[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wola³bym, John, ¿ebyœ nie wyje¿d¿a³ w³aœnie teraz, gdy mamy rybê na haczyku.- Ufam, ¿e j¹ z³owisz bez mojej pomocy; poza tym to mo¿e byæ tylko stary kalosz.- Nie s¹dzê.Mo¿na poznaæ, jak szarpie stary kalosz.- Zostawiam to z ufnoœci¹ w twoich rêkach, Emmanuelu.I oczywiœcie w rêkach Daintry’ego.- A jeœli siê nie zgodzimy?- W takim razie ty musisz podj¹æ decyzjê.W tej sprawie masz moje pe³nomocnictwo.Ale, na mi³oœæ bosk¹, Emmanuelu, nie rób niczego zbyt pochopnie.- To zdarza siê tylko gdy prowadzê jaguara, John.£owi¹c wykazujê bardzo du¿o cierpliwoœci.rozdzia³ VI1Poci¹g wioz¹cy Castle’a przyjecha³ do Berkhamsted z czterdziestominutowym opóŸnieniem.Gdzieœ za Tring naprawiano tory i kiedy Castle pojawi³ siê w biurze, jego pokój by³ dziwnie pusty.Davisa nie by³o, ale to nie t³umaczy³o uczucia pustki - Castle czêsto zostawa³ sam w pokoju, gdy Davis jad³ lunch, by³ w toalecie czy w zoo, ¿eby zobaczyæ siê z Cynthi¹.Po pó³godzinie zauwa¿y³ na tacce kartkê od Cynthii: „Arthur Ÿle siê czuje.Daintry chce ciê widzieæ”.Przez chwilê Castle zastanawia³ siê kim, do diab³a, jest Arthur; nie by³ przyzwyczajony do nazywania Davisa w myœlach inaczej ni¿ Davisem.Czy¿by Cynthia zaczyna³a miêkn¹æ po d³ugim oblê¿eniu?, przemknê³o mu przez g³owê.Czy dlatego u¿y³a imienia Davisa? Zadzwoni³ po ni¹ i spyta³:- Co siê dzieje z Davisem?- Nie wiem.Jeden z tych facetów od œrodowiska zadzwoni³, ¿eby go usprawiedliwiæ.Mówi³ coœ o kurczach ¿o³¹dka.- Kac?- Sam by zadzwoni³, gdyby tylko o to chodzi³o.Nie wiedzia³am, co mam robiæ, kiedy ciebie nie by³o, wiêc zatelefonowa³am do doktora Percivala.- Co powiedzia³?- To samo co ty: ¿e to kac.Widocznie pili razem wczoraj wieczorem, za du¿o porto czy whisky.Pójdzie do niego w porze lunchu, wczeœniej jest zajêty.- Nie myœlisz chyba, ¿e to coœ powa¿nego?- Nie s¹dzê, ¿eby to by³ kac, ale chyba te¿ nic groŸnego.Gdyby tak by³o, doktor Percival zaj¹³by siê Davisem od razu, prawda?- W¹tpiê, czy ma czas na leczenie, skoro C jest w Waszyngtonie - odpar³ Castle.- Pójdê do Daintry’ego.Który to pokój?Castle otworzy³ drzwi pokoju 72.Byli tam Daintry i Percival.Odniós³ wra¿enie, ¿e przerwa³ im rozmowê.- O, Castle - powiedzia³ Daintry.- Dobrze, ¿e pana widzê.- No to uciekam - odezwa³ siê Percival.- Porozmawiamy póŸniej, Percival.Nie zgadzam siê z panem.Przykro mi, ale nie mogê.- Pamiêta pan, co mówi³em o skrzynkach i Benie Nicholsonie?- Nie jestem malarzem - odpar³ Daintry - i nie rozumiem sztuki abstrakcyjnej.Zobaczymy siê póŸniej, w ka¿dym razie.Gdy drzwi zamknê³y siê, Daintry przez chwilê siedzia³ bez s³owa.Potem powiedzia³:- Nie lubiê, kiedy ktoœ pochopnie wyci¹ga wnioski.Nauczono mnie opieraæ siê na dowodach, prawdziwych dowodach.- Coœ pana gnêbi?- Gdyby chodzi³o o chorobê, zbada³by krew, przeœwietli³.Nie zgadywa³by, na co ktoœ choruje.- Doktor Percival?Daintry nie odpowiedzia³.Po chwili odezwa³ siê:- Nie wiem jak zacz¹æ.Nie powinienem panu o tym mówiæ.- O czym?Na biurku sta³a fotografia piêknej dziewczyny.Daintry wci¹¿ kierowa³ na ni¹ wzrok.- Nie czuje siê pan czasami tak cholernie samotny w tej firmie? - zapyta³ nagle.Castle zawaha³ siê.- Có¿, trzymam siê z Davisem.To mi du¿o daje.- Z Davisem? Chcia³em z panem porozmawiaæ w³aœnie o Davisie.Daintry wsta³ i podszed³ do okna.Sprawia³ wra¿enie wiêŸnia zamkniêtego w celi.Gapi³ siê ponuro na posêpne niebo i ci¹gle mia³ w¹tpliwoœci.- Szary dzieñ - powiedzia³.- W koñcu naprawdê przysz³a jesieñ.- „Niesta³oœæ wokó³ widzê i upadek”* - zacytowa³ Castle.- Co to?- Hymn, który œpiewa³em w szkole.Daintry wróci³ za biurko i znów spojrza³ na fotografiê.- Moja córka - stwierdzi³, jak gdyby czuj¹c potrzebê przedstawienia dziewczyny.- Gratulujê, piêkna dziewczyna.- W weekend wychodzi za m¹¿, ale nie wydaje mi siê, ¿e powinienem pójœæ na œlub.- Nie lubi pan przysz³ego ziêcia?- Och, chyba jest w porz¹dku.Nigdy go nie widzia³em.Ale o czym bym z nim rozmawia³? O zasypce dla niemowl¹t Jamesona?- Zasypce dla niemowl¹t?- Jameson chce wygraæ z zasypk¹ Johnsona, tak przynajmniej mi mówi³a - Daintry usiad³ i zamilk³ nieszczêœliwie.- Davis najwidoczniej jest chory - rzek³ Castle.- SpóŸni³em siê dzisiaj, wybra³ z³y dzieñ.Mam mnóstwo roboty z Zairem.- Wiêc nie bêdê pana zatrzymywa³, przepraszam.Nie wiedzia³em, ¿e Davis jest chory.To chyba nic powa¿nego?- Nie s¹dzê.Doktor Percival wybiera siê do niego w porze lunchu.- Percival? - zainteresowa³ siê Daintry.- Czy Davis nie ma swojego lekarza?- Jeœli odwiedzi go Percival, to na koszt firmy, prawda?- Tak.Tylko ¿e, miêdzy nami mówi¹c, on chyba nieco wypad³ z obiegu.Mam na myœli medycynê.- To prawdopodobnie nic groŸnego - w swoim g³osie Castle us³ysza³ echo poprzedniej rozmowy.- W zasadzie chcia³em tylko pana zapytaæ, Castle, czy jest pan ca³kiem zadowolony z Davisa.- Zadowolony? Co pan ma na myœli? Dobrze nam siê razem pracuje.- Czasami muszê zadawaæ raczej g³upie pytania, jakby zbyt proste, ale bezpieczeñstwo to mój zawód.To niekoniecznie musi wiele znaczyæ.Davis gra, prawda?- Trochê.Lubi rozmawiaæ o koniach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]