze tkwiły w zamkach.Tu leżeli pacjenci oczekujący nazabieg lub. Deanowi dreszcz przebiegł po plecach.Teraz dopiero, po wyjaśnieniach Arela, zdał sobie sprawę z sytuacji, w jakiejsię znalazł.Gdyby prosto z hibernatora powędrował na stół operacyjny. Oprócz dyżurnego pielęgniarza i pacjentów w budynkugłównym o tej porze nie powinno być nikogo więcej.Pracownicy stacji mieszkali wpawilonie odległym o kilkaset metrów.Dean otworzył drzwi "swojego" pokoju.Nicsię tu nie zmieniło.Red leżał przywiązany do łóżka i zakneblowany, okryty kocempo sam nos.Dla patrzącego od strony drzwi nawet po zapaleniu światła wyglądałna śpiącego pacjenta.Dean odetchnął.Widocznie Lucas wyszedłszy od Arela niezaglądał ani tutaj, ani do dyżurki Reda.Wystarczyło mu palące się tam światło. Dla pewności Dean wstrzyknął Redowi podwójną dawkęnarkotyny.Tego jednego przynajmniej nie musiał się obawiać.Teraz radiogram dozałogi "Glorii".Uruchomił radiostację i nadał kilka sygnałów wywoławczych.Odczekał chwilę.Skierował anteny w przestrzeń i wystukał przygotowany tekst.Odpowiedź nadeszła niebawem."Gloria" rozpoczęła hamowanie i powrót w stronęIlionu. Dean wrócił da dyżurki i zabrał wszystkieklucze, jakie znalazł w gablotce na ścianie.Przeszukał systematycznie piwnice.Niektóre nie dały się otworzyć.Musiał się dowiedzieć, czy Svena uwięzionowłaśnie za jednymi z tych drzwi. A może zamknięto go winnym miejscu? Na przykład w budynku Przetwórni albo w pawilonie mieszkalnym?Szukanie teraz wymagałoby czasu.Dean wrócił na parter i otworzył drzwiwyjściowe.Zrzucił biały kitel zbyt widoczny w mroku.Przemknął pod ścianą donarożnika budynku. W odległości trzystu metrówpołyskiwała frontowa ściana pawilonu mieszkalnego.W jednym oknie paliło sięświatło.Dean obserwował budynek przez kilka minut.Smuga światła padała naścieżkę prowadzącą do wejścia.Nagle drzwi pawilonu otworzyły się.Na tlejasnego prostokąta Dean spostrzegł sylwetkę mężczyzny.Cofnął się nadsłuchując.Niebawem usłyszał zbliżające się kroki na żwirze alejki.W świetle padającym zokna rozpoznał Lucasa. Szybko zawrócił i wciągając wbiegu biały kitel pomknął do dyżurki.Przez.chwilę zastanawiał się, czy należyzgasić światło.Okno dyżurki nie było widoczne dla nadchodzącego, przekręciłwięc wyłącznik, a potem jeszcze wyciągnął wtyczkę lampki.W pośpiechu zdjąłbuty, położył się na leżance twarzą do ściany i okrył kocem po sam czubek głowy. Po chwili Lucas otworzył drzwi dyżurki.- Śpisz, Red?- spytał od progu, a nie usłyszawszy odpowiedzi, podszedł do leżanki i spytałponownie. - Uhm.- mruknął Dean, udając zaspanego.Usłyszał, jak Lucas próbował zapalić lampkę, a gdy mu się to nie udało,przysiadł na skraju leżanki. - Wszystko w porządku,Red? - Uhm.- Dean poruszył się nieznacznie.-Posłuchaj, Red.Nie mogłem zasnąć.Coś mi się tutaj nie zgadza.Słyszysz mnie? - Tak - mruknął Dean. - Więcsłuchaj i powiedz, co o tym sądzisz.Chodzi o tego pilota.Wydawało mi się, żeta przypadek: rozbił rakietę, uratował się, dotarł do fermy i usłyszał zbytwiele.Nie pomyślałem ani przez chwilę, że.no, że mógł to zrobić celowo.Naprzykład, z polecenia władz.Bo przecież przesyłka dotarła tym samym statkiem!Gdyby oni, tam, coś odkryli, przeszukaliby cały transport.Ale terazpomyślałem, że przecież ten pacjent to zupełnie ktoś inny.Zdrowy! A miał być doprzeszczepu nerek! To może.Rozumiesz? Dean poruszyłsię lekko i mruknął coś nieartykułowanego. - Obudźżesię, do licha! - Lucas szarpnął leżącego za ramię. Dean nie mógł dłużej ryzykować.Uchwycił mocniejstalową sztabkę owiniętą kilkoma warstwami tkaniny.Ciało Lucasa miękko osunęłosię na podłogę. - Jak widzisz, kochany - mówił doprzytomniejącego - miałeś rację.Jesteśmy tu sami, nie próbuj wołać o pomoc.Tylko Arel może usłyszeć, ale on ci nie pomoże.Pacjenci śpią pod kluczem.Ateraz bądź rozsądny i powiedz, gdzie ukryłeś tego pilota? - Do diabła! Co chcesz zrobić? - Zabierzemy was wszystkich na Ziemię.Reszta należydo sądu. - Myślisz, że tak będzie dobrze isprawiedliwie.Widocznie nie orientujesz się w sytuacji.Czy wiesz, ileniewinnych ludzi skazujesz na śmierć? Myślisz, że jesteś lepszy od nas? Ciebienikt nie będzie sądził.Działasz zgodnie z prawem.Wydasz nas w ręcesprawiedliwości.A ani? Ci, których życie skończy się w kilka miesięcy ponaszym odlocie? Pewnie ten sklerotyczny mózg z piwnicy powiedział ci owszystkim.No dobrze.Rób, co do ciebie należy.Twój przyjaciel śpi w piwnicy.Klucz mam w kieszeni.Chciałem wykorzystać tego człowieka.Gdyby wrócił naZiemię z mózgiem Arela, policja przestałaby się nami interesować.Mielibyśmytrochę spokoju i po pewnym czasie można by pracować dalej.A teraz.no cóż.Sam widzisz, że nie ma innego wyjścia.Oni muszą umrzeć.W takim stanie, w jakimsię znajdują, nie przeżyją ani hibernacji, ani podróży na Ziemię. - Czy nie możesz nic zrobić, by ich uratować? -Mógłbym wszczepić im te narządy, dzięki którym żyją wtej chwili.Może w jednym lub dwóch przypadkach przeszczep się przyjmie, alepozostali zginą.Zresztą, nie możesz mi na to pozwolić.To byłoby nielegalne,przecież nie mam prawa wykonywać takich operacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]