[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przerwał: - No? - przynaglał go kapitan Ramsay, trzymając Maeduffa zakołnierz.- No, ile? - Terence Lao-t'se Macduff - ciągnął pasażer i znów przerwał. - Co jest? Ile napisał? - gorączkował się kapitan.Stojąc przyotwartym luku i lekko unosząc nogę, gotował się do definitywnego rozstania zprzyjmującym to zadziwiająco spokojnie Macduffem.- Pytałem o coś! Jaka liczbajest na kartce? - Zero - powiedział pasażer słabym głosem: - Właśnie! - stwierdził Macduff, wyrywając się z rąk oficera.-A teraz, kapitanie, byłbym wdzięczny za wręczenie mi połowy wygranej jakoopiekunowi Ao - po odjęciu naturalnie ceny naszych biletów na Mniejszą Wegę.Jeżeli chodzi o część Ess Pu, to proszę wysłać mu te pieniądze razem zpozdrowieniami ode mnie.Być może odejmą mu kitka miesięcy z wyroku, którywedług moich obliczeń opiewa na 946 lat xeriańskich.Macduff wybacza nawetwrogom.Chodźmy, Ao, moja droga.Muszę wybrać odpowiednią kabinę. To mówiąc zapalił nowe cygaro i odszedł wolno, pozostawiająckapitana Ramsaya wpatrzonego przed siebie i poruszającego wargami jak w cichejmodlitwie.Wreszcie krewki oficer odzyskał głos: - Macduff! - zawołał.- Macduff! Jakeś to zrobił? - Dziękinaukowemu podejściu do sprawy - rzucił Macduff przez ramię. Znany kabaret na Mniejszej Wedze rozbrzmiewał wesołym gwarem.Para komików przerzucała się dowcipami i żartami.Przy jednym ze stolików Aosiedziała z Macduffem i kapitanem Ramsayem. - Wciąż czekam, aż mi wyjaśnisz, jak to zrobiłeś powiedziałkapitan.- Jak umowa, to umowa.Podpisałem się pod twoim podaniem, no nie? - Muszę przyznać - rzekł Macduff - że twój podpis ułatwił miuzyskanie formalnej zgody na opiekę nad Ao, niech żyje sto lat.Szampana.Ao? Dziewczyna nie odpowiedziała.Z niezwykłym jak na niązainteresowaniem spoglądała w oczy młodego samca z Mniejszej Wegi siedzącego wpobliżu. - No - nalegał Ramsay.- Pamiętaj, że muszę zdać raport z całejpodróży.Muszę wiedzieć, co się stało ze sphyghi.Z drugiej strony, czy myślisz,że padło mi na mózg i zagwarantowałem twoje pokrętne morale? Nie.Napisałemostrożnie "o ile mi wiadomo".Ale napisałeś na kartce zero na długo przedtem,nim owoc dojrzał, przecież sam widziałem! - Racja - powiedział z prostotą Macduff, sącząc szampana.- Tobyła tylko kwestia odwrócenia uwagi przeciwnika.Myślę, że spokojnie mogę cipowiedzieć, jak to zrobiłem.Przypomnijmy sytuację.Zamierzasz pozostawić mniena Xerii razem z tym homarem.Musiałem zmniejszyć jego przewagę, kompromitującgo w oczach Xerian.Wygrana na loterii była tu tylko niespodziewanym efektemubocznym.Po prostu dobrze zasłużony uśmiech losu, wsparty zastosowaniemnaukowych metod pracy. - Mówisz o tych notatkach, które znalazł Ess Pu - ta gadanina ointerferometrach i analizatorach jonowych? To jednak znalazłeś jakiś sposób napoliczenie nasion.och, widzę, że nie zgadłem, no nie? - Jasne - Macduff pokręcił kieliszkiem i musnął swoje piórka.-Napisałem te notatki specjalnie dla Ess Pu.Sprawiałem, że był tak zajętychronieniem sphyghi i ganianiem za mną, że nie miał czasu pomyśleć. - Dalej nic nie rozumiem - przyznał się Ramsay.Nawet jeżelidowiedziałeś się jakoś, ile nasion jest w owocu, to jak mogłeś przewidzieć, żeloteria będzie polegała akurat na tym? - Och, to było najłatwiejsze.Weź pod uwagę okoliczności.Wszyscy mieli świeżo w pamięci loterię na Aldebaranie, a cały statek trząsł sięod gadania na temat przemycanego sphyghi.Gdyby nikt tego nie zaproponował, jasam podsunąłbym ten pomysł i.co jest? Odejdź! Spływaj! Zwracał się do komików, którzy zbliżali się do stolikaMacduffa.Kapitan Ramsay spojrzał na nich w samą porę, by zobaczyć nowy skecz. Rozśmieszanie widowni przez obrażanie kogoś ma wielowiekowątradycję, a galaktyczne podróże przyniosły wiele możliwości.Przedmiotem drwinstały się całe gatunki i rasy. Dwaj komicy, gwarząc z ożywieniem, zaczęli udatnie naśladowaćdwie małpy zajęte iskaniem pcheł.Do chóralnego śmiechu nie przyłączyli sięklienci pochodzący od małpy. - Phi! - parsknął gniewnie Ramsay i zaczął podnosić się zkrzesła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]